Strona 1 z 2 1 2 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 15

Wątek: Sprawozdanie Stałego Bywalca

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,504

    Domyślnie Sprawozdanie Stałego Bywalca

    Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 31.08.02 - 21.09.02.
    No i tak wpadłem we własne sidła. Kiedyś, jeszcze jako Prezydent Forum, wymagałem od innych pisania sprawozdań z pobytu w Bieszczadach. Teraz więc samemu nie wypada wymigać się od tego obowiązku, tym bardziej, że już mi przypomniał o nim Lupino - kandydat (przeze mnie zgłoszony !) na nowego Prezydenta.
    Z góry ostrzegam, że sprawozdanie jest b. długie (osoby preferujące krótkie posty mogą je sobie śmiało odpuścić). Podzieliłem je na 6 rozdziałów, z których każdy zawiera omówienie innego tematu. A owe wątki tematyczne to: podróż tam i z powrotem, pogoda, wycieczki, Kongres, towarzystwo, czas „wolny”.
    No to ad rem. .Tym razem więc nie chronologicznie, lecz tematycznie.

    Temat 1. Podróż tam i z powrotem.

    Tam: 31.sierpnia. Wyjazd z Warszawy o godz. 10:15. Żona stała przy samochodzie (pilnowała), a ja znosiłem rzeczy z mieszkania, w tym koszyk z kotką. „Państwo wyjeżdżacie na urlop ?” - pyta mnie sąsiadka. Nie, jadę sam. „Tylko z kotkiem ? Bez żony i córki ?” - dopytuje się wścibska niewiasta. Bez nich. One nie zasłużyły. Tak odpowiadam, a żona na szczęście tego nie słyszy.
    Potem podróż przez Lublin (tylko ok. 30 km dalej niż przez Radom). W Garwolinie mało nie oberwałem drzwiami od jakiegoś gamonia, który ich w swoim samochodzie nie domknął, więc mu się otworzyły na skrzyżowaniu. Szybko odbiłem w prawo i tak uniknąłem stłuczki. W Lublinie odbieram szwagra - brata żony, który chyba dostał od siostry tajne zadanie upilnowania mnie przed Asiczką. Cała familia wyległa na parking, aby nas pożegnać. Tak pobłogosławieni już bez przeszkód dojechaliśmy do Sękowca ok. godz. 18:30. Przed Leskiem jakiś objazd z powodu remontu mostu.
    W Sękowcu przywitanie z p. Basią, znoszenie rzeczy na piętro leśniczówki, instalacja kuwety i nakarmienie mojej kociej piękności. Potem formalności finansowe, rozpakowanie się, poukładanie rzeczy, omówienie jutrzejszej trasy, po dwa piwka i spać. Szwagier się dziwił, że mu pozostawiam ładniejszy pokój (z kominkiem, rogami i futrami), sobie biorąc pokój po drugiej stronie, trochę większy, lecz bardziej standardowy. Jego zdziwienie trwało jednak dość krótko. Miał bowiem z okna piękny widok na las i góry, ale też i na psi kojec, w którym dwa duże psiska (Boss i Kia) w nocy pracowicie zarabiały na poranną miskę. A miały na co szczekać, w nocy podchodzą tu wilki i jelenie.

    Z powrotem: 21 września. Znoszenie rzeczy (i kota) do samochodu w deszczu. Przed Lutowiskami rzygał kot, a przed Równią (na trasie skrótu z ominięciem Ustrzyk Dln.) szwagier. Kotka napasła się rano trawą jak owca, a w przypadku szwagra poskutkowało połączenie kaca piwnego i choroby lokomocyjnej (cierpi na nią od 5 lat, po narkozie operacyjnej). Przestało padać dopiero przed Rzeszowem. W Lublinie krótkie pożegnanie ze szwagrem i dalej w drogę. Powrót do Warszawy ok. godz. 18:30, bez przygód. Za Lublinem już „jak na skrzydłach” - to zasługa szerszej drogi, toyoty corolli (model liftback, r. 1999) i dwóch red bulli (faktycznie dodają skrzydeł).

