Pokaż wyniki od 1 do 10 z 44

Wątek: Bieszczadzka wyprawa piskalska

Mieszany widok

  1. #1
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,287

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Uwaga, uwaga ,proszę zapiąć pasy, nie palić, nie być poważnym, zażyć, według potrzeb, aviomarin lub esperal. Nadciąga rozdział V.


    Rozdział V


    Obudził mnie gwar sublokatorów, którzy opuszczali Kremenaros. Tabun pędzących bizonów przebiegł przez salę, którą zajmowałem i moją głowę. Nie zdążyłem wyciągnąć łuku i strzelić, bo młodzież szybko się ulotniła. Zresztą bez soczewek kontaktowych mogłem sobie strzelać.. palcami. Od tej chwili do końca pobytu byłem w schronisku sam.

    Społeczeństwo domaga się opisu schroniska. Spełniam żądanie społeczeństwa.
    Samo schronisko jest baaardzo studenckie. Prycze piętrowe z mocno wysłużonymi, ale za to bardzo (przynajmniej dla mnie) wygodnymi materacami. Łazienki na korytarzu, ale przez całą dobę ciepła woda, to jest najważniejsze. Za nic nie zamieniłbym domek nr 1 w Sękowcu na Kremenaros, ale jeśli takie miejsce traktuje się li tylko jako noclegownię na okres kilka dni, to przy moich skromnych potrzebach nie jest źle. Prowadzi je dwóch chłopaków, Jacek i Paweł, z którymi bardzo szybko przeszedłem na „ty”. Paweł jest chyba zapalonym rastafarianinem, ponieważ na głowie ma dredy, a w głośnikach reggae. Ja też lubię taką muzykę, chociaż nie w takim zakresie jak klasyczny rock czy blues. Ale ogólnie atmosfera była miła. Do muzyki w Kremenarosie jeszcze zresztą wrócę.
    Wykąpałem się, założyłem soczewki, patrzę, a tu za oknem świat. Dzień dobry świecie! Dziś jedziemy do prezesa Związku Zbieraczy Kitu.

    Poszedłem więc Pod Caryńską, ale tak siedząc i czekając na Pastora stwierdziłem, że może nie będę przesadzać z tym moim piwskalizmem. Mavo na pewno przywita nas godnie, a wieczorem przecież Zebranie Plenarne. O nie, czas odpokutować poprzednie dni piwem ociekające, czas na moją drogę krzyżową. Idę na Tarnicę!
    Do Wołosatego dostałem się pierwszym samochodem, który jechał w tamtym kierunku. Podwiozła mnie dwójka młodych ludzi, z których jedno to była kobieta, ale za to drugie to mężczyzna. Spotkałem ich później jeszcze na szlaku, jak już wracali z Tarnicy (ja jeszcze trochę posiedziałem na dole, nie chciałem być za szybko w Ustrzykach) i pytali się, czy mają na mnie poczekać, bo będą wracać. To bardzo miłe z ich strony. Podziękowałem i poszedłem dalej. Po dłuższej wspinaczce osiągnąłem szczyt.

    Musiałem tak to sformułować, ponieważ przyszedł czas na dygresję.
    Ładnych już parę latek temu Henryk Sytner z radiowej Trójki (mojej ulubionej) przeprowadzał wywiad z alpinistą. Jedno z pytań zabrzmiało mniej więcej tak:
    -Słyszałem, że ostatnio osiągnął pan szczyt z dwiema kobietami?

    Ja też osiągnąłem szczyt, najwyższy w polskich Bieszczadach. Jeden Panbu ( to taki czeski frazeologizm) wie jak mnie wtedy tam przewiało, prawie tak jak we wrześniu na wetlińskiej, ale teraz przynajmniej nie padało. No i te widoki! Cóż wymyśliłem sobie drogę krzyżową, to mam. Zresztą na takie drobiazgi nie zwracam uwagi. Wkrótce zszedłem z grzbietu, zagłębiłem się w las i spokojnie podążyłem do Ustrzyk.

    Wieczór, KIMB, deszcz, poznanie nowych znajomych i wszystko tak, jak to opisał Stały Bywalec.
    Cóż mogę dodać od siebie. Pierniki toruńskie poszły na pniu. Odebrałem WUKOWĄ Powsimordę, wylosowałem album „Zapomniane Bieszczady”. Imprezę zakończyliśmy z Sebastianem, Anią, która wtedy obsługiwała i Piskal Walker‘em o godzinie... no właśnie, której? W każdym bądź razie jeszcze nie świtało.

