Właśnie wróciłam z Tarnawy.
Hotelik w najlepsze działa i co ważne - wszystko jest po staremu. Pani Magda, która mieszka naprzeciwko hoteliku i zajmuje się końmi posiada kicię łaciatą biało czarną. Ta kotka ostatnio urodziła czwórkę podobnych dzieci (jest jeden tygrysek). Ojciec nieznany.
Kocur czarny, który regularnie dbał o rozwój populacjii kotów na Tarnawie, niestety zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Tak więc wszystko jest jak dawniej. Co ciekawe, w rowie naprzeciw hoteliku kwitną kaczeńce a wśród nich codziennie wyrastają maślaki.
I co tu dodać... Niebo nocne na Tarnawie bardziej białe od gwiazd niż czarne; w dzień - jakby ktoś cały ten skrawek ziemi nakrył niebieskim kloszem... Na nieuczęszczanej drodze na Sokoliki odbite w resztkach błota olbrzymie łapy niedźwiedzia...
Nie potrafię tak jak WUKA ubrać w słowa tego piękna, tej ciszy będącej równocześnie koncertem świerszczy, tego majestatu przyrody.
Tak strasznie mi teraz źle, tak ciężko w tym Krakowie i pewnie dlatego nie zdecydowałabym się na zabranie z Tarnawy któregoś z nowo narodzonych kotów, aby nie odbierać im tej ich kociej szczęśliwości, tego raju dzieciństwa, który teraz przeżywają.
Oby jak najdłużej...
Zakładki