    Temat 2. Pogoda.
    Takiej typowej złotej polskiej jesieni w zasadzie nie było. Do 10 września przedłużenie pogody letniej. Temperatura znacznie powyżej 20 st. Łażenie w koszulach z krótkimi rękawami. Szwagier nawet świecił torsem, dopóki nie opadły go wielkie pająki w drodze do Krywego.
    7 września potajemnie spotkałem się z Asiczką w Dwerniku - ot taki przedkongresowy rekonesans. To właśnie wtedy T.B. miał szansę nas spotkać. Ej T.B., T.B. ! Nie mogłeś nam mejla wcześniej wysłać ? Dokładnie tydzień przed I Kongresem, też w sobotę, o tej samej godzinie, dokonaliśmy z Asiczką lustracji, uprzedziliśmy szefową „Piekiełka” i zamówiliśmy większą ilość pierogów. Przy drugim piwku zaczęło padać. Taki przelotny deszczyk, nic jeszcze nie wskazywało załamania pogody.
    Załamanie takowe nastąpiło natomiast 11 września, gdy ze szwagrem - rekonwalescentem (szczegóły później) wybraliśmy się do Sianek. Już na parkingu w Bukowcu się zachmurzyło. Ulewny deszcz złapał nas za cmentarzem w Beniowej, jeszcze na odkrytym terenie. Biegiem do lasu. Pod dużymi, starymi świerkami wschodnio - karpackimi staliśmy pół godziny, chroniąc się przed ... gradem (wielkości grochu). Gwałtownie się też wtedy ochłodziło.
    I z lipcowo - sierpniowej aura zrobiła się październikowo - listopadowa (polski wrzesień gdzieś się zawieruszył). 12 września zaczęło solidnie padać, wiał zimny wiatr, temperatura w południe „aż” 8 st. I tak było, z wyjątkami, do końca mojego pobytu. A te wyjątki to 14 września (od 10 - tej rano aż do późnego wieczora piękna słoneczna pogoda, temp. ok. 18 st., zatem Kongres i pod tym względem się udał), 18 września (pogoda „w kratkę”), 19 i 20 września (tylko małe zachmurzenie, raczej słonecznie przez cały dzień).
    21 bm. (dzień wyjazdu) znów lało. Osłodziło to nieco gorycz wyjazdu.

    Temat 3 (najważniejszy). Wycieczki.
    Szanowni Czytelnicy proszeni są o rozłożenie mapy.

    1 września (niedziela).
    Sękowiec - Hulskie (ścieżką nad Sanem, potem nad potokiem Hulski) - Ryli (na przełaj na ten „szczyt”) - Krywe - Zatwarnica (stokówką) - Sękowiec. Ok. 20 km.
    Piękna, upalna pogoda. Obeszliśmy całe Krywe, wstąpiliśmy do schroniska Akademii Medycznej z Lublina. Byli tam tylko organizatorzy - tymczasowi administratorzy z AM. Poszukują stałego zarządcy, który by tam ciągle mieszkał i pilnował baraku. Za jakieś głodowe wynagrodzenie, ale mieszkanie - darmo. Czytają naszą listę dyskusyjną. Kiedy się przyznałem, że jestem SB, znalazło się dla nas piwo. Poczułem smak sławy. W drodze powrotnej modlitwa w ruinach cerkwi w Krywem (w końcu była to niedziela, a w niedzielę chodzi się do kościoła !). Początek „nożnych” perypetii szwagra, opisanych w przedostatnim wątku (temacie).

    3 września (wtorek).
    Dojazd do Tarnawy Niżnej. Pogoda nadal wymarzona. Potem trasa: Tarnawa N. - Dźwiniacz Grn. (cmentarz) - Torfowisko Dźwiniacz - Torfowisko Łokieć - skręt w lewo do leśnej drogi, potem znów w lewo, spacer lasem, znów w lewo (powrót do cmentarzyka), a potem w prawo i cały czas nad Sanem, aż do drogi z Bukowca do Tarnawy. Widzieliśmy żmiję. Jeszcze kilkaset metrów tą drogą i już jesteśmy przy samochodzie. Całość - ok. 16 km. Szwagier „wysiadł” z powodu kontuzji (szczegóły - temat nr 5).
    W drodze powrotnej obiadokolacja - pstrąg w Mucznem. Szwagier pocieszył się 3 piwami, a ja byłem skazany na pepsi colę.

