Najlepiej wynająć busa w Polsce choćby z Ustrzyk Dolnych do Chyrowa lub z miejsca KIMBu. Nie ma teraz kolejek i jak tak się utrzyma do maja to nie będzie problemu. A z Chyrowa korzystać już z przewoźników ukraińskich.
Iras 7214
www.bieszczady.net.pl
www.karpaty.travel.pl
www.iras.net.travel.pl - Irasowe wojaże
Wszystkie błędy ort. są zamierzone i chronione prawem autorskim. Wykorzystywanie ich bez zgody autora jest zabronione ;)
Z miejsca KIMB-u to chyba nie, bo potem to już ludzie pewnie będą chcieli wracać, a tam pozostawią samochody.
No ewentualnie jak piszesz że tak jest - to jechać w tamtą stronę pociągiem aby poznać "klimat" (dla mnie to też między innymi stanowi o uroku Ukrainy), a z powrotem umówić się na busa.
Ja bardzo lubię jeździć tamtejszymi pociągami, atmosfera jest jedyna w swoim rodzaju (pod każdym względem, również tym dosłownym )
Ale tak jak piszę - na razie podałam zajawkę, niech się ludzie zastanowią czy odpowiadają im takie warunki.
Tak że spoko.
B.
Mi odpowiadałoby profesjonalne biuro, które wcześniej przedstawi program wycieczki, koszty, załatwi sprawy biletów, ubezpieczenia itp oraz zabierze mnie z miejscowości gdzie będę spał. Według mnie Lucyna ma 100% racji, że to za wcześnie na dyskusje, dobrze też podpowiada jak to zorganizować i kiedy zacząć działać w tym temacie.
I znów coś się zaczyna "ucierać", chyba że Andrzej627 ponownie z jakimś Pikujem wyskoczy.
Irek - a niech tylko Andrzej spróbuje teraz z Tobą nie pojechać na Ukrainę i nie zdobyć Pikuja !!! Spalony na Naszym Forum będzie !!! Specjalną kategorię "Powsimordy" dla Niego wymyślę !!! Do kronik bieszczadzkich przejdzie !!!
Basiu, gdyby to była wycieczka jednodniowa pod egidą jakiegoś profesjonalnego organizatora ("Kraina Wilka", "Stefantur", itp.), to i ja się na nią chętnie zapiszę (może być 18 lub 19 maja, chociaż wolałbym 15-go).
Po co oszczędzać na siłę te kilkadziesiąt złotych, a w zamian za to tylko nerwy tracić ?
A taka wycieczka "zorganizowana" to nie jest przecież żadna wycieczka szkolna z dyscypliną pani wychowawczyni. Uczestniczy w niej najczęściej mała, kameralna kilkunastoosobowa grupa. Jak ktoś dobrze zna Lwów, to przeciez może się odłączyć i za kilka godzin, przed powrotem, znów do grupy przyłączyć.
Prawie 11 lat temu, we wrześniu 1998 r. uczestniczyłem w takim oto wyjeździe.
1. Dojazd polską rozklekotaną nysą lub żukiem do Krościenka (organizator zbierał nas bardzo wcześnie rano z różnych bieszczadzkich miejscowości). Kilka dni wcześniej uiściłem przedpłatę u jakiegoś dziadka, który siedział na ławce w Polańczyku i czynił zapisy. Pani kioskarka (obok) dawała gwarancję jego uczciwości.
2. W Krościenku polski organizator pobrał od nas resztę należności, każdemu wręczył po bilecie kolejowym do Chyrowa i wsiadł z nami do pociągu. Granicę przejechaliśmy bez najmniejszego problemu.
3. W Chyrowie wysiedliśmy, a organizator poprowadził nas do wybranego kantoru (chyba w sklepie mięsnym), w którym można było najkorzystniej wymienić złote na hrywny. Wyraźnie czuwał nad tym, wskazując nas ukraińskiemu kontrahentowi jako "swoich" ludzi. Nikogo z nas nie oszukano, a kurs był naprawdę optymalnie korzystny.
4. Wsiedliśmy do specjalnie podstawionego dla nas busa ukraińsskiego (rozklekotany mercedes) i udaliśmy się do rodzinnej wsi tego, co to XIII księgę "Pana Tadeusza", jak również "Baśń o królewnie Pi...nie" napisał.
W czasie podróży, chyba tytułem promocji, organizator częstował nas ukraińską wódką w ... puszkach. Atmosfera zrobiła się super luzacka, jak to w wesołym autobusie.
5. Zwiedziliśmy owe Rudki i pojechaliśmy do Lwowa. Dopiero we Lwowie dołączył do nas młody ukraiński odpowiedni Lucyny (tyle że był on płci brzydkiej). Lwowski program obejmował zwiedzanie cm. Łyczakowskiego, cm. Orląt (wówczas jeszcze w toku renowacji) oraz starówki (z katedrą włącznie). Tamże zjedliśmy obiad, a nad wszystkim czuwał ukraiński przewodnik (nasz polski organizator gdzieś się zawieruszył). Wskazywał on nam również potrzebne sklepy (wiadomo, jakie).
