Sam napisałeś - to była wiedza niszowa, jakieś publikacje były, ale w niskich nakładach i mało dostępne. A jak ktoś nie miał szczęscia do kółka historycznego i odważnej historyczki oraz korzeni na kresach to się o tym nie mógł dowiedzieć.
Zapewne chodziłeś do liceum i to do dobrego, bo kółka historyczne w złych liceach nie powstają, i chyba gdzieś na wschodzie albo na terenach zasiedlonych, tam gdzie wiedza o tym była mniej lub bardziej powszechna. Tak tu teraz przypuszczam, Bieszczadnicy to raczej ludzie wschodu. Twoja historyczka mogla sobie pozwolić na szczerość, bo etykietka PZPR dawała jej taką możliwość, a jeśli pracowała na wschodzie, czy z przesiedleńcami, pewnie nie mogła tego przemilczeć, bo by się zdyskredytowała wobec uczniów.
Ja chodziłem do szkoły technicznej, w Polsce centralnej, u mnie nie było kółek historycznych, zdawałem z historii jako jedyny z rocznika maturę. Ale uczyłem się inaczej niż w szkole, podręczniki traktowałem jako zakłamaną przez komunistów bazę, kupowałem sam książki po antykwariatach i porównywałem kto co napisał, kto co pominął. Z jednym zastrzeżeniem, to wszystko to były publikacje wydane w czasach komunizmu i wszystkie były ocenzurowane. Po maturze moja historyczka powiedziała mi wprost, że ona nie ma takiej wiedzy po 15 latach pracy jaką ja miałem wtedy. Ta wiedza służyła mi jeszcze kilka lat, ale ostatecznie wybrałem inny kierunek studiów, choć nieżyjacy Stefan Meller na wstępnym na historię dał mi czwórkę, za to poleglem na rosyjskim :)))
Zakładki