    5 września (czwartek).
    Sękowiec - most na Sanie w Studennem (cały czas na północny zachód leśną drogą równoległą do Sanu, przy której znajduje się punkt widokowy, trafnie odgadnięty przez MarkaM) - przejście przez ten most i zaraz, też nad Sanem, skręt w lewo na starą drogę do Tworylnego - Tworylne - Krywe (bajeczne krajobrazy przy bajecznej pogodzie !) - Zatwarnica (stokówką), a potem już do Sękowca, wstępując w Sękowcu do sklepu „Pod Lipką” na piwo.
    Łącznie ok. 30 km - solo. Kontuzjowany szwagier pozostał w domu z kotką. Znów „zahaczyłem” w Krywem o schronisko AM z Lublina i znów poczęstowano mnie piwem. Jest to w zasadzie dom pracy twórczej medyków, ale pełni też funkcję ogólnodostępnego schroniska.

    6 września (piątek).
    Samochodowa „wycieczka” ze szwagrem do ośrodka zdrowia w Lutowiskach i apteki w Czarnej.

    7 września (sobota).
    Sękowiec - Chmiel (stokówką pod Otrytem) - wejście z Chmiela na Otryt do Chaty Socjologa - zejście do Dwernika - rendez vous z Asiczką (przygotowanie Kongresu) - Nasiczne - Sękowiec (stokówką). Znów solo. Trasa ok. 28 km. Powrót już po ciemku (na szczęście miałem latarkę). To skutki zasiedzenia się w Dwerniku i wpatrywania w oczy Asiczki. Piękny kościółek w Dwerniku, zmontowany z materiałów porozbiórkowych cerkwi w Lutowiskach.

    9 września (poniedziałek).
    Sękowiec - kilka km stokówką w kierunku Nasicznego - skręt w prawo, wejście na Magurę i Dwernik Kamień - zejście do Nasicznego - tuż przed Nasicznem skręt w prawo na nieoznakowaną ścieżkę, prowadząca aż do potoku Hylaty - wodospad na Hylatym - Zatwarnica - Sękowiec. Też solo, ok. 25 km. Na Dwerniku Kamieniu zbójcy gromadzili kiedyś zrabowane konie. Ładny, ale malutki, wodospad na Hylatym. Dzielny szwagier wyszedł mi na przeciw, dokuśtykał aż za ten wodospad.

    10 września (wtorek)
    Podróż (we dwóch) samochodem po całej obwodnicy. Zwiedzanie Polańczyka, Soliny i Ustrzyk Grn. W Polańczyku znalazłem kafejkę internetową i wszedłem na Forum, przesyłając Wam pozdrowienia. Jak widać nie był to zły pomysł, gdyż później skorzystała z niego słynna woltyżerka - Szaszka.

    11 września (środa).
    Samochodem do Bukowca. Potem wycieczka: Bukowiec - Beniowa - Negrylów - Sianki (Grób Hrabiny) - punkt widokowy na Sianki (ukraińskie) - powrót do Negrylowa tą samą trasą, a dalej już drogą aż do Bukowca (nie przez Beniową). Ok. 24 km. Znów ze szwagrem. Prosił mnie o wybór „płaskiej” trasy, no to ją dostał. Miałem parę wariantów, w zależności od stanu jego pięty. Awaryjnie zakładałem nawet powrót od razu z Beniowej. Ale Wiesio wrócił już do formy, a nawet się zasłużył dla całokształtu mojej turystyki. Poważnie. Wstyd się mi bowiem przyznać, ale ja swoje wcześniejsze „workowe” wycieczki kończyłem zawsze na Grobie Hrabiny. Dalej mi się nie chciało już chodzić. Teraz szwagier namówił mnie na pójście jeszcze na punkt widokowy, za co jestem mu b. wdzięczny. Piękne widoki na ruską stronę (ruską, bo Ukraina to przecież dawna Ruś).
    Załamanie pogody, o czym już opowiedziałem.

