Trasę przebyliśmy dawno, bo w długi weekend majowy. Ze względu na awarię kompa Moniki aż do teraz nie posiadałem wszystkichb zdjęć, stąd też tak późna relacja. Trasę zdecydowałem się opisać gdyż o szlaku tym w sieci informacji jak na lekarstwo a i przewodniki temat traktują po macoszemu.Ale do rzeczy.
Wsłużonym Kadetem anno domini 1989 ruszyliśmy z Ustrzyk Dln. Po dojechaniu do Roztok Górnych autko pozostawiliśmy na poboczu (w końcu tu nie ma BPN'u) i dalej ruszyliśmy piechotką. Monika swoim zwyczajem pstrykała fotki różnym roślinkom (fot.1), ja otworzyłem Żywca. Już po paru minutach staneliśmy koło tablic informacyjnych na granicy. Z tablic w języku słowackim wyczytać można, że obok znajduje się rezerwat przyrody Spikova (fot.2). Przyznać trzeba, że widok w kierunku Bukovskych Verchów jest z tego miejsca imponujący (fot.3). Na początku naszym oczom ukazało się żródełko. Zamieszkała w nim słowacka żaba, dla potrzeb turystów w zestawie znajdziemy również kubek (fot. 4)
Oczywiście nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie pomylili drogi. Tutaj jednak będąc przekonanym o banalnym charakterze trasy już na samym początku popełniliśmy błąd (poza tym byliśmy zbyt zafascynowani pięknem przyrody aby zwracać uwagę na jakieś tam znaki). Zamiast więc zejść widoczną drogą w dół my kontynuowaliśmy wycieczkę w kierunku wschodnim, to jest wzdłuż granicy tylko jakieś 200 metrów poniżej - dość stromym zboczem (fot. 5 i 6). Na razie jednak o tym nie wiedzieliśmy. Po ok. 30-40 min. marszu doszliśmy do pięknej polany z całym mnóstwem trzmieli (fot. 7). Poranne słońce tworzy tu doskonały efekt (fot. . Na południu piękne Góry Bukowskie (fot 9), ok. 200-300 metrów w górę granica państwa. Tutaj właśnie zaczęliśmy zdawać sobię sprawę, że zbyt długo idziemy na wschód. Dlatego też po kolejnych 10-15 minutach marszu, w momencie gdy doszliśmy do wyraźnej drogi zrywkowej w kierunku południowym postanowiliśmy w nią skręcić. Charakterystycznym "zjawiskiem" na tej krzyżówce są drewniane, prowizoryczne ławeczki i stoliki - jak podejrzewamy miejsce odpoczynku miejscowych pracowników leśnych (znajdują się one około 50 metrów od drogi). Wyrźne obniżenie terenu doprowadziło nas do stokówki (jakieś kolejne 20 minut - fot. 10).
Tu na ostrym zakręcie wspomnianego traktu po raz pierwszy wyciągnąłem mapę i przewodnik. Błądzenie błądzeniem, ale nie miałem specjalnej ochoty na tłumaczenie się słowackim pogranicznikom co robimy w Parku Narodowym poza szlakiem. A przyjemność taka, jak sądzę, mogłaby być "nieco kosztowna". Tutaj muszę się pochwalić swoją wiedzą w zakresie kartografi (). Otóż mimo wyraźnych sugestii Moniki aby skręcić w lewo, byłem zdecydowany i wziąłem to na swoją odpowiedzialność aby pójść jednak w prawo. Fakt, miejsce jest tu nieco mylące, gdyż droga robi to ogromny łuk i przez chwilę wydaje się, że idzie się w zupełnie złym kierunku. Jednak studiując dokładnie mapę, widać wyraźnie, że skręcając w lewo coraz bardziej zagłębialiyśmy się na dziko w Narodny Park Połoniny.
cdn.
Zakładki