Bajka o Parkowładcy, Bieszczadzkich Żyjątach i Skrzydłoludziach, którą powinni przeczytać zarówno kochający Bieszczady, jak i ci, którzy kochają je inaczej…
To było dokładnie 1 kwietnia. Stary Wilk chłeptał leniwie wodę z bieszczadzkiego potoku. Słońce przygrzewało wiosennie, wczorajsza kolacja dawała przyjemne uczucie sytości a wkoło zaczynało się zielenić. - Nuda, nuda i jeszcze raz nuda – ziewnął przeciągle i powoli podniósł do góry głowę. I w tej chwili przemknął nad nim cień, zasłaniając skrawek nieba.
- O Skrzydłoludź - pomyślał bez emocji.
I nagle sierść zjeżyła się na jego karku; przypomniało mu się, jak dokładnie rok temu widział się z Jego Ekscelencją Parkowładcą. Nie lubił tych, na szczęście rzadkich, spotkań. Podczas tego ostatniego, JEP (jak go w myślach nazywał) z bardzo srogą miną nakazał mu, by Bieszczadzkie Żyjąta zaczęły bać się Skrzydłoludzi, szczególnie tych z Puchadzkiego Bieszczada. Gdy Stary Wilk nieśmiało mu przerwał tłumacząc, że Skrzydłoludzie kompletnie Żyjątom nie przeszkadzają, bo przecież latają cicho i wysoko, więc jedzenia im nie zabierają i nie wsadzają ryjków do ich wody, JEP zagroził mu przymusową - i bez prawa powrotu - ekstradycją na Ukrainę. Na dodatek wspomniał o dobrym oku tamtejszych myśliwych, i wściekły, na odchodne, wrzucił do wilczej jamy laptoka z dostępem do jednej tylko strony: WWW.bdpn.pl. Starego Wilka na samo wspomnienie tej rozmowy, a zwłaszcza perspektywy ciężkiego żywota za wschodnią granicą, przeszyły ciarki.
- Trudno, muszę poinstruować tych gamoni – pomyślał i niespiesznym krokiem ruszył w ostępy, w których zwykł o tej porze wygrzewać pióra Orlik Krzykliwy, znany bieszczadzki Super Kurier.
- Śmigaj mi szybko i zwołaj najważniejsze Żyjąta. Mają być za pół godziny na Dżwiniaczowych Błotach – polecił mu tonem nieznoszącym sprzeciwu. Niebawem, na małej łące zebrały się: Duży Ryś ze swoim synkiem, Małym Rysiem, trzy rodziny Żbików oraz liczne Niedźwiedzie, Wilki, Dziki, Żubry i Jelenie. Przyleciał Orzeł Przedni i oczywiście Orlik Krzykliwy, pojawiły się dwa Gadożery oraz kilka Puchaczy.
- Słuchajcie dobrze, co mam do powiedzenia - przemówił Stary Wilk. Nad naszymi terenami, znów pojawili się Skrzydłoludzie!!! Dzisiaj rozpoczęli Puchadzki Bieszczad i będą krążyli przez pół roku nad naszymi naturalnymi ekosystemami objętymi ochroną. Ta niedopuszczalna ingerencja w nasze ostoje faunistyczne, prowadzi do wycofywania się wrażliwych gatunków ssaków i ptaków lub do synantropizacji niektórych gatunków – dowodził dumny, że zapamiętał to, co o skutkach poruszania się Skrzydłoludzi, napisano w “Stanowisku dyrekcji BdPN w sprawie lotów na paralotniach w obrębie chronionych ekosystemów”.
- Jak zapewne wiecie, Jego Ekscelencja Parkowładca, choć z sympatią odnosi się do Skrzydłoludzi, nie może akceptować zdarzającego się coraz częściej naruszania naturalnych ekosystemów parku– grzmiał Stary Wilk dodając, że – Skrzydłoludź, startujący z połoniny lub lądujący na parkowych polanach, a także krążący w obrębie chronionych ekosystemów, jest czynnikiem antropogenicznym - płoszącym zwierzęta kręgowe.Jego Ekscelencja polecił mi poinformować was - perorował Wilk z nachmurzonym ryjkiem - że cień przelatującej nad koronami drzew paralotni, jest sygnałem, który u wielu zwierząt wywołuje niepokój a nawet trwogę. Dla zajmujących areały lęgowe ptaków drapieżnych, pojawianie się paralotni w miejscach gniazdowania, może w okresie lęgów powodować porzucanie gniazd. Tam gdzie latają i gnieżdżą orły i orliki i inne rzadkie gatunki ptaków nie powinny latać paralotnie. Rozumiecie, co do Was mówię?– zapytał. A ponieważ obawiał się, że słowa, które wyrył ze strony WWW.bdpn.pl. i dokładnie zacytował, są dla zgromadzonych Żyjąt zbyt skomplikowane, powiedział wprost.