    13 września (piątek).
    Zimno i leje. Ale trzeba jakoś zagospodarować, czymś zająć, Adama i Anię - moich gości z Warszawy (przyjechali dzień wcześniej o 23:30). Zatem podróż samochodem do Kalnicy. Potem krótki spacerek: Kalnica - Jaworzec (Moskałówka) i z powrotem. Razem ok. 7 km, licząc od parkingu przy ośrodku wypoczynkowym KWK Bogdanka. Potem w domu zaprosiliśmy naszych gości na traperską obiadokolację (oczywiście po trapersku też odpowiednio zakropioną).

    14 września (sobota).
    Cud. Jednodniowy powrót ładnej pogody. Trasa dość skomplikowana: Sękowiec - stokówkami na północny zachód (!) aż do skrzyżowania z niebieskim szlakiem - przejście tym szlakiem w zasadzie całego Otrytu aż do Chaty Socjologa - zejście do Dwernika - knajpa „Piekiełko” (teraz już „Kongresowa”). Ok. 22 km. Poszliśmy w czwórkę, lecz przed Chatą Socjologa wytłumaczyłem szwagrowi, jak ma dalej prowadzić tych świeżych ceprów z Warszawy i Radomia (zaczęli trochę odstawać), a sam - z górki na pazurki do Dwernika na Kongres. Spóźniłem się dokładnie 28 min., a nie ponad 30, jak Piotr napisał na Forum. Moje towarzystwo dotarło na Kongres w godzinę po mnie. Wcześniej odpoczęli przy Chacie Socjologa, a potem ... skarżyli się na trudne zejście z Otrytu.
    Powrót do domu zabezpieczyła nam p. Basia, która przyjechała po nas, gdyż nie mogła dopuścić, aby Jej stałym gościom coś się przydarzyło. Przygotowała też jeden domek (również z darmowym dowiezieniem samochodem) dla kongresmenów. Na próżno - nikt nie skorzystał.

    15 września (niedziela).
    Leje, zimno, więc nici z umówionej z Lupino wycieczki do Strzebowisk i na Jasło. Zamiast tego podróż samochodem do Polańczyka (Adam nigdy tam nie był, a Ania jeszcze za Gierka). Spacer przez cały półwysep, potem dobry obiad w knajpce „Pod Malwami”. Polecam szczególnie zupę „kociołek bieszczadzki”. Po powrocie pożegnalna kolacja w domku Adama i Ani. Gospodarz był trochę wstrzemięźliwy w trunkach (nazajutrz cały dzień jazdy), lecz ja - niekoniecznie. Piec (kaloryfer) olejowy czyni cuda - w domku campingowym było cieplej niż w murowanym budynku leśniczówki. Szwagier pozostał w domu, odchorowywał podróż samochodem na pokongresowym kacu (długo się więc tym smacznym obiadem z Polańczyka nie nacieszył).

    18 września (środa).
    Sękowiec - Zatwarnica - Suche Rzeki - Przełęcz Orłowicza. I z powrotem tą samą drogą. Łącznie ok. 20 km. Do godz. 14-tej nie padało. Deszcz był natomiast powodem rezygnacji z ambitniejszego wariantu - pójścia w lewo Połoniną Wetlińską i zejścia do Suchych Rzek końskim szlakiem.
    Szwagier naprawdę nieźle łazi, gdy nie jest kontuzjowany. Noga mu się ładnie goi, opanował też sztukę robienia małego, nie uwierającego opatrunku. Tuż za schroniskiem w Suchych Rzekach jest strzałka na Przełęcz Orłowicza z informacją o czasie wejścia: półtorej godziny. My szliśmy godzinę i 10 minut. Wyprzedziliśmy jakichś ludzi, którzy wyszli ze schroniska przed nami, a potem ich spotkaliśmy w drodze powrotnej (jeszcze wchodzili). A przecież my na przełęczy trochę zabawiliśmy: wypiliśmy po piwie i odbyliśmy z komórek rozmowy z szanownymi małżonkami. Przy okazji szwagier pouczył jakiegoś obecnego tam „konsumenta”, że kartonik po napoju to się zabiera ze sobą, a nie wyrzuca. Wręcz wydał mu polecenie podniesienia go. Była chwila napięcia, ale ponieważ Wiesiek ma wygląd starego zabijaki (i jest nim w rzeczywistości), polecenie to zostało, wprawdzie z ociąganiem się, ale wykonane.
    Odrębny temat to schronisko w Suchych Rzekach, czynne przez cały rok. Naprawdę warte odwiedzenia. Świetna, kameralna baza wypadowa na Połoninę Wetlińską, jakże odmienna od hałaśliwej Wetliny po drugiej stronie gór. Na upartego do Suchych Rzek można nawet dojechać od strony Zatwarnicy - znak zakazu wjazdu (figurujący na niektórych mapach) jest już nieaktualny. Szlaban z drogi zdjęto m.in. dzięki staraniom sympatycznej pani prowadzącej to schronisko. Ale droga tam taka, że bez obawy - najazdu turystów nie będzie. W schronisku kupiliśmy bilety wstępu do BdPN i wypiliśmy po kawie. Opowiedzieliśmy ww. pani o niedawnym naszym Kongresie. Zadała tylko jedno pytanie: dlaczego nie zorganizowaliśmy go u niej.

