Pokaż wyniki od 1 do 10 z 134

Wątek: Zimowa ekspedycja 2010

Widok wątkowy

  1. #11

    Domyślnie Odp: Zimowa ekspedycja 2010

    Dzień drugi wyprawy, niedziela.
    W nocy trochę dosypało śniegu.
    Nie mamy termometru (błąd), ale w nocy było chyba znośnie, co prawda Czapa i Diabeł mają pozamarzały buty (o dziwo moje nie zamarzły???). Wydaje nam się, że temperatura spadła niedużo poniżej -10st.C., może do -15.
    Wstajemy wcześnie, jest jeszcze ciemno.
    Toaleta, śniadanko i po peciku i już jesteśmy gotowi na zmierzenie się z Chryszczatą.
    Po końcówce dnia poprzedniego nabawiłem się małej kontuzji.
    W dziwny sposób przeciążyłem kolano, chyba od wyjmowania rakiety spod śniegu.
    Bolało jak diabli tylko przy podnoszeniu nogi.
    Dopracowana później technika marszu w rakietach pozwoliła mi uniknąć bólu. Gorzej było w namiocie, gdy trzeba było uginać kolana.

    Ale do rzeczy.
    Wyruszyliśmy dalej po godz.7.
    Im bliżej wierzchołka Chryszczatej tym mniej śniegołomów, śniegu jednak ciągle mnóstwo.
    Szliśmy wzdłuż osuwiska, starając trzymać się oznakowań na drzewach.
    Nie zawsze się to jednak udawało.
    Na początku prowadził Diabeł, później ja przejąłem inicjatywę.
    Sen dobrze mi zrobił i nawet kontuzja kolana nie dokuczała.
    Czułem się na siłach wypić piwo wieczorem w Cisnej.
    Brnęliśmy więc tak przez zaspy i śniegołomy już dość długo, a wierzchołka wciąż nie było widać.
    Dopiero ok. godz. 11 pojawiają się znajome gęste choinki zwiastujące, że jesteśmy tuż tuż
    Na cmentarzu się co prawda nie pali papierosów, ale nie mogliśmy się powstrzymać.
    Po peciku i uskrzydleni wpadamy pod wieżę.
    Wreszcie Chryszczata!!!
    Dawno tu nie byłem. Są ławki i stolik, dobre miejsce na biwak.
    W warunkach bezśnieżnych, nawet z dużym obciążeniem dotarcie z górnego jeziorka na Chryszczatą nie zajmuje więcej niż godzinę.
    Nam to podejście zajęło od wczorajszego dnia ok 6h!!!
    Natura weryfikuje wszystko.
    Ale nadal jesteśmy dobrej myśli i mamy jeszcze nadzieję na nocleg bliżej Cisnej.

    Pamiątkowe fotki i trzeba ruszać.
    Na wierzchołkach śnieg przewiany i zmrożony. To dobrze zwiastuje na pozostałą część trasy.
    Dalej Działem, torujemy na zmianę z Diabłem.
    Czapa idzie ostatnia, coś jest nie tak, ale że to "Zosia-Samosia", to się nie przyznaje i o pomoc nie prosi
    I tak po godzinie marszu zostaję sam na szpicy, a przewaga nad towarzyszami zaczyna się powiększać.
    Trasa nieco lepsza, mniej powalonych drzew, ale śniegu coraz więcej.
    Rakiety się przydały, a tak długo zwlekałem z ich zakupem.
    Pomimo tego, że się zapadam do połowy łydki, mogę poruszać się w miarę sprawnie.
    Pogoda jest ładna i mroźna. Temperatura w granicach -15 st.C.
    Idę na szpicy torując szlak. Moja przewaga nad resztą grupy wzrasta.
    Na początku jesteśmy w zasięgu wzroku, później głosu, ale gdy robiąc 15min. przerwy nie widzę ani nie słyszę moich kompanów postanawiam zrobić postój na popas.
    Zaczął wiać przenikliwy, mroźny wiatr. Wyszukuję miejsce w dolince za dwoma pokaźnymi bukami, zdejmuje plecak i rakiety.
    Osłonięty pniami postanawiam coś zjeść na szybko.
    Nasz szybko w menu mam tylko chleb razowy i zamarznięte pasztety.
    Nie chce mi się gotować więc ciepłem swoich palców nabieram pasztet jak widelcem.
    Smakuje rewelacyjnie. Jest zamarznięty.
    Gdy kończę opakowanie nadchodzi reszta grupy, a moje palce zaczynają boleć i szczypać.
    Trzeba je szybko ogrzać.
    Zapomniałem niestety zabrać termosu (nigdy tego błędu więcej nie popełnię) więc jestem zdany na zapasy płynów moich przyjaciół.
    Odpoczywamy jeszcze chwilkę, inhalujemy z Diabłem płucka i wyruszamy.
    Ponownie zajmuję miejsce torującego i ponownie moja przewaga nad resztą szybko się powiększa.
    To chyba ten zamarznięty pasztet dał mi takiego kopa, o inhalacji nie wspominając
    Opanowanie techniki poruszania się na rakietach i zmęczenie Czapy i Diabła, też się do tego przyczyniło.
    Moja przewaga wzrasta dramatycznie. Nie świadom tego posuwam się dalej.
    Dzisiaj już się z przyjaciółmi nie zobaczę...

    cdn...
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Wyżej wymieniony post wyraża moje zdanie w dniu dzisiejszym, być może takie samo będzie w dniu jutrzejszym, jednakże zastrzegam sobie prawo zmiany zdania w każdym momencie bez podania przyczyny :)

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Parszywa 7 - nasza zimowa ekspedycja
    Przez sztomp w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 8
    Ostatni post / autor: 03-09-2013, 17:41
  2. Zimowa wędrówka.
    Przez Basia Z. w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 25
    Ostatni post / autor: 20-04-2012, 13:48
  3. Zimowa Ślęża
    Przez tidżej w dziale Turystyka nie-bieszczadzka
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 19-03-2012, 15:59
  4. 26 września. Ekspedycja karna (nieudana)
    Przez Stały Bywalec w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 6
    Ostatni post / autor: 21-10-2004, 22:06
  5. Zimowa pora
    Przez asiczka w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 4
    Ostatni post / autor: 24-12-2002, 00:56

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •