Zaczęło się jak zwykle w piątek. Jak zwykle mieliśmy wyruszyć wcześnie, zaraz po pracy. I rzeczywiście.. tylko zaraz po pracy to była 21 z minutami. Na szczęście lubię jazdę nocą, a że ostatnio mi się poprawiło, to i podróż była w bardziej komfortowych warunkach. No i szybciej jechałem. Moje poprzednie auta z trudem rozpędzały się do 90 km/h. Liczyłem, że za Warszawą stanę gdzieś przy stacji benzynowej i zadrzemię. Ale jakoś śpik nie nadszedł i ani się obejrzałem, jak byłem w Sandomierzu. No to "za dnia" nie będę spał. To dobre w przedszkolu. Śniadanie w samochodzie, postój tylko na tankowanie i ...
I wreszcie zaczynają się wzniesienia, lasy.. jest za wcześnie na budzenie gospodarzy więc zatrzymujemy się na przełęczy Wyżniańskiej i chłoniemy widoki. Jest piękny ranek, ptaki oszalały z miłości i wyśpiewują trele pod niebiosa. Z jednej strony pierwiosnek w krzakach, z drugiej świergotek pod niebem. Na to wszystko dzwonek sikory i trel zięby. I Połonina w pierwszych promieniach słońca. Jeszcze zamglona.. Jednak odczuwam trudy kilkunasto godzinnej jazdy. Jedziemy do Wołosatego na kwaterę. Pokoik nieduży, z łazienką, w holu aneks kuchenny z dużą lodówką. Wszystko to spełnia nasze oczekiwania. Jest czysto. Prysznic i łóżko. Po kilku godzinach snu wstajemy wypoczęci. Przygotowujemy obiad. Pogoda jest piękna, więc jemy w ogrodzie, obok domu. Znad talerza widok na Caryńską. Jeszcze kawa i coś słodkiego i pora wyruszyć do Ustrzyk. Uprzedzamy Gospodynię, że wrócimy później i ruszamy. W Zajeździe już pomału się schodzą Kongresmeni. Serdeczne powitanie, wielu już wcześniej znałem. Szczególnie miło mi było zobaczyć Bertranda i Renatkę, bo nie byłem pewien czy będą. A tu niespodzianka. O obradach i reszcie nie będę pisał, inni to zrobili już wcześniej. Następnego dnia... cdn
Długi
Zakładki