    19 września (czwartek).
    Sękowiec - Chmiel (stokówką pod Otrytem) - Sękowiec (powrót szosą prowadzącą do Zatwarnicy). Ok. 12 km. Spacerek. Lekka poprawa pogody. Oszczędzamy siły na następny (już ostatni !) dzień.

    20 września (piątek).
    A jak piątek, to co ? Oczywiście - dyżur w knajpie w Dwerniku (sam to kiedyś wymyśliłem). W poprzednie piątki (6 i 13.09.) tam nie byłem, więc jako zdyscyplinowany uczestnik naszego Forum muszę pójść na dyżur teraz.
    Przebyta trasa: Sękowiec - kilka km stokówką w kierunku Nasicznego - skręt w prawo, wejście na Magurę i Dwernik Kamień - zejście do Nasicznego - Nasiczne - Dwernik - Chmiel - Sękowiec (szosą). Ok. 25 km. Ładna pogoda. Zatem wszedłem drugi raz na Dwernik Kamień - tym razem ze szwagrem, będącym już w świetnej formie. Ze szczytu przepiękny widok na połoniny. Spotkaliśmy tam sympatyczną parę; dziewczyna przyznała się, iż weszła tam, mimo że jest „przy nadziei”. Potem minęli nas (jadąc samochodem z Nasicznego do Dwernika, bezskutecznie proponując podwiezienie), a w Dwerniku spotkaliśmy się trzeci raz - w knajpie na pierogach.
    W „Piekiełku” zjedliśmy po porcji pierogów (tak smacznych, iż proponuję nową nazwę kulinarną: pierogi dwernickie) i wypiliśmy po 3 piwa. Przebywaliśmy tam od 14-tej do 15:30. Nikt oprócz nas na dyżur nie przybył. Po cichu liczyłem, że może Szaszka oraz Barszczyk z Duszewojem się pofatygują.
    W drodze powrotnej zahaczyliśmy o sklep w Chmielu, w którym ja ograniczyłem się już tylko do 1 browarku (ze względu na jutrzejszą, całodzienną podróż samochodem). Szwagier - ciut więcej.
    A na ostatnim odcinku Chmiel - Sękowiec (dokładnie 4 km) urządziliśmy sobie prawdziwy marszobieg. Odcinek ten pokonaliśmy w 35 minut, a przecież byliśmy już po całym dniu wędrówki. Szliśmy równo i ze śpiewem na ustach. Szwagier jest b. dobrym chodziarzem, szkoda, iż wcześniej nabawił się kontuzji lekceważąc moje rady (vide temat nr 5 - towarzystwo).
    Po powrocie okazało się, iż - o dziwo - otwarty jest bufet ośrodka w Sękowcu. P. Basia gościła w nim kilku młodych facetów zajmujących się poszukiwaniem militariów na tych terenach (głównie z okresu I Wojny Światowej). Byli w moro, mieli jakiś sprzęt specjalistyczny, poczuliśmy w nich bratnie dusze. Wkrótce okazało się, iż jeden z nich zna dobrze syna szwagra, więc ten (szwagier, a nie syn) zaczął się z nimi piwnie integrować. Uciekłem, aby też nie ulec pokusie (następnego dnia podróż !). Szwagier został z nimi dłużej, potem - gdy wracał - oświetlali mu drogę strzelając z rakietnicy. No, ale to piwko szwagrowi jednak zaszkodziło (vide temat nr 1).

