Cóż, właśnie wróciłem z Biesów, stąd niedokończona relacja...
Od "jeziorka" ponownie idziemy lasem. Wciąż dużo śladów zwierzyny, w tym niedźwiedzia (fot. 40). Po kilkunastu minutach wychodzimy z lasu (fot. 41). Oznacza to, że Runina już tuż tuż. Po ok. 200-300 metrach dochodzimy do rozwidlenia drug (przy ambonie po lewej - fot. 42). Idziemy w prawą odnogę, w dół (fot. 43). Za chwilę przechodzimy przez potok - tzw. Taborisko (fot. 44) aby zaraz za nim wyłoniła nam się przepiękna Runińska kotlina (fot. 45).
Już stąd widać Runińską cerkiew (fot. 46) a widok - cudowny - w dole wieś a dookoła Wielki i Mały Bukowiec. Wchodzimy na teren wsi. Pierwszą napotkaną osobę pytamy o knajpę - wiadomo, człowiek nie wielbłąd - napić się musi. Łamaną polszczyzną gość radzi nam skręcić w pierwszą uliczkę w prawo. Faktycznie, zaraz za rogiem spostrzegamy tabliczkę lokalu z wyraźną reklamą piwa Saris (fot. 47).
Słowacy są tu przemili. Oczywiście pierwsze co to kufelek + 50ml (fot.48 ). Nie muszę chyba mówić jak to smakuje po paru godzinach wędrówki w piękącym słońcu. Następnie polsko - słowacka integracja (fot. 49). Jako, że za kołnierz nie wylewam a i Monika też z normalnych ludzi - integracja znacznie się przedłużała.... Tym bardziej, że miejscowi byli nam bardzo życzliwi, a po każdej 50-ce coraz lepiej rozumiałem słowacki.
Uradował nas również fakt, iż niezmiernie sympatyczny właściciel lokalu dysponuje również miejscami noclegowymi. I to w jakiej ceni - 5 euro od osoby! Dodatkowo wspomnę, że przy sobie nie mieliśmy takowej waluty ale wszelkie płatności u Pana Miroslava Hancaka dokonywać można w złotówkach w normalnym i faktycznym przeliczniku!
Zresztą Pan Miroslav dał mi tel. do siebie, celem ewentualnej rezerwcji noclegu (choć raczej nie jest to potrzebne - w całej wsi nie ma turystów a na moje pytanie o ich liczebność dowiedziałem się, że średnio schodzi tu ktoś raz na tydzień). Gdyby ktoś potrzebował tel. proszę o kontakt - wyśle na priv'a.
Warunki w lokum - więcej niż doskonałe. Czysta pościel, 2 łóżka piętrowe (w oddzielnym pokoju) plus 3 kanapy, prysznic, lodówka, czajnik bezprzewodowy, zlew, stół, krzesła, WC, oddzielne wejście wizawi drzwi do knajpy - to też plus (z łóżka do baru jakieś 10 metrów). Jedynym minusem jest brak gastronomi.
Dodatkowo wspomnę, że zapomnieliśmy kupić chleb a to było przecież święto. Gdy matka właściciela to usłyszała sama zorganizowała nam bochenek, za co nie chciał zresztą żadnych pieniędzy.
Zakładki