Kawałek dalej mamy okazje zwiedzić pewne muzeum. Coś jak stara, zabytkowa szkoła? Coś jak mini skansen? Zwykle nie przepadam za zwiedzaniem takich miejsc, wiec tez ich nie wyszukuje jakos specjalnie w planach wyjazdowych. Jadąc do Kołoczawy zapewne o tym miejscu nie miałam pojęcia. W jaki sposób sie wiec tam znaleźliśmy? Niestety zatarło sie już w pamięci. Nic. Ciemność. Czarna plama. Wyciety kawałek życiorysu, którego nijak nie potrafie odtworzyc. Czy polecił nam to miejsce ktoś z miejscowych i poszliśmy za jego radą? Czy może kustosz muzealny pobiegł za nami drogą wołając “Riebiata! Chodźcie pozwiedzać!” Czy rzucił sie nam moze w oczy parking pełen starych aut?
Fakt jednak taki, ze trafiliśmy w miejsce pełne starych makatek, ściennych odezw, ławek, wyszywanek z dawnych lat i łypiacych ze ścian obrazów i popiersi niegdysiejszych autorytetów. Zwykle nie lubie muzeów bo tylko wolno sie tępo gapić w jakieś coś za szybką. Tu jest piękna sprawa - wszedzie mozna usiąść, wszystko pomacać, przymierzyć.
Na przykład ubranko jakiegos czabana - górskiego pasterza owiec. Juz wiem czego mi trzeba! Zamiast tachac po górach 5 polarów i swetrów a na koniec i tak marznąć wieczorami. Tego potrzebuje na karpackie wędrówki!
Cały ten skansen wygląda na bardziej nowy i wypiglowany niż normalne zamieszkałe i na bieżąco używane domy w całej okolicy. Drewno jakby wczoraj wytargali z lasu i jeszcze nawet nie obeschło dobrze z żywicy. Ładnie to wygląda ale mocno sztucznie. Jak zwykle w takich miejscach.
A tu cyrk na kółkach!! W tle na zdjeciu widac pociag. Pociąg widmo! Niestety nie podeszlismy do niego. Jakos go wtedy nie zauwazylismy. Oprowadzająca nas babka jakoś nie podjela tematu. Nie widzialam go równiez wgrywając zdjecia. Ani wysyłajac zdjecia na picase czy fora po przyjezdzie. Ani odbijając zdjecia do albumu. Zobaczyłam go dopiero teraz, pisząc tą relacje, po prawie 10 latach od tamtego wyjazdu….
Na koniec jeszcze odwiedzamy kolejną sklepo - knajpe. Tu miejsca biesiadne bardziej stawiają na kameralność i nastrojowość. Przy kazdym stoliku można sie odseparować od reszty świata kotarami. W niektórych boksach są kanapy ale nie ma stolika, wiec nie byłoby gdzie piwa postawic. Wybieramy wiec taką kanciape ze stolikiem.
Boczną drogą oddalamy sie coraz bardziej od zwartej zabudowy wioski.
Droga staje sie coraz bardziej wyboista, gliniasta i pnie sie pod góre. Niełatwo było opuścić Kołoczawe. Mieliśmy przewinąc sie tylko przejazdem. Zassała nas na dwa dni
Dzisiejszy wieczór i noc spędzimy juz gdzieś wśród szumu traw połoniny! :)
cdn
Zakładki