To była Wielkanoc, którą spędzaliśmy u naszego Przyjaciela w pięknej drewnianej chacie w Gorcach, z widokiem na Tatry (Browar wie o kogo i o jakie miejsce chodzi :) ).
Nie pamiętam już czy był pierwszy czy drugi dzień Świąt.
Spaliśmy na stryszku, gdzie temperatura była raczej chłodna, rano obudziły nas dźwięki gitary, jeden z kolegów - świetny gitarzysta grał "Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego" w charakterystyczny "drapieżny" sposób.
Zeszliśmy na dół na śniadanie, okazało się, że właśnie dotarła do nas informacja o śmierci Kaczmarskiego.