Ja osobiście widzę szansę w coraz bardziej ożywionych bezpośrednich kontaktach - młodzieży, grup turystycznych, zespołów ludowych itd.
Chodzi mi o kontakty bezpośrednie a nie o oglądanie Ukrainy wyłącznie z okien autokaru, jak jakiegoś rezerwatu.
Widzę szanse także w kontaktach biznesowych (trochę znajomych biznesmenów prowadzi poważne interesy z Ukrainą i nieźle im idzie, Polacy jak mało która nacja potrafią się odnaleźć na tamtejszym trudnym rynku).
I tak się zresztą najczęściej dzieje.
Jeżdżąc na Ukrainę co roku od kilkunastu lat staram się zrozumieć ten kraj i tamtych ludzi.
Mają za sobą bardzo trudną historię, znacznie trudniejszą niż Polacy, bo trudniej jest im odnaleźć tożsamość narodową. Szukają ją między innymi w formach oporu przeciwko Związkowi Sowieckiemu.
Z wielu rozmów jakie prowadziłam wynika, że zdecydowana większość mieszkańców Ukrainy nie interesuje się historią.
A ta niewielka część która się interesuje - po prostu nie wie, jaka rolę odegrało UPA w stosunku do Polaków (nigdzie o tym nie uczą, nie ma też publikacji).
Oni widzą tą formacją jak partyzancką armię narodowo wyzwoleńczą (i faktycznie takie ona miała znaczenie od końca lat 40 aż do lat 60 (bo aż tak długo trwały walki partyzanckie np. na Huculszczyźnie).
Podobnie jak Stały Bywalec widzę szanse we wspólnej komisji niezależnych ekspertów - historyków, która zbada źródła historyczne i opracuje zalecenia dla twórców podręczników do historii w obu krajach.
Nie widzę szans w demonstracjach i innych "pokazowych" akcjach, które nikomu nic nie udowadniają a służą tylko zaostrzeniu stosunków.
Pozdrowienia
Basia
Zakładki