6. Odnalazł się polski organizator i zasugerował nam (nieobowiązkową) zrzutkę dla miłego, towarzyszącego nam Ukraińca. Z przyjemnością to uczyniliśmy, facet był przecież dla nas b. miły, a jego pomoc i rady - niezwykle pożyteczne. Pożegnaliśmy go i załadowaliśmy się znów do ukraińskiego mercedesa.
7. W Chyrowie wsiedliśmy do pociągu i bezproblemowo przekroczyliśmy granicę. Przywiozłem 2 flaszki wódki 0,5 l, o które nikt nie pytał. Wcześniej (w pociągu) musiałem pogonić jakąś Ukrainkę, która - widząc mnie bez tobołów - usiłowała mi wcisnąć (tylko na czas przekraczania granicy) liczne kartony z papierosami.
8. Z pociągu wysiedliśmy w Krościenku, było już szaro, ale jeszcze nie ciemno. Polski organizator porozwoził nas grzecznie do miejscowości, z których nas rano pozbierał. I jeszcze polecał się na przyszłość.
Koszt owej "imprezy" (wliczając w to cenę biletów kolejowych z Krościenka do Chyrowa i z powrotem) wyniósł bodajże 90 zł - we wrześniu 1998 r. Plus oczywiście pokryte we własnym zakresie koszty pobytu (obiad, piwo, zakupy).
Bardzo chetnie bym w maju br. podobną, a nawet identyczną "imprezę" powtórzył.
Mam pytanie do Irka. Od opisywanych wydarzeń minęło już wszak prawie 11 lat. Czy teraz taka "powtórka z rozrywki" byłaby mozliwa ?
Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 16-02-2009 o 13:32
Serdecznie pozdrawiam
Stały Bywalec.
Pozdrawia Was także mój druh
Jastrząb z Otrytu
No dobrze, ale ja czegoś nie rozumiem.
Przecież ja właśnie coś takiego Wam proponuję.
Tylko bez "zrzutki" na miejscowego pilota, bo chcę Was sama oprowadzić po Lwowie (pewnie Lucyna zaraz napisze, że nie mam uprawnień, co jest prawdą i że nic nie umiem co uważam że nie jest prawdą).
Wynagrodzenie pobieram w kawie lub piwie
Na te dwa piwa mozecie się zrzucić
Bus po stronie ukraińskiej byłby załatwiony, noclegi załatwione, ewentualne bilety załatwione.
Wszystko prywatnie, bez faktury przez moje prywatne znajomości.
Płatne wprost tym osobom (to ich sprawa jak się rozliczą z ukraińskim fiskusem). Dlatego nie chcę pobierać wcześniej żadnych zadatków, bo nie wiem jakie będą te koszty w danej chwili. (wszyscy wiemy jaka jest sytuacja walutowa).
Mogę co najwyżej oszacować koszt w $ co zrobiłam.
Konieczne jest tylko o ok 15-10 dni wcześniejsze określenie się kto jedzie abym ze swojego telefonu komórkowego wykonała kilka telefonów w sprawie rezerwacji noclegu czy busa do ludzi, których znam.
Pożądane jest aby ze względu na koszty busa i ich rozłożenie na wszystkich osób było co najmniej 10.
W ciągu ostatnich 3 lat na tej zasadzie zwiedzałam Lwów z pięcioma grupami ludzi (wracając z Czarnohory, Gorganów lub Rumunii) i byli zadowoleni.
Nie umiem już tłumaczyć jaśniej.
Pozdrowienia
Basia
Barbara, jeśli zamienisz zaproponowany wariant na jednodniowy (wyjazd może być bardzo wczesnie rano, a powrót późno wieczorem), to możesz uznać mnie za zapisanego.
Serdecznie pozdrawiam
Stały Bywalec.
Pozdrawia Was także mój druh
Jastrząb z Otrytu
Baśka nic mi do twoich uprawnień. Baw się z kimś innym.
No to akurat ciężko mi zaakceptować, ponieważ:
Sam dojazd zajmie prawdopodobnie ok 4-5 godz.
Powrót tyle samo.
Pozostaje 5-6 godz. na zwiedzanie Lwowa. W tym czasie da się co najwyżej obejrzeć w ekspresowym tempie centrum oraz Cmentarz Łyczakowski. Nie byłoby czasu na Wysoki Zamek ani na skansen, który tak bardzo tutaj reklamuję (tam "standardowe" grupy polskie w ogóle nie docierają). Może z biedą zdążyło by się do cerkwi św. Jura, która jest w pewnym oddaleniu od centrum (blisko dworca kolejowego).
No w każdym razie byłby to bieg a nie zwiedzanie.
Nie byłoby czasu ani na pójście do opery ani na wieczorne powłóczenie się po uliczkach i po knajpkach, które dla mnie jest znacznie ciekawsze od zwiedzania "standardowego".
Zobaczymy jak się wypowiedzą inni.
Jeszcze są dwa miesiące na zastanowienie.
Pozdrowienia
Basia
P.S. Tak pomyślałam ze w pobliżu centrum jest jeszcze zabytkowa synagoga oraz cerkiew św Paraskewy z przepięknym 5-piętrowym ikonostasem. Ale zwiedzanie tych obu obiektów to kolejne 1,5 godz.
58560027.jpg 58590022.jpg
Ostatnio edytowane przez Basia Z. ; 16-02-2009 o 14:29
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki