Pokaż wyniki od 1 do 5 z 5

Wątek: Bieszczady 2000

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    08.2008
    Rodem z
    Radom
    Postów
    36

    Domyślnie Bieszczady 2000

    Wstęp musi być:
    2000 rok w historii moich wypraw w Bieszczady był tym najmniej... ...udanym? To złe słowo - raczej było w nim najwięcej rozczarowań. Najpierw Artur, z którym odbyłem dwie pierwsze wędrówki przyznał się, że w te wakacje nie może pojechać. O samotnym wyjeździe jeszcze wtedy nie myślałem. Zacząłem szukać chętnego wśród moich bliższych znajomych. Ostatecznie tydzień później miałem zadeklarowanych dwóch śmiałków - obydwaj byli Bieszczadzkimi żółtodziobami. Znaliśmy się z jednej grupy na Politechnice Radomskiej. Tomasz - spokojny, często poważny - sumienny, ceniący dobry humor. Mikołaj - niezwykle wesoły, wiecznie uśmiechnięty - na wszystko mający gotową odpowiedź, pokojowo nastawiony do ludzi - szczególnie do płci przeciwnej, a przy tym dość rubaszny. Można powiedzieć, że to skład całkiem udany - uzupełniający się. Wiosną tego roku wyciągnąłem ich na jednodniową wycieczkę w Góry Świętokrzyskie - okazała się ona nieplanowanym sprawdzianem wpływu, jaki na siebie wywieramy. Teraz, mając w pamięci ów wyjazd, byłem pełen nadziei na powodzenia bardziej zaawansowanej wyprawy. Moje dwuletnie doświadczenie pozwolało już w miarę sprawnie doradzić im, co powinni zabrać ze sobą a co z rzeczy, o których wspominali, będzie niepotrzebnie ciążyć w plecaku. 8-go sierpnia, ok. godziny 22-ej, wszedłem do hali dworca kolejowego w Radomiu. Koledzy czekali już w bojowych nastrojach. Co mnie zaskoczyło - odprowadziły ich rodziny. Wytłumaczyłem, że nie ma sensu zabierać ze sobą chleba i kilku innych rzeczy i że będziemy uważać, aby grizzlowie nas nie pożarli - w całości i że ogólnie będziemy "latać nisko i powoli" (z dowcipu, w którym matka na pożegnianie upomina w ten sposób syna - pilota). Już trzymaliśmy bilety, kiedy podszedł do nas ojciec Mikołaja i ściszając głos zapytał czy na pewno mamy "płaszcze przeciwdeszczowe"? Trochę to dziwne, że akurat to było dla niego najważniejsze w tym momencie. Jako ten niedobry - co synów na zmarnowanie im wyciąga - odpowiedziałem że owszem, mam taki jeszcze z Zakopanego - od kilku lat go używam i pomimo kilku dziur sprawdza się znakomicie. Spojrzał jakoś dziwnie na mnie, jak byśmy nie do końca się zrozumieli. Wsiedliśmy do pociągu. Ruszyliśmy... Wtedy dowiedziałem się, że chodziło mu o prezerwatywy. Kurdę....
    Mikołaj miał....nawet dużo.... zaczynałem nabierać pewnych wątpliwości... co do nadrzędnych celów jego wyjazdu........

    Uprzedzę wydarzenia: wyprawa nabrała charakteru obstrukcyjno - męczenniczego....... i wróciliśmy po trzech dniach.

    c.d.n. po zeskanowaniu zdjęć :)



  2. #2
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Bieszczady 2000

    No, no! Zacząłeś baaardzo ciekawie.
    bertrand236

  3. #3
    Bieszczadnik Awatar Henek
    Na forum od
    01.2004
    Rodem z
    Rzeszow
    Postów
    1,003

    Domyślnie Odp: Bieszczady 2000

    No to cierpliwie czekamy na skanowanie.

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar wtak
    Na forum od
    03.2006
    Rodem z
    nie tak daleko Gór
    Postów
    498

    Domyślnie Odp: Bieszczady 2000

    musiało być fajnie
    pozdrówka :-)

  5. #5
    Bieszczadnik
    Na forum od
    08.2008
    Rodem z
    Radom
    Postów
    36