    Temat 4 (jeszcze ważniejszy, niz ten poprzedni najważniejszy). Kongres.
    Przepraszam Cię Darku, ale dopuściłeś się „strasznego niedbalstwa”: zapomniałeś zabrać z „Piekiełka” listę obecności uczestników Kongresu, którą Tobie, jako „interrexowi” (do czasu wyboru nowego Prezydenta Forum) wręczyłem. Oto więc ona, wg kolejności wpisów:
    1. Stały Bywalec - Warszawa.
    2. Asiczka - Lesko.
    3. Admin - Czarna.
    4. Stachu Strzyżewski - Lesko, www.bieszczadyonline.com.
    5. Piotr Sz. - Opole (Bieszczady Serwis).
    6. J. Lupino - Olkusz.
    7. A. Lupino - Olkusz.
    8. Kacper - Lublin.
    9. Ania - Radom.
    10. Adam - Warszawa.

    Tyle już napisaliście o Kongresie, cóż mam jeszcze dodać ?

    Tematu „stonki” nie poruszaliśmy - ze względu na nieobecność Michała przełożyliśmy go na następny rok. Za to przyjęliśmy jednogłośnie uchwałę w sprawie podziękowania dla Admina za jego codzienne trudy związane z prowadzeniem tej listy dyskusyjnej. W końcu gdyby nie On, to i Forum, a więc i Kongresu, by najzwyczajniej w świecie nie było.
    Na początku obrad obwieściłem, iż celem Kongresu jest możliwie pełna integracja. Sądzę, iż został on osiągnięty w 100%. Pomogły w tym: piwo z beczki, góralski zajzajer, którym zostaliśmy poczęstowani przez Asiczkę (kandydatkę na Panią Prezydent), szampan i jakieś wińska zakupione z bufecie. Biedni kierowcy, tylko się patrzyli ! Za to Lupino, jak przystało na kandydata na Prezydenta, okazał się przewidujący i przybył ze swoją piękniejszą połową, która też się tylko oblizywała, jako że czekała ją trudna rola kierowcy.
    Zmieszanie owych trunków spowodowało, że następnego dnia wprawdzie kaca nie miałem (no, może niewielkiego), ale aż do wieczora czułem lekkie mrowienie w dłoniach. Kacper (czyli Wiesiek, szwagier) - takoż. Szwagier miał również potężnego kaca, spotęgowanego po jeździe samochodem.
    Już teraz sugeruję przyszłemu Prezydentowi, aby przyszłoroczny kongres zorganizował też w jakiej typowej, zapadłej bieszczadzkiej dziurze, jednakże z zapleczem noclegowym na miejscu. Aż żal było patrzeć na cierpienie kierowców !
    Na Kongresie umówiliśmy się z Lupino, iż następnego dnia przyjeżdżamy do Niego, do Strzebowisk, i wchodzimy na Jasło. Plany te zniweczyła fatalna od rana pogoda. Ja nawet chciałem tam pojechać, ot tak, w celach towarzyskich, ale szwagier i moi znajomi wybili mi to z głowy, argumentując, że wobec beznadziejnej pogody pp. Lupino na pewno wcześniej wyjadą z powrotem do Olkusza (przyjechali tylko na weekend, specjalnie na Kongres). Jak wyczytałem później na liście, podobne motywy kierowały Piotrem, który także zrezygnował ze wspólnej pokongresowej wycieczki.

