Bardzo proszę panie prezydencie.Do usług.
Rozdział IV
Dziś KIMB, mój pierwszy, jaki będzie? Kto przyjedzie? Znam Stałego Bywalca i WUKĘ, chciałbym poznać Tarninę za jej merytoryczne posty i Bertranda, ponieważ jako pierwszy powitał mnie na forum, gdy błądziłem po nim (po forum, nie po Bertrandzie) jak dziecko we mgle. Marcowego i Recona1. Chcę poznać wszystkich. Już się nie mogę doczekać. Lubię towarzystwo ludzi, którzy podzielają moje pasje. Niektórych z was już znam dzięki filmom Andrzeja 627. Internet to straszna rzecz!
***
Piątek rano. Po dość nerwowej nocy w Chatce Puchatka (często się budziłem) schodzę na dół do Brzegów Górnych. Już po drodze weryfikuję plany. Miałem przejść przez Caryńską do Ustrzyk. Postanowiłem iść do Przełączy Wyźniańskiej i przez Rawki zejść na dół. Nic z tego, zatrzymuje się dostawczy samochód, sam z siebie, i pyta się mnie (ten samochód) czy nie podwieźć. Może do Wołosatego. Dziękuję, wystarczy do Kremenarosa. Ładuję się do niego i wyłuszczam cel mojego pobytu w Ustrzykach.
-Ci z KIMBu już wczoraj pili Pod Caryńską, a dzisiaj planują gdzieś wyjechać- na to pan kierowca.
Rzeczywiście, potem spotykam go jeszcze w ZpC jak miło rozmawia sobie z Sebastianem. Miał prawo być zorientowany.
Tymczasem wysiadam koło Kremenarosa, załatwiam pobyt, towarzyszy mi przy tym spokojna muzyka reggae, biorę prysznic i maszeruję do Zajazdu pod Caryńską.
W zajeździe spotykam jedną tylko osobę, okazuje się, że to Iras, za chwilę podchodzi Orsini. Iras nas sobie przedstawia .Orsini wita mnie z właściwym sobie wdziękiem:
-Inaczej sobie ciebie wyobrażałam, jako sztywnego wymoczka. Ale masz beznadziejny avatar.
-Ty masz za to nadziejny-ja na to.
-Normalny.
-Takie strasznie poważne posty piszesz.
-(?) Ja? Poważne? A czytałaś limeryki bieszczadzkie?
-Nie czytuję takich rzeczy.
Już jest dobrze. Ja też inaczej ją sobie wyobrażałem...
Dzwonię do SB, są już na Krywym, ale Pastor będzie jechać do chatki i ma jeszcze miejsce w swojej plebani. Orsini przedstawia mnie Pastorowi, dogaduję się co do podwózki.
Poznaję Tarninę, Mania i Sebka. Jest miło.
Wracam do schroniska, tu się okazuje, że w tej samej sali są już dokwaterowane nowe osoby, które poszły w góry z... kluczem. Mała konsternacja, gorączkowe szukanie klucza zapasowego, aż chyba w końcu na szybko chłopaki go dorobili. Zabawna sytuacja, od rana jest tak zabawnie. Zaprawdę powiadam wam, podoba mi się na KIMBie.
Po południu wyruszam z Pastorem i Pastorówną do chatki aby zazębić się w relację SB. Rzeczywiście Pastor nie mógł znaleźć flaszki na Przełęczy Żebrak. Rzeczywiście spotkały się tam trzy ekipy. Jeszcze parę razy tak się będziemy zazębiać, uzupełniać w naszych relacjach. Stały Bywalec miał dla mnie piwo ale pojechał, na szczęście miałem 2 swoje. Mało, ale częstuję się piwem, które było w chatce. Dopiero w drodze powrotnej dowiedziałem się, że wcale nie odjechał z piwem, zostawił dla mnie. Poczęstowałem się swoim piwem.
Tak, nie pojechałem z nimi. Zostałem na miejscu z Pastorówną ledwie żyjącą po wczorajszym wieczorze. Jest Iras i Orsini oraz Klopsik i Kobieta Bieszczadzka. Przy bliższym poznaniu Orsini okazuje się miłą osobą, nie to, żebym obraził się na wcześniejsze przywitanie, przeciwnie, bardzo mnie rozbawiło. Teraz nawet wyrwało się jej, że jestem normalny, ha!
Po kilku piwach wraca po nas Pastor, a tak miło się rozmawiało..
Wracamy, krótki postój w Cisnej, a potem już prosto do UG.
Dziś świat jest piękny. Pierwszy dzień KIMBu, Zajazd pod Caryńską, poznanie nowych ludzi, ogólna integracja, piwo, rocznica Tarniny i Mania, pojawia się wódeczka. Jedzą, piją, lulki palą, na gitarze pięknie grają. Też tak chcę. Proszę Mania o gitarę, chcę zagrać mój popisowy utwór Is There Anybody Out There Pink Floyd, ale już nie mogę. Oj niedobrze z tobą Piskalu, czas się pożegnać, czas zakończyć dzień pełen wrażeń. Jutro obrady główne a wcześniej podróż do prezesa Związku Zbieraczy Kitu. Dobranoc nowo poznani przyjaciele.
Wracam do schroniska...
Zakładki