Lucyna (cyt.):
"(...) Powtarzam jeżeli będziecie zainteresowani na dwa tygodnie przed KIMB wyjazdem do Lwowa, to wtedy zaczniemy o tym rozmawiać. Wcześniej nie."
Lucy, dwója z "socjotechniki turystycznej".
Najpierw, z dużo większym wyprzedzeniem czasowym niż dwutygodniowe, powinna się pojawić atrakcyjna oferta wycieczki do Lwowa. Tak, aby każdy zdążył się przygotować organizacyjnie (harmonogram pobytu w Bieszczadach, ważny paszport, etc.).
To nie czasy PRL, gdy ludzie aż podskakiwali, żeby coś dostać, na coś się zapisać. Aż tak strasznie znów nam na tej wycieczce do Lwowa nie zależy. Zależy, owszem, ale nie na tyle, aby się "w ciemno" organizować, przebierać nogami i grupowo prosić: weźcie nas.
W końcu to koń powinien być do karety, a nie kareta do konia.
Rozumujesz kategoriami osoby mieszkającej przy granicy z Ukrainą: większość zainteresowanych ma paszporty, a na słupach wiszą ogłoszenia o jednodniowych wycieczkach do Lwowa.
U nas bywa inaczej. Ludzie odzwyczaili się już od paszportów, często nawet nie mają ich ważnych (np. ja). I nie będą ich sobie tylko dlatego wyrabiać, że może 2 tygodnie przed wyjazdem w Bieszczady jednak dojdzie do skutku wycieczka do Lwowa. Oni muszą mieć pewność w tym zakresie.
A pewność mieć będą wtedy, gdy się zapiszą u wiarygodnego organizatora takiej wycieczki, potwierdzając to wpłaceniem zaliczki.
Wtedy i z paszportem, i innymi kwestiami organizacyjnymi, pójdzie im prościej i szybciej (będą mieli dodatkową motywację).
Przykro mi, że Ty - zawodowiec w dziedzinie turystyki - o takim aspekcie "socjologiczno - psychologicznym" w ogóle nie pomyślałaś.
Zakładki