    Temat 5. Towarzystwo.
    Trochę zawiodłem się na szwagrze. Był faktycznie w dobrej formie, którą zachowuje dzięki regularnie uprawianej kulturystyce i jeździe na rowerze. To taki old boy (54 l.), były komandos, potem też „mundurowy”, bardzo duże znaczenie przykłada do sprawności i wytrzymałości fizycznej. Nawet trochę maniak pod tym względem. Zatem zapowiadało się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Ja, Stały Bywalec, wicher stepowy, postrach niedźwiedzi bieszczadzkich, czułem tremę ! Bałem się pozostawania w tyle ! Absolutnie niepotrzebnie.
    Szwagier okazał się z Bieszczadami zupełnie nieobyty. Wcześniej, do przyjazdu, wręcz je lekceważący. Na wiosnę, gdy odwiedził nas ze swoją żoną w Warszawie, umówiliśmy się ostatecznie na ten wspólny wyjazd we wrześniu. Tłumaczyłem mu wówczas dobitnie, jak krowie na rowie: najważniejsze są odpowiednie buty i skarpetki. Pokazywałem mu swoje, tłumaczyłem, wyjaśniałem, itd. Na darmo. Śmiał się. Mówił, żebym się o niego nie martwił, że jest byłym kapralem - komandosem, że uczyć maszerowania po różnych wertepach to on mógłby innych (czyli w domyśle: on mnie, a nie ja jego). A poza tym cóż to są Bieszczady ? Tereny spacerowe dla dzieci i młodzieży, i tyle !
    W Bieszczady przywiózł nowe, nieźle prezentujące się buty. Takie za kostkę, trochę wyższe niż półbuty. Na pytanie, czy już w nich wcześniej chodził, odparł twierdząco. Chodził w nich bowiem „po sklepie obuwniczym” (przymierzając je), a potem „przeszedł się raz po osiedlu”. I są „super”.
    Już w połowie 1-szej wycieczki (1 września, opis powyżej) zaczął kuleć i skarżyć się, że buty są jednak chyba o pół numeru za małe, a poza tym „prawy go obciera w piętę”. Miałem plaster z opatrunkiem (element z zestawu, który zawsze noszę przy sobie w Bieszczadach), zaproponowałem, aby go sobie nakleił na obtarte miejsce. Odrzekł, że nie chce mu się buta zdejmować. No comment ! Miałem dyskutować z byłym komandosem ?
    Jakoś dolazł, wyraźnie wlokąc się pod koniec wycieczki.
    3 września (druga wycieczka) opatrunek na pięcie już mu się nie przydał (poprzednio dopuścił do zbyt dużego obtarcia nogi). Szwagier wręcz kulał. Następnego dnia zobaczyłem na jego pięcie czerwono - żółty (krew i ropa !) bąbel wielkości śliwki węgierki. Opatrunki i kompresy, czynione w ciągu dwóch następnych dni, nie pomogły. Doszło do zakażenia. 6 września zawiozłem więc szwagra do Lutowisk do pani doktor; przepisała mu rożne medykamenty (w tym antybiotyk !), po które musieliśmy pojechać aż do Czarnej (w Lutowiskach już nie ma apteki !).
    Antybiotyk pomógł, ale Wiesio kurował się do 10 września włącznie. W dniach 4 - 10.09. był więc z wędrówek „wyłączony”. I tak zmarnował ostatnie dni pięknej pogody. Przez niego nie zrealizowałem planu wypadu na Tarnicę i dłuższej wycieczki po połoninach.

    12 września w nocy dotarli do Sękowca moi przyjaciele z Warszawy: Adam z Anią. Są widoczni na zdjęciach z Kongresu: Adam to ten łysawy facet, a Ania to ta ruda (nie wolno im zatem opowiadać starego kawału „o łysym i rudym”). Zamieszkali w domku campingowym w ośrodku w Sękowcu. Nawet mieli ciepło, gdyż p. Basia zaopatrzyła ich w grzejnik olejowy. Przebywali 3 pełne dni (13 - 15.09), wyjechali w poniedziałek (16.09.) rano. Ania trochę lepiej chodzi po górach od swojego partnera. Może go za mocno eksploatowała ? W nocy mieli dodatkową atrakcję, gdyż po ośrodku (prawie pustym) łaził byk - jeleń, który tam urządził sobie rykowisko. Anka emitowała chyba jakieś feromony (w końcu to też ssak i samica), ponieważ byk przebywał głównie pod ich domkiem, a nawet się o niego ocierał (cały czas rycząc).. A Adaś nie mógł zrozumieć, że to było wyzwanie go na pojedynek. Ta sceneria oddziaływała chyba na Anię stymulująco, a na Adama - raczej nie za bardzo.