    Cóż to jest Piskal Walker? To półtoralitrowa butelka, niegdyś oryginalnie whisky (nie lubię tej rudej wódy na myszach) ozdobiona naklejką Piskal Walker, czyli w wolnym tłumaczeniu Piskal Wędrowycz. Zdobi tę naklejkę postać piechura z beczką piwa podążającą za drogowskazem na Toruń. Oryginalnie ten rysunek, bez toruńskich przeróbek, otwierał trudno dostępny komiks Wampirs Wars. A całość to był prezent od mojego przyjaciela Michała. Tego samego, z którym łazęgowałem po Beskidach.
    Na KIMBie butelka ta zawierała nastojkę (nalewki są na owocach, na ziołach zaś nastojki) miętową na bimberku made in MÓJ TATA. Wątpię czy miała 70 %, ale to najsłabszych taż nie należała.
    Na prośbę Sebastiana Piskal Walker zdobi, mam nadzieję, Matragonę.

    Zrobiło się alkoholowo, ostrzegałem, ale żeby jeszcze bardziej się wam nie pogorszyło natychmiast przerywam pisanie. Do przeczytania w terminie późniejszym...

  2. #2
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,287

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Rozdział VI


    Plan był ambitny. Chciałem podwózką dojechać do Przełęczy Wyźniańskiej, stamtąd na Rawki i zejście do Wetliny, tam nocleg a rano via Przełęcz Orłowicza via Suche Rzeki do Sękowca.
    Do Sękowca muszę dotrzeć, ponieważ mam (o czym jeszcze wtedy nie wiem) Asi 999 napisać przepis na kotleciki piskalowo- bieszczadzkie, a poza tym od poniedziałku mam zarezerwowany domek. No i jak nie odwiedzić sękowieckich dziewczyn!
    Życie jednak skutecznie te plany weryfikuje. Nie tylko te palny, ale plany związane w ogóle z dalszym moim pobytem w Bieszczadach.
    Po pierwsze, jeszcze będąc w Cisnej dowiedziałem się od telefonu ,że sytuacja w pracy mocno się skomplikowała, po wtóre moje środki finansowe, jak to środki finansowe, mocno się skurczyły. To wszystko spowodowało, że pobyt mój tutaj postanowiłem skrócić. Z ciężkim sercem.
    Tymczasem mamy na razie niedzielę 17 maja. Dokładnie za trzy tygodnie usiądę do komputera by opisywać dzisiejszy dzień.

    ***

    Oj, pospałem sobie po KIMBie, pospałem do13. Spakowałem dobytek; doliczając WUKOWĄ Powsimordę i dwa albumy od Recona nielekki plecak nabrał naprawdę słusznej wagi. Zarzucił mnie sobie na plecy i tak razem poszliśmy Pod Caryńską z nadzieją, że Pastor jeszcze jest i podwiezie mnie do Wetliny. O tej godzinie już wiedziałem, że Rawki muszę sobie odpuścić. Niestety Pastora już nie było. Nie mam o to pretensji, ponieważ nie umawiałem się z nim. Jadłem śniadanie do złudzenia przypominające obiad kiedy dosiadł się do mnie Janek, miejscowy, który na KIMBie odpowiedzialny był za ognisko. Postawiałem mu piwo, pogadaliśmy sobie, a kiedy dowiedział się , że mam ogródek postanowił mi wykopać czosnek niedźwiedzi. Czemu nie, rozumiem, kilka krzaczków do poflancowania, ale nie pół reklamówki, jeszcze z ziemią. Jasiu, przepraszam, zostawiłem twój podarunek na miejscu. Z tym czosnkiem w ogóle nie podniósłbym plecaka, nie mówiąc o tym, że nawet nie miałem w nim miejsca. Pożegnałem się z Anią, która też odczuwała KIMBową noc i ruszyłem na podwózkę.
    Jednak każdy samochód, który wyjeżdżał z Ustrzyk skręcał na Wołosate, a te nieliczne, które jechały w pożądanym przeze mnie kierunku nie były zainteresowane podwiezieniem mnie. Cóż było robić, poszedłem do Kremenarosa i przy piwku zacząłem rozmawiać z chłopakami. O muzyce rozmawialiśmy.
    Tak się składa, że jestem zapalonym kolekcjonerem płyt analogowych, okazało się, że chłopaki w schronisku dysponują takim sprzętem. No tak, piwo i dobra muzyka na stosownym nośniku sprawiła, że przestałem się spieszyć do Wetliny. Wytłumaczyłem do czego służy kominek stroboskopowy i jak ustawić obroty talerza, jak wyregulować naciski igły na płytę. Fajnie się zrobiło, za fajnie. Był Izrael, była Fala. Muzyka, na której w nieco młodszym wieku się wychowywałem. Przeglądając winylową płytotekę znalazłem płytę „Śpiewające obrazy” Marka Grechuty. Powiedziałem, że jest to jedyna płyta Grechuty, której nie mam w analogowej dyskografii. Chciałem ją nawet odkupić, ale Paweł był szybszy i ze słowami: To masz ! wręczył mi ten szczególny prezent. To już drugi prezent w dniu dzisiejszym, ale ten dowiozłem szczęśliwie do domu. Dziękuję Pawełku za płytę, jest bardzo dobra, mniam , mniam, prawdziwa uczta. W dodatku, po kolejnej nieudanej próbie wydostania się z Ustrzyk, dostałem inną salę, zaledwie czteroosobową w tej samej cenie. Jak tu nie przyjeżdżać w Bieszczady. Może w przyszłości za sugestią Stałego Bywalca wynajmę pokój w Hoteliku Białym, ale na pewno odwiedzę chłopaków w Kremenarosie.
    Tak to miło spędzałem ostatni dzień w bliskich memu sercu Ustrzykach Górnych...

