20 lipca 1998 Poniedziałek
Tutaj można by już zakończyć opis. Jeśli chodzi o mnie, w czasie każdej wyprawy przychodzi moment "nasycenia". Nie planowana decyzja o powrocie. Tak było i tym razem - bez pośpiechu udaliśmy się do przystanku w Rajskim, wielokrotnie po drodze zatrzymując się i spoglądając wstecz. Wiedzieliśmy, że dotarliśmy do serca Bieszczad i że za rok własnie tu zaczniemy naszą wędrowkę. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w Solinie obejrzeć zaporę (nie lubię tego miejsca - kilka lat później jeszcze raz tam z musu zawitałem, na krótko). Dojazd od Zagórza i oczekiwanie na pociąg relacji Zagórz - Warszawa. Rankiem w Radomiu wszystko już było inne - spojrzenia ludzi przede wszystkim. W "(już) moich" Bieszczadach byłem u siebie, a tutaj? Trochę obcy.

A Tatry? W sierpniu pojechałem, na jeden dzień...

Pozdrawiam,
Eggstwo

Marcin