    Domyślnie Odp: Bieszczady 2000

    9 sierpnia 2000 Środa
    Dotarliśmy do Zagórza. Szybka przesiadka w PKS, który miał zawieźć nas do Cisnej. Po drodze - gdzieś za serpentynami - kierowca zatrzymał autobus, blokując swój pas ruchu - i wyszedł. Wszyscy jak jeden mąż, podnieśli głowy nad trzymane na kolanach plecaki i zaciekawieni obserwowaliśmy jak kierowca obchodzi pojazd z przodu, przebiega na drugą stronę jezdni i rozgarniając trawę, odsłania źródełko. Odkręca korek z plastikowej butelki, napełnia ją i popijając, z powrotem zasiada na swoim miejscu. Nie wiem co tak na prawdę tam płynie, ale jak potem śmigał w dół na kolejnych serpentynach! Wszyscy wrzeszczeliśmy udając rollercoaster. Jednak do Cisnej dowiózł nas bezpiecznie. Z miejsca udaliśmy się na stację kolejową. Jeszcze zdążyłem zobaczyć i usłyszeć odjeżdżający, przywrócony trzy lata wcześniej skład Bieszczadzkiej Kolejki Wąskotorowej. Reklamująca się na wagonikach jedna z wielkich rozgłośni radiowych, uznała że jaskrawe, żółto-niebieskie barwy ładnie wkomponują się w bieszczadzki pejzaż. Na mnie słuchalności nie podnieśli... Pogoda była piękna - co tu dużo gadać: słońce, słońce i błękine niebo. Torowiskiem przeszliśmy po moście na Solince i idąc jeszcze kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie czerwony szlak ginie w lesie - usiedliśmy na torach, aby zjeść śniadanie. Jajka na twardo posypywane solą i popijane zimną już herbatą zabraną na podróż z Radomia - smakowały mi wyśmienicie - chociaż nie były to eggs two :). Ruszyliśmy na szlak. Miałem nadzieję, że wejście na Okrąglik i zejście do Smereka przez Fereczatą nie przysporzy nam większych trudności. Chciałem, aby była to zaprawa przed Połoninami. Po kilku minutach dotarliśmy do stokówki (podobno kiedyś była tą drogą poprowadzona jedna z lini kolejki). Tutaj lekko zagubieni (i inni też) zastanawialiśmy się: w lewo, czy w prawo... Podjąłem decyzję: na wprost - kilka minut ostrzejszego podejścia i ponownie byliśmy na szlaku. Robiąc częste odpoczynki dotarliśmy do pierwszej, większej polany, z której rozpościerał się jakiś widok. Spotkaliśmy odpoczywającego starszego pana z wnuczką. Powiedział, że już dalej nie idzie - ma dość. Pamiętam, że było duszno. Szkoda jednak, że nie zdecydował się na jeszcze jeden wysiłek. Widok z Jasła wynagrodziłby mu wszelkie trudy. Czasu było jeszcze dość. Na Okrągliku Mikołaj obowiązkowo musiał zademonstrować jak bardzo jest za Układem z Schengen. Nie powiem: na razie wszystko było jak najbardziej na plus. Problemy zaczęły się przy podejściu na Fereczatą. Nogi Tomkowi odmówiły posłuszeństwa - nie udawał - mnie też, podobny stan dopadł kiedyś w Dolinie Pięciu Stawów, podczas podchodzenia na Zawrat. Kolana drżą i nie można tego panować. Mikołaj pomknął na górę. Nigdy jeszcze nie widziałem Tomasza w takim stanie - był załamany.We dwóch usiedliśmy na przełączce. Uspokajam go, "że damy radę - mamy jeszcze dużo czasu" - skłamałem. Było widno co prawda, ale słońce stało nisko. Od dłuższego czasu nie mijaliśmy już turystów. Wstałem, wszedłem na górę i zostawiłem swój plecak przy odpoczywającym Mikołaju. Potem zszedłem i wziąłem bagaż Tomka. Nie protestował - ujmy na honorze mu to nie przysparzało - na noc musieliśy zejść na dół. Widząc, że szlak teraz już tylko opada - przyspieszyliśmy. W międzyczasie myślalem o tym, że chyba przeszarżowałem, czułem się winny. Dotarliśmy do stokówki. Na mapie szlak zbiegał dalej w dół - ale przed nami las - żadnej ścieżki. Jeszcze raz patrzę na mapę - idąc teraz w lewo, stokówką dojdziemy - przekraczając potok Niedźwiedzi - do zaznaczonej drogi w prawo... Ruszamy - przy potoku czerpiemy wodę. I tu mnie Mikołaj zaskoczył: najpierw nalał do butelki wody prosto ze strumienia - a nstępnie założył na szyjkę skarpetę i przelewał wodę - filtrując ją - do więszego pojemnika. Wow! A ja od zawszę piłem wodę w Biesach prosto ze strumienia. Ale może on ma rację - mało to różnego paskudztwa pływa? Rok wcześniej w Łopience napełniliśmy butlę na wodę i zobaczyliśmy w niej włos o dł ok 15-20cm z głową wielkości łebka od szpilki i poruszający się jak wąż- może ktoś z Was wie co to mogło być? Dotarliśmy do drogi, którą zeszliśmy ze stokówki. Mijając budynek ośrodka konferencyjnego w Smereku, docieramy do Obwodnicy. Teraz w lewo, km dalej w prawo i w znane już mi miejsce - na drugi brzeg Wetliny. Odnajduję miejsce biwaku z przed roku - pochyłego drzewa już nie ma. Rozbijamy namiot Tomka- solidny, markowy. W przedsionku zostawiamy plecaki. Kąpiel w rzece i kolacja. A potem długie rozmowy przed snem, pod tak dawno nie widzianym przeze mnie - bieszczadzkim, rozgwieżdżonym niebem... To był dobry dzień.
    Załączone obrazki Załączone obrazki

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. W 2000 mil dookoła Transylwanii
    Przez marcins w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 53
    Ostatni post / autor: 13-03-2010, 19:08
  2. Dyskusja o Naturze 2000 - artykuł
    Przez dziabka1 w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 11
    Ostatni post / autor: 17-02-2010, 12:42
  3. OSO Natura 2000
    Przez lucyna w dziale Fauna i flora Bieszczadów
    Odpowiedzi: 34
    Ostatni post / autor: 03-10-2008, 17:49
  4. 2000 użytkowników!
    Przez Polej w dziale Techniczne
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 01-08-2006, 21:24
  5. Pamięci Jurka 2000.
    Przez Mrukol w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 16-09-2005, 20:02

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •