Henryk Nicpoń, Tajemnice Soliny, PIKiM, Rzeszów 2009

Plakat wieszczący to dzieło głosi: "Kultowa książka".
Jak książka, która ma pierwsze wydanie, ledwo wyszła z drukarni może być "kultowa"? Myślę że to możliwe... Marketing rządzi się własnymi prawami. Książka będzie się sprzedawała bo tytuł niczym zaklęcie z "Faktu" będzie przyciągało uwagę.
Tak źle napisanej książki dawno nie czytałem. Autor zastosował pewien zabieg wymieszania faktów z fikcją - powoduje to że zaledwie jedna piąta tej książki ma coś ciekawego do przekazania, cała reszta to szyta grubymi nićmi historia dwóch kobiet: Mychaliny Datkowej i Tekli Zawiłykowej, które niby istniały naprawdę i są odpowiedzialne za wszystkie nieszczęścia związane z budową zapór. Istnieć mogły (po akcji Wisła to mało możliwe), ale bardziej to konfabulacje autora, który wyszukał dodatkowo jakieś zwyczaje bojkowskie i wplątał to w całą historie (dodatkowo podpiera się nazwiskami znawców tematu we wstępie).... Bardzo nędznie to wyszło.
Książka o takim tytule mogła być ciekawą skarbnicą wiedzy... stało się jednak inaczej książka ta bardziej przypomina "Lewiatana królowej Bony", niż "Za wrotami cudów"... Szkoda... temat ciągle czeka opracowania.
Wydawało mi się że w tej książce będzie można coś poczytać o tzw. mafii bieszczadzkiej, lub będę mógł znaleźć statystykę "skoków" i utonięć...
Książka mocno rozczarowuje.
Kultowo będzie się sprzedawać - na deptaku w Solinie.