Krwiożercza bestia w lasach Podkarpacia
(01-04-2009 )
Potężny dziki kot sieje spustoszenie w lasach Podkarpacia. Leśnicy znaleźli już kilka jego ofiar, którymi – póki co – są wyłącznie bieszczadzkie jelenie. Wczoraj spod kłów bestii uszedł w ostatniej chwili Jan K., zbieracz poroży z Lutowisk. To znaczy, że może ona być groźna również dla ludzi. Służba leśna apeluje do mieszkańców bieszczadzkich miejscowości o pozostanie w domu, przynajmniej porą nocną.
O wyczynach niezwykłego drapieżcy słychać było już od kilku dni, jednak dopiero wczoraj, pracownik biura RDLP w Krośnie, Tomasz Kogut, wracając z delegacji samochodem służbowym, zauważył w lesie między Lutowiskami a Czarną, czającego się na skraju drogi potężnego kota. Zachowując zimną krew, zdążył wykonać kilka zdjęć, zanim bestia rzuciła się w jego kierunku. W ostatniej chwili, ruszywszy z kopyta, uniknął spotkania z potężnymi kłami kocura.
Sam wygląd bestii budzi przerażenie: potężne cielsko okryte rudym futrem, z pyska wystają potężne, nigdy nie chowane kły, zaś łapy uzbrojone są w ogromne pazury. Najciekawszy jest jednak fakt posiadania przez zwierzę rogów, co jest chyba jedynym przypadkiem tego typu u drapieżnika. Istnieje domniemanie, że może to być krzyżówka rysia z żubrem, która po rodzicach nosi w sobie ogromną dzikość i żądzę krwi. Dlatego zwierzę otrzymało roboczą nazwę „rysiożubr”.
- Obecność zwierzęcia o podobnym wyglądzie stwierdzono już w tych okolicach w połowie XIX wieku – przypomina Edward Balwierczak, dyrektor RDLP w Krośnie.
– Schwytane, zostało wówczas przywiezione do cesarskiego zwierzyńca Habsburgów w Wiedniu, gdzie ponoć szybko padło. Austrowęgierskie służby specjalne sprawę wówczas zatuszowały i utajniły. W archiwum cesarskim zachował się jednak drzeworyt sygnowany jako „Lynx bisonatus galiciana”, czyli w wolnym tłumaczeniu „ryś żubrowy z Galicji”, dzięki któremu możemy dziś porównać te dwa przypadki.
Jak wynika z akt sprzed prawie dwóch wieków, ludność Lutowisk doznała wielu krzywd od bisonatusa i żeby „nie wywoływać go z lasu”, nie nadała mu nawet nazwy, określając go po prostu „On”. Porównanie wykonanego zdjęcia i archiwalnego wizerunku nie zostawia cienia wątpliwości, że dzika bestia spod Lutowisk to potomek „Onego” sprzed dwóch wieków. Oryginał historycznego drzeworytu przechowywany jest obecnie w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.
W Bieszczadach trwa właśnie zakrojona na szeroką skalę akcja pod kryptonimem „Rysiożubr”. Funkcjonariusze Straży Leśnej, wspólnie z pracownikami terenowymi nadleśnictw, prowadzą intensywne poszukiwania celem ujęcia bestii. O prawo do niej ubiegają się już bieszczadzkie samorządy.
- Bestia została po raz pierwszy zauważona na terenie lasów pod Lutowiskami, więc powinna być naszą własnością – twierdzi Włodzimierz Podyma, wójt Gminy Lutowiska.
– Zwierzę chcielibyśmy ująć żywe i przetrzymywać w dużej wolierze pokazowej. Byłoby ono również wielką atrakcją Dnia Żubra, który co roku organizujemy we współpracy z nadleśnictwami. Być może ogłosimy też konkurs na nadanie imienia naszemu drapieżcy.
Póki co leśnicy przestrzegają przed penetrowaniem leśnych ostępów, które stanowią prawdopodobną ostoję dzikiej rogatej bestii. Może się bowiem zdarzyć, że zaatakuje ona jakiegoś zbieracza poroży, jeśli tylko wyczuje, że rogi stanowiące ozdobę jej głowy, są zagrożone.
Edward Marszałek
Rzecznik prasowy RDLP w Krośnie
Zakładki