Uwaga, uwaga ,proszę zapiąć pasy, nie palić, nie być poważnym, zażyć, według potrzeb, aviomarin lub esperal. Nadciąga rozdział V.
Rozdział V
Obudził mnie gwar sublokatorów, którzy opuszczali Kremenaros. Tabun pędzących bizonów przebiegł przez salę, którą zajmowałem i moją głowę. Nie zdążyłem wyciągnąć łuku i strzelić, bo młodzież szybko się ulotniła. Zresztą bez soczewek kontaktowych mogłem sobie strzelać.. palcami. Od tej chwili do końca pobytu byłem w schronisku sam.
Społeczeństwo domaga się opisu schroniska. Spełniam żądanie społeczeństwa.
Samo schronisko jest baaardzo studenckie. Prycze piętrowe z mocno wysłużonymi, ale za to bardzo (przynajmniej dla mnie) wygodnymi materacami. Łazienki na korytarzu, ale przez całą dobę ciepła woda, to jest najważniejsze. Za nic nie zamieniłbym domek nr 1 w Sękowcu na Kremenaros, ale jeśli takie miejsce traktuje się li tylko jako noclegownię na okres kilka dni, to przy moich skromnych potrzebach nie jest źle. Prowadzi je dwóch chłopaków, Jacek i Paweł, z którymi bardzo szybko przeszedłem na „ty”. Paweł jest chyba zapalonym rastafarianinem, ponieważ na głowie ma dredy, a w głośnikach reggae. Ja też lubię taką muzykę, chociaż nie w takim zakresie jak klasyczny rock czy blues. Ale ogólnie atmosfera była miła. Do muzyki w Kremenarosie jeszcze zresztą wrócę.
Wykąpałem się, założyłem soczewki, patrzę, a tu za oknem świat. Dzień dobry świecie! Dziś jedziemy do prezesa Związku Zbieraczy Kitu.
Poszedłem więc Pod Caryńską, ale tak siedząc i czekając na Pastora stwierdziłem, że może nie będę przesadzać z tym moim piwskalizmem. Mavo na pewno przywita nas godnie, a wieczorem przecież Zebranie Plenarne. O nie, czas odpokutować poprzednie dni piwem ociekające, czas na moją drogę krzyżową. Idę na Tarnicę!
Do Wołosatego dostałem się pierwszym samochodem, który jechał w tamtym kierunku. Podwiozła mnie dwójka młodych ludzi, z których jedno to była kobieta, ale za to drugie to mężczyzna. Spotkałem ich później jeszcze na szlaku, jak już wracali z Tarnicy (ja jeszcze trochę posiedziałem na dole, nie chciałem być za szybko w Ustrzykach) i pytali się, czy mają na mnie poczekać, bo będą wracać. To bardzo miłe z ich strony. Podziękowałem i poszedłem dalej. Po dłuższej wspinaczce osiągnąłem szczyt.
Musiałem tak to sformułować, ponieważ przyszedł czas na dygresję.
Ładnych już parę latek temu Henryk Sytner z radiowej Trójki (mojej ulubionej) przeprowadzał wywiad z alpinistą. Jedno z pytań zabrzmiało mniej więcej tak:
-Słyszałem, że ostatnio osiągnął pan szczyt z dwiema kobietami?
Ja też osiągnąłem szczyt, najwyższy w polskich Bieszczadach. Jeden Panbu ( to taki czeski frazeologizm) wie jak mnie wtedy tam przewiało, prawie tak jak we wrześniu na wetlińskiej, ale teraz przynajmniej nie padało. No i te widoki! Cóż wymyśliłem sobie drogę krzyżową, to mam. Zresztą na takie drobiazgi nie zwracam uwagi. Wkrótce zszedłem z grzbietu, zagłębiłem się w las i spokojnie podążyłem do Ustrzyk.
Wieczór, KIMB, deszcz, poznanie nowych znajomych i wszystko tak, jak to opisał Stały Bywalec.
Cóż mogę dodać od siebie. Pierniki toruńskie poszły na pniu. Odebrałem WUKOWĄ Powsimordę, wylosowałem album „Zapomniane Bieszczady”. Imprezę zakończyliśmy z Sebastianem, Anią, która wtedy obsługiwała i Piskal Walker‘em o godzinie... no właśnie, której? W każdym bądź razie jeszcze nie świtało.
Cóż to jest Piskal Walker? To półtoralitrowa butelka, niegdyś oryginalnie whisky (nie lubię tej rudej wódy na myszach) ozdobiona naklejką Piskal Walker, czyli w wolnym tłumaczeniu Piskal Wędrowycz. Zdobi tę naklejkę postać piechura z beczką piwa podążającą za drogowskazem na Toruń. Oryginalnie ten rysunek, bez toruńskich przeróbek, otwierał trudno dostępny komiks Wampirs Wars. A całość to był prezent od mojego przyjaciela Michała. Tego samego, z którym łazęgowałem po Beskidach.
Na KIMBie butelka ta zawierała nastojkę (nalewki są na owocach, na ziołach zaś nastojki) miętową na bimberku made in MÓJ TATA. Wątpię czy miała 70 %, ale to najsłabszych taż nie należała.
Na prośbę Sebastiana Piskal Walker zdobi, mam nadzieję, Matragonę.
Zrobiło się alkoholowo, ostrzegałem, ale żeby jeszcze bardziej się wam nie pogorszyło natychmiast przerywam pisanie. Do przeczytania w terminie późniejszym...
Zakładki