Sobota 16 maja (do wieczora)

A zatem to dziś - główne obrady VIII KIMB !!!
Ale dopiero o godz. 19-tej. Wcześniej również nas czeka ważne spotkanie integracyjne (proszę nie mylić ze szkolnymi klasami "integracyjnymi").
Jeszcze wczoraj ustaliliśmy skład osobowy delegacji KIMB do odbycia oficjalnej wizyty w siedzibie Związku Zbieraczy Kitu w Nasicznem - na formalne zaproszenie Zarządu Głównego ZZK. Skład naszej ekipy wyłoniliśmy wg nieskomplikowanego klucza "kto się rano zgłosi, ten pojedzie", a ostatecznie pojechały 3 pełne samochody: Pastora, Recona1 i Wojtka1121.

Przyjazd był umówiony na godz. 10-tą, a więc Wojtek (najbardziej pedantyczny i punktualny z całego towarzystwa) zmobilizował mającą z Nim jechać ekipę, aby się wyjaiła z hotelu odpowiednio wcześniej. Reszta dotrze tam trochę później, dokładnie im wytłumaczyłem, jak znaleźć w Nasicznem siedzibę kit-związku.
Poczyniliśmy pewne zakupy (przecież nie pojedziemy z pustymi rękami) i wyjeżdżamy.

Po drodze Andrzeja627 naszły wątpliwości, czy aby mam 100% pewności licząc na przyjęcie nas przez Mavo i w ogóle Jego obecność w Nasicznem. Zadzwonić tam teraz nie można ze względu na brak zasięgu telefonii komórkowej, a telefonu stacjonarnego ZZK się jeszcze nie dorobił. Nasz samochód stanowi tylko forpocztę całej wyprawy. "Ty to wszystko, S.B., zaaranżowałeś." Co będzie, jak nic tam nie będzie ?
Odpowiadam z godnością, że wówczas zachowam się jak francuski XIX-wieczny mąż stanu i podam się do dymisji. Ta stanowcza replika jakby uspokoiła mojego rozmówcę, przynajmniej na tyle, że rozmowa zeszła na mijany piękny krajobraz za oknem.

O godz. 10:02, aż nieprzyzwoicie punktualnie, zajeżdżamy pod siedzibę administracji ZZK, a tam już nas oczekują:
1) wielki powitalny banner z napisem "Związek Zbieraczy Kitu wita KIMB",
2) zastawiony stół, a obok przygotowany grill,
3) odświętnie ubrany Pan Prezes, czyli Mavo, niestety bez seksownej sekretarki (przezornie dał jej wolne).

Następuje ceremonia powitania i wzajemnego przedstawiania, oglądamy siedzibę biura, otwieramy pierwsze butelki, następuje też wrzucenie karkówki z niedźwiedzia (upolowanego przez Mavo) na ruszt.
Wkrótce nadjeżdżają dwa kolejne samochody z pozostałą częścią naszej delegacji i sytuacja się powtarza.
Po pewnym zaś czasie krystalizuje się na tyle, że wiemy już, kto pragnie tu dłużej posiedzieć, a kto wpadł tylko na godzinkę.

Z Mavo pozostaje 5 osób: Pastor z Pastorówną, Duch Przeszłości, Andsiejk i autor tego sprawozdania. Pozostali - nie żegnając się z Gospodarzem, który będzie wszak jeszcze dziś na KIMB-ie - jadą zwiedzać jakieś groty, jaskinie, itp. naturalne bieszczadzkie zakamarki.

Siedzimy sobie przed domem, jemy pyszną karkówką, popijamy, czym kto ma ochotę, obserwujemy krążącego nad nami orła. Jest dość ciepło i słonecznie, nieduży i przelotny deszczyk tylko na chwilę wygonił nas z tarasu do wnętrza budynku. Mavo opowiada nam o swoich bieszczadzkich perypetiach, my też coś niecoś na ten temat wiemy, więc wymieniamy się informacjami. Dołącza do nas sympatyczny kolega i zarazem sąsiad Mavo - On też zna dobrze (a nawet bardzo dobrze) Bieszczady, ale nie będę podawał szczegółów Go identyfikujących.
I tak dochodzi godz. 15-ta. Po raz setny upewniając się co do obecności Mavo wieczorem na KIMB-ie, opuszczamy gościnne Nasiczne i wracamy do Ustrzyk Górnych.

Postanowiłem się przed KIMB-em jeszcze zdrzemnąć ze dwie godzinki.

CDN