  3. #3
    Botak Roku 2016 Awatar asia999
    Na forum od
    11.2008
    Rodem z
    jakieś 73 cm od Tarnicy ... w skali 1:1.000.000
    Postów
    1,688

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    ...a kotleciki pewnie zjadł Stały Bywalec... ...w tej czarnej teczce cichaczem wyniósł...

  4. #4
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,227

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Ej Piskal !!!
    ta Twoja pisanina jest tak do głębi prawdziwa !
    Kurcze , nie wiem czy to jest literatura ? nie znam sie na tym.
    ale ja to tak czuję jak bym tam był.
    Dzięki.

  5. #5
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,287

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Cytat Zamieszczone przez don Enrico Zobacz posta
    Ej Piskal !!!
    ta Twoja pisanina jest tak do głębi prawdziwa !
    Kurcze , nie wiem czy to jest literatura ? nie znam sie na tym.
    ale ja to tak czuję jak bym tam był.
    Dzięki.
    Dzięki, tak to miało wyglądać. Wkrótce ciąg dalszy, zostań z nami.

  6. #6
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,287

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Rozdział VII


    Cóż to była za jazda! Nikomu takiej nie życzę. 80-100 km/h nie jest może jakimś szczególnym rekordem, może nie na szosie krajowej, ale jeśli jedzie się wąskimi bieszczadzkimi serpentynami, a do tego pani za kierownicą w tym czasie pisze a sms-a, to resztki włosów mogą się na głowie zjeżyć. Ale zacznijmy może od początku.

    ***

    Noc była koszmarna, chyba najgorsza z dotychczasowych. Mój poKIMBowy kac zahaczał o delirkę. Przyznać muszę, że jeszcze czegoś takiego w Bieszczadach nie doświadczałem. Z ulgą powitałem ranek. Bar w Kremenarosie jeszcze był zamknięty, chociaż słyszałem odgłosy krzątania. O nie! Żadnego piwa! O co mnie posądzacie! Chciałem oddać klucz i zapłacić za nocleg. Oddałem, zapłaciłem, pożegnałem się i poszedłem szukać podwózkowego szczęścia. Nie szukałem długo, kilkanaście metrów powyżej schroniska zatrzymałem fordzika z młodą sympatyczną osobą płci białogłowskiej. Wiem, co sobie teraz pomyślał Stały Bywalec, ale nie to mi było wtedy w głowie. W głowie to ja miałem anarchię i entropię. Wybuch wulkanu Krakatau i zgiełk bitwy pod Little Big Horn. Okazało się, że pani jedzie do Leska. Może być. Pamiętałem, że około południa jest autobus do Zatwarnicy. No i zaczęła się szaleńcza jazda. Wetlina, Cisna, Baligród, Lesko. Samochody załadowane drzewem i wyprzedzanie na trzeciego na wąskiej szosie. Przyjemna trasa, ale nie w moim stanie. Dopiero za Baligrodem przestraszyłem się motocyklisty, który zajechał nam drogę w Wetlinie. Tak opóźnione miałem reakcje. Na szczęście nic się nie stało, refleks kobitki równy był jej brawurze. Nie ukrywam, że z ulgą opuściłem jej autko.
    Dopiero tutaj postanowiłem coś przekąsić i wypić małe piwo z nadzieją, że postawi mnie na nogi. Nie postawiło. Nie ryzykowałem drugiego piwa, nie zaszedłem nawet do Alfa, który jest punktem obowiązkowym w Lesku. Pokręciłem się trochę po mieście, poszedłem znowu na kirkut i tak doczekałem autobusu do Zatwarnicy.

    ***

    Ciekawy jest ten kurs. Autobus z Sanoka jedzie do Ustrzyk Dolnych, tam zatrzymuje się koło budynku PKP i zmienia tablicę na ...Sanok. Wyrzuca ludzi i teraz trzeba czekać na autobus do Zatwarnicy, który też skądyś jedzie. Ten zabiera zbieraninę spod budynku PKP i dopiero podjeżdża na stanowisko. Potem jeszcze postój w Czarnej, dzięki czemu Adam, kolega kierowcy, któremu umknął jeden dzień (był przekonany że jest niedziela) mógł kupić kolejne piwo na kaca. Wiem to wszystko, ponieważ siedział przede mną i głośno rozmawiał z kierowcą. Następnie autobus odbiera dzieci spod szkoły w Lutowiskach i rozwozi aż do Nasicznego, zawraca i dopiero skręca na Chmiel. W sumie z Leska do Sękowca jedzie ponad dwie godziny.

    Sękowiec. Zaprawdę powiadam Wam-tutaj czuję się jak w domu, a w zasadzie jak w domku. W domku nr 2. Nie chciałem tylko dla siebie rezerwować NASZEGO dużego w końcu domku nr 1, ale spoglądałem na niego po sąsiedzku tęsknym wzrokiem.
    Przywitałem się z Ulą( Basi, szefowej akurat nie było) i pomaszerowałem przez mój ulubiony mostek do Zatwarnicy, aby zrobić zaopatrzenie.

    Wyprawy do Zatwarnicy są zawsze wielką niewidomą, czasami kończą się bezboleśnie, a czasami.. powrotem niemal na czworakach. Dziś naprawdę nie miałem ochoty dobijać się alkoholowo. Jedno piwko i spadam z powrotem. Pan Bucek zlitował się nad zbłąkaną owieczką. Pod kultowa wiatą pusto, szczęśliwie się spóźniłem, po libacji została tylko.. niedopita flaszka wódki. Miejscowi tracą formę. Zrobiłem zakupy i rozsiadłem się pod wiatą.

    Jeszcze w stopie próbowałem sobie przypomnieć, czy spakowałem MP3, w Lesku przeszukałem boczne kieszenie plecaka a w domku wybebeszyłem placek i nic. Zawsze gdy opuszczam miejsce noclegu składam pościel w kostkę, w Kremenarosie pościelą przykryłem MP3, której słuchałem w nocy. Ale od czego komórki, spod sklepu zadzwoniłem do Stałego Bywalca, który przebywał jeszcze w Ustrzykach Górnych z nadzieją, że mnie nie zawiedzie i odbierze moją MP3. Nie zawiódł mnie.

    Właśnie- komórki. Cytowany już w tej opowieści Kornel Makuszyński w 1934 (sic!) roku w zbiorze „Śpiewający diabeł” opublikował felieton „Panny niewidzialne” , a w nim...zresztą przeczytajcie sami:

    Dzisiaj automatyczny telefon wygnał na bruk panny pracowite, jutro telefon bez drutu zgruchoce automat telefoniczny, a potem Lucyfer wymyśli taką maszynę, którą będziemy nosili w kiszące kamizelki; kupiec z Gęsiej naciśnie ją, a kupiec z ulicy Piotrkowskiej w Łodzi odpowie:
    -Nu? Co jest?


    1934 rok, niesamowite...

    ***

    Tymczasem wróciłem do domku, zanim pójdę do barku pogadać z Ulą próbuję się trochę rozpakować. Znam ten domek, bo jego bliźniak (nr 3) to był pierwszy domek, jaki wynajmowałem w Sękowcu a w tym jadłem pyszną jajecznicę następnego ranka po poznaniu Darka i Pawła z Warszawy. Jest schludny i przyjemny, ale.. nie jest to domek nr 1, w którym...

