Taka możliwość była możliwa tak ze trzydzieści lat temu, pamiętam.
Niestety, po sezonie dla mnie odpada - żona jest nauczycielem i wakacje letnie, czyli jej urlop, determinują nasze wyjazdy. Osobiście też wolę kwiecień - maj albo październik.
Enrico, inne możliwości znam i korzystam, ile możności. No ale połoniny - miłość. Sam rozumiesz. Choć raz na czas tam pójść trzeba, a czekałem na to kilka lat, dopóki dwa małe miśki mi troszkę od ziemi nie odrosły (dwa lata temu były na Wetlińskiej i na Okrągliku, rok temu - na Caryńskiej, Rawkach, Tarnicy, SzW i Oratyku). Teraz mi się marzy Bukowe Berdo, Halicz, dolina Caryńskiego, Paniszczów i Sokołowa Wola. A co wyjdzie, obaczym.
P.S. A czemu wszyscy na Tarnicę - a bo się ceprostrada zrobiła. Bo najwyższa, bo trza zaliczyć, bo łatwo dojechać, bo krótka wycieczka, bo Wojtyła tam bywał...
Zakładki