Po kolejnych kilku minutach dochodzimy do rozwidlenia dróg (przy moście nad potokiem z czerwonymi słupkami - fot. 30). W przewodniku o tym miejscu ani słowa, dlatego łatwo o pomyłkę. W tym miejscu należy skręcić w prawo, schodząc z wyraźnej stokówki!!! Znaków tutaj brak i dopiero po ok. 100 metrach dostrzegamy go na jakimś pniu.
Od tej chwili charakter trasy zmienia się diametralnie i łatwo tu o pomyłkę. Mimo, że znajdujemy się na szlaku, znaków tu paktycznie nie ma i trzeba ten odcinek pokonywać z uwagą!
Po pierwsze - my szliśmy w sprzyjającej aurze. Po deszczch spodziewać się tu należy niezłego bieszczdzkiego błotka. Po drugie - W paru miejscach szlak (czy ścieżka) zupełnie zanika i trzeba przedzierać się przez krzaczory "na czuja" - wspomaganie się mapą niewiele da (fot. 31 i 32)). Tak jak wspomniałem, znaki szlaku co jakieś 500 metrów, a w lesie to nie za dużo. Po trzecie - mnóstwo tu śladów dzikiej zwierzyny. Oprócz misia (fot. 33) obydwoje słszeliśmy wyraźne pochrumkiwanie - chyba dziki?
Trzeba parę razy przejść potoki w bród (podobał mi się szalenie 100 metrowy odcinek szlaku, gdzie trzeba iść centaralnie wzdłuż potoku - innej możliwości nie ma). Do tej pory sądziłem, że jest to trasa dla wszystkich, bacznie obserwowałem teren, czy mógłbym przejść ją z dzieciakiem w wózku. Tu ukształtowanie terenu utwierdziło mnie, że nie ma o tym mowy.
Wrażenie odludzia potęguje zupełny brak turystów. Do tej pory oprócz kontroli ze strony słowackich służb spotkaliśmy jedynie trzy osobową grupę w okolicy pomnika. Od tej pory ani żywej duszy, jeśli nie liczyć spłoszonego stada jeleni.
Po ok. 20-30 minutach marszu, po końcowym dość ostrym podejściu ponownie wychodzimy na drogę (uff, jest szlakowskaz - nie pobłądziliśmy). To miejsce to Sedlo Zalomy (fot. 34). Do tej pory mieliśmy dość ostre tempo, gdyż w planach mieliśmy autobus z Runiny do Novej Sedlicy. Tutaj stwierdziliśmy jednak, że trzymając naprawdę szybkie i maksymalne tempo, dosłownie wpadniemy na przystanek w ostatniej chwili. Jako, że nie po to chodzimy po krzaczorach, żeby zaliczyć sztukę dla sztuki w miejscu tym powiedzieliśmy sobie dość! Przystanek, postój, śniadanie (fot. 35) a nie gnanie na złamanie karku.
Po odpoczynku i posiłku ruszyliśmy dalej. Droga zaprowadziła nas do Smerkovicy - nic szczególnego (fot. 36). Tu należy skręcić w lewo (główną drogą).
Po kolejnych kilkudziesięciu metrach trzeba bardzo uważać - należy skręcić w prawo w las. Miejsce bardzo łatwo przeoczyć (50 metrów za krzyżówką!) gdyż o zmianie kierunku szlaku informuje nas jedynie słabo widoczna strzałka na resztkach asfaltu (fot. 37). Miejsce to specjalnie dla Was pokazuje Monika (fot. 38 ). Sądżę, że na jesień (nie mówiąc o zimie), gdy strzałkę przykryją liście, niejeden turysta pomknął dalej, prosto...
Kolejne 50 metrów i znajdujemy się nad przecudownym "jeziorkiem" (fot. 39) i małą kaskadą - woda kryształ - urokliwe miejsce, polecam na postój.
cdn.



Odpowiedz z cytatem
Zakładki