    No właśnie. W którym niejedno się działo, co również w swoich relacjach potwierdza Stały Bywalec. No Kaziu, byle do września! Wtedy na pewno znowu zrobię m.in. kotleciki według poniższego przepisu.

    Kotleciki bieszczadzko-piskalskie

    Kotlety sojowe
    Ziemniaki
    Jajka
    Bułka tarta
    Carry
    Bazylia
    Zioła prowansalskie
    Ser żółty
    Olej
    Kostki rosołowe
    Wódka czysta (zalecane: Priwatna Kolekcja lub Chołodnyj Jar Pszeniczny)
    Piwo

    Kotlety gotujemy w rosołkach, ugotowane posypujemy carry, bazylią i ziołami, panierujemy w jajku i bułce tartej, i zapiekamy w plastrach sera. Ziemniaki obieramy i kroimy w plasterki , następnie podsmażamy w niezbyt głębokim tłuszczu na złoty kolor. Całość popijamy wódką i piwem do końca wieczoru, nawet wtedy, gdy kotleciki już się skończą, śpiewając przy tym pieśni legionowe i pieśń „W stepie szerokim”. Poza tym inwencja zależna od obecnych, nastroju, wytrzymałości organizmy i ilości napitków.

    Zgłodniałem, na dzisiaj więc koniec.

    Smacznego...


  7. #7
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Cytat Zamieszczone przez piskal Zobacz posta
    Rozdział VII


    .... Bar w Kremenarosie jeszcze był zamknięty, chociaż słyszałem odgłosy krzątania. O nie! Żadnego piwa! O co mnie posądzacie! Chciałem oddać klucz i zapłacić za nocleg. Oddałem, zapłaciłem, pożegnałem się i poszedłem szukać podwózkowego szczęścia. Nie szukałem długo, kilkanaście metrów powyżej schroniska zatrzymałem fordzika z młodą sympatyczną osobą płci białogłowskiej. ....
    Okazało się, że pani jedzie do Leska. Może być. Pamiętałem, że około południa jest autobus do Zatwarnicy. ....
    i tak doczekałem autobusu do Zatwarnicy. ...
    Ciekawy jest ten kurs. Autobus z Sanoka jedzie do Ustrzyk Dolnych, tam zatrzymuje się koło budynku PKP i zmienia tablicę na ...Sanok. Wyrzuca ludzi i teraz trzeba czekać na autobus do Zatwarnicy, który też skądyś jedzie. Ten zabiera zbieraninę spod budynku PKP i dopiero podjeżdża na stanowisko. Potem jeszcze postój w Czarnej, dzięki czemu Adam, kolega kierowcy, któremu umknął jeden dzień (był przekonany że jest niedziela) mógł kupić kolejne piwo na kaca. Wiem to wszystko, ponieważ siedział przede mną i głośno rozmawiał z kierowcą. Następnie autobus odbiera dzieci spod szkoły w Lutowiskach i rozwozi aż do Nasicznego, zawraca i dopiero skręca na Chmiel. W sumie z Leska do Sękowca jedzie ponad dwie godziny....

    ...
    Piskal! Może się mylę ale.. tak mi się wydaje, że gdybyś złapał okazję jadącą spod Kremenarosa w drugą stronę, to w Zatwarnicy mógłbyś być dużo wcześniej. Pomijam atrakcje po drodze/białogłowa, serpentyny, jazda na trzeciego, kirkut itp./ Tak z perspektywy czasu, co myślisz na ten temat?
    Pozdrawiam
    bertrand236

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Ciuchcia bieszczadzka.
    Przez WUKA w dziale Poezja i proza Bieszczadu...
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 07-06-2012, 17:36
  2. Bieszczadzka wyprawa wiosenna 2011-kwiecian -Maj-Ustrzyki G -Krynica G
    Przez janusz0222 w dziale Wypoczynek aktywny w Bieszczadach
    Odpowiedzi: 21
    Ostatni post / autor: 20-01-2011, 18:10
  3. II Bieszczadzka Wyprawa Zimowa 2011
    Przez PiotrB w dziale Wypoczynek aktywny w Bieszczadach
    Odpowiedzi: 28
    Ostatni post / autor: 18-01-2011, 22:17
  4. Bieszczadzka cisza
    Przez Polej w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 8
    Ostatni post / autor: 22-07-2009, 12:43
  5. Bieszczadzka Góra
    Przez Ajgor w dziale Poezja i proza Bieszczadu...
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 19-01-2005, 12:26

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •