Ktoś tu napisał, że złapanie stopa w Bieszczadach graniczy z cudem, bo nikt się tam nie zatrzymuje. Nie zgadzam się. Przez cały tydzień, dwa razy dziennie stałam z wyciągniętą ręką na trasie Wetlina- Ustrzyki Górne (przy parkingu, koło Bacówki Pod Małą Rawką), usiłując dostać się do Ustrzyk po jedzienie. Wierzcie mi, to nie takie trudne. Czekałam najwyżej 30 minut. Ludzie się zatrzymują (o ile mają miejsce) i na prawdę są przyjaźnie nastawieni. Szczególnie, gdy biora dwie dziewczyny...