Niedzielny poranek mokry wrrrrr ale ani ja ani duszkowi nie przyszło do głowy żeby odwołać dzisiejszy wyjazd. To nie my że byle deszczu się boimy my nie z cukru i się nie rozpuścimy. I tak o siódmej już wstałam i szykowałam jadłobo muszę się przyznać że górki to kocham ale jedzonko jeszcze bardziej
co poradzę to moja słabość. Dziś ruszamy bez naszej Kasi zwanej przez nas ostatnio sepleniącym Mariussssssssssssssssssem
ona wybrała Krainę Rycerstwa Rzeszowskiego ot gościnne występy tam ma. Więc w składzie okrojonym ruszyliśmy dziś na Kornuty
A dzień był mokry i deszczowy i wcale nie wyglądało na to że będzie lepiej. Ale ale dziś jest wszak Zofii my wprawdzie Zofii nie mamy ale duszka a on dziś ma urodzinki
sto lat sto lat Janusz nawet go chciał wyhopkać ale go podszczykło i z hopkania były nici. Ruszyliśmy na Kornuty a pogoda była taka łe nijaka i taka bezpłciowa. Ale nie lało i to był plus ,trasa dość pokrętna bo i my zakręceni z lekka
Szwędaliśmy się to tu to tam aż dotarliśmy na Kornuty. A tu istne szaleństwo, Janusz z każdego głaza robił rumaka ot jak mały chłopiec
ale co tam wolno mu wszak to dzień zabawy i wędrówki. A ja na głazach zastrajkowała głodna byłam i kiszki grały mi marsza
No dobra robim postój
tyż mi po czterech godzinach marszu łaskę mi te chłopy robią ,oj dobra dobra nie marudź. Jak mam nie marudzić jak wy tylko o siatkówce mówicie
a ja to gips. Matko po co ja to mówiłam, co oni mi nie wymyślali, a to fotki z nimi a to parady z parasolem po drzewach
po co się odzywałam, ale co tam za to wesoło było .I tak w deszczu i w mgle schodziliśmy z górek ,miał być grill ale deszcz na to nie pozwolił
Ale chłopy co wy zaraz pojecie grill będzie u nas w domu
w piekarniku i tak na całą klatkę rozchodziły się zapachy jadła
a było co kosztować oj było i ognistego płynu też nie braklo na toast duszka
i tal zleciał nam milaśnie dzionek.
Zakładki