- Macie się bać Skrzydłoludzi,macie udawać, że was niepokoją, a nawet trwożą. Widząc mordercze cienie ich lotni nad koronami drzew macie udawać, że porzucacie gniazda!!! – zakomunikował Wilk.
- Ale, przecież jak Skrzydłolud leci nad koronami drzew, to nie rzuca na ziemię zbyt widocznego cienia – zauważył przytomnie Mały Ryś, który choć liczył niespełna trzy latka, uważany był powszechnie za niezwykle inteligentnego.
- A skoro nie boimy się chmurek, które też nieraz robią cień, to dlaczego mamy bać się Skrzydłoludzi? – dodał. Inne Żyjąta, zachęcone jego śmiałością, jedno przez drugie, zaczęły kłapać ryjkami i drzeć dziobki dowodząc, że też wcale się nie boją i nie mają zamiaru bać Skrzydłoludzi.
- Milczeć!!! Czy wy nie rozumiecie, że Ekscelencja Parkowładca chce waszego dobra? Że Śkrzydłoludź to nasz wróg największy a cień jego skrzydła jest morderczy?? – krzyknął szczerząc groźnie kły Stary Wilk, pamiętając, jaki go czeka los, jeśli nie przekona Żyjąt.
- A ty gówniarzu zamknij się, bo Ekscelencja, kogo innego zrobi symbolem Bieszczad! – rzucił w stronę Małego Rysia. Ten jednak nie miał zamiaru ustąpić.
- Ale przecież nie tylko Skrzydłoludzie latają w Puchadzkim Bieszczadzie. Latają też Żyjąta, na przykład pająki – zakrzyknął radośnie.
- Cicho, źle przeczytałeś. To nie był pająk, tylko Payonk. Skrzydłoludź, który tak się nazywa – pragnął uciszyć syna Duży Ryś, mając nadzieję, że Stary Wilk jest tak głuchy, że tego nie usłyszy. Stało się jednak inaczej, więc szybko się wydało, że Mały Ryś znalazł po pierwszych śniegach laptoka, zgubionego przez Nogoludzia. Od tego momentu wszystkie Żyjąta - oprócz Starego Wilka, któremu nic nie mówiono, bo był kapusiem Ekscelencji - miały dostęp do wielu różnych źródeł informacji, a nie tylko tych zamieszczanych na stronie WWW.bdpn.pl i cenzurowanych przez Parkowładcę, Jego samego zaś nie lubiły, bo traktował je, nie jak dostojne Bieszczadzkie Żyjąta, lecz jak malutkie głupiutkie żyjątka, które nie mają swoich rozumków i trzeba im wszystko tłumaczyć. Również to, kogo mają się bać! A przecież one od tysięcy lat obcując z Biesami i Czadami doskonale widzą, kto jest ich Prawdziwym Przyjacielem. I dlatego żaden z kolejnych, napuszonych Parkowładców – nierozumiejących zupełnie, co tak naprawdę dzieje się w sercu Bieszczad - nie będzie im mówił, kto jest ich Wrogiem.
- Zmykamy – powiedział Duży Ryś, który nagle poczuł się nie tylko symbolem, ale także duchowym przywódcą Bieszczadzkich Żyjąt. Zobaczymy na WWW.bpp.info.pl który Skrzydłoludź poleciał dziś najdalej. A swoją drogą – zwrócił się z pretensją do Orła Przedniego – mógłbyś mnie kiedyś tam, wysoko zabrać ….
Ps. Morał z tej bajki jest zbyt oczywisty, by go werbalizować. Ale są w niej dwie prawdy. Pierwsza – wszystkie pogrubione w tekście bajki akapity (co naprawdę może wydać się niewiarygodne!!) zaczerpnięto z oficjalnych dokumentów Bieszczadzkiego Parku Narodowego. I prawda druga – postawiłbym parę milionów yuanów (najsilniejszej waluty świata) przeciw setce dolarów (bardzo kiepsko cenionych na finansowych rynkach), że gdyby dyrektor BdNP miał taką możliwość, wyposażyłby legowiska dumnych bieszczadzkich zwierząt i ptaków, w laptopy otwierające wyłącznie jedną stronę: WWW.bdpn.pl,
Zakładki