Bogdanowi.


Kiedyś przecież tuliła go matka,
tak jak tobie-śpiewała mu do snu.
Czy to wielki dom,czy mała chatka
bez znaczenia,bo najbliższe były mu.


A on wtulał się w ciepło jej dłoni,
tak bezpieczny,szczęśliwy że ją ma,
obiecywał,ze zawsze wróci do niej
z końca świata,z bezkresu skąd wiatr gna.


Potem wszystko się jakoś splątało
jak te nici w jej koszyku z wikliny,
może trzeba to było rozsupłać
i pożegnać zielone połoniny.


Bardzo łatwo przychodzi wybierać
kiedy mamy tylko dobro lub zło,
gdy miłości jest kilka,cholera
to już trudniej wybierać, bo co?


Wiesława Kwinto-Koczan (WUKA) 25.09.2007 Toruń

Ten wiersz powstał po śmierci Bogdana Mamy.Miał być dla niego niespodzianką-piosenką,przygotowaną z naszym wspólnym znajomym muzykiem....