    Kończąc temat „towarzystwo” nie sposób nie wspomnieć o Sabince, która z warszawskiej, kanapowo - pościelowej, kotki przeistoczyła się w bieszczadzkiego drapieżnika. Złowiła 2 myszy i niezliczoną ilość ... , no właśnie, czego ? (biernik od wyrazu „ćma”, l.mn.). Ciem ?
    Myszy przyniosła mi oczywiście pod nogi, za co bardzo ją pochwaliłem. Trochę na wyrost, gdyż jedna z nich nagle odżyła i zdołała uciec na parter, a potem ... co gorsza, do pomieszczeń gospodarzy (przez szparę w drzwiach).
    Kotka dostała też strasznego apetytu, przed terminem zżarła cały przywieziony zapas whiskasu. Ostatniego dnia pobytu karmiłem ją mielonką z drobiu (nic innego nie chciała jeść). Zaczęła się też na poważnie przygotowywać do bieszczadzkiej zimy - wyhodowała sobie futro jak borsuk. Teraz, po powrocie, zrobiła się b. ospała.

    Temat 6. Czas „wolny”.
    W cudzysłowie, gdyż przecież cały urlop był czasem wolnym. Ale jak zauważyliście czytając wątek tematyczny nr 3 (wycieczki), brak w nim niektórych dni. Myślicie zapewne, że spędziłem je na pijaństwie ? Otóż nie, a raczej niezupełnie. Było trochę piwa i wina, ale w ilościach umiarkowanych. Wódki wcale. Jest to „zasługą” szwagra, który po operacji (5 lat temu) pić mocnego alkoholu już nie może, a przynajmniej nie powinien.
    No to co robiłem ?
    Dni wolne (w znaczeniu: niewycieczkowe) poświęcaliśmy na aprowizację (zakupy w Lutowiskach, a nawet w Czarnej). Poza tym wziąłem ze sobą laptopa i zgłębiałem tajniki WinZip 8.1, korzystając z książki p. Stefana Ussa pt. „Ćwiczenia z WinZip 8.0”, wyd. MIKOM, Warszawa, 2000.
    A na zakończenie i tego tematu, i mojego sprawozdania w o ogóle, pozostawiłem dla Was prawdziwą perełkę. Otóż w owym czasie wolnym przeczytałem również książkę (nabytą za 16 zł w recepcji hotelu w Zatwarnicy) p. Jerzego Janickiego pt. „Nieludzki doktor. Opowieści bieszczadzkie” - wyd. Bosz sp.c., 38-622 Olszanica 311, tel (0...13) 4696294 i 4696188. Tak, to ten sam Jerzy Janicki, który jest autorem wielu scenariuszy filmowych. Ma dom w Chmielu, w którym często przebywa. Książka jest, moim zdaniem, na urlop wręcz wyśmienita !. Polecam ją również osobom cierpiącym na przelotną chandrę, chcącym się szybko rozweselić. Zawiera zbiór opowiadań opisujących w sposób bardzo wesoły niewesołe w sumie życie bieszczadników w drugiej połowie lat 70 - tych. Czytaliśmy ją ze szwagrem na zmianę, najpierw ja budziłem moją kotkę śmiechem, a za parę dni, w środku nocy, słyszałem rżenie szwagra dochodzące z jego pokoju. Książkę tę polecam wszystkim pragnącym się rozweselić i nie stroniącym od „kowbojskiego” poczucia humoru.
    Z książki tej zapamiętałem m.in. następującą maksymę: najdłużej żyją pszczelarze, potem proboszczowie, a zaraz po nich już ludzie lasu ! A zatem: na Otryt !

    JAK NAJSERDECZNIEJ POZDRAWIAM WSZYSTKICH (bez wyjątków, Złośliwca również) !!!

    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  2. #2

    Domyślnie Re: Sprawozdanie Stałego Bywalca

    Witam!

    Kopara mi opadła :)
    Jestem pod wielkim wrażeniem!

    Masz jakieś fotki ze swojego pobytu?
    Zrobilibyśmy z tego opowiadanie z wyprawy, do działu "opowiadania" :)


  3. #3
    Bieszczadnik Awatar marekm
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Łódź
    Postów
    934

    Domyślnie Re: Sprawozdanie Stałego Bywalca

    Witam !
    Jestem pod wrażeniem!!!!!! mnie też " opadła" hihihihi.
    A temat "wycieczki " toż to mały przewodnik bieszczadzki!!!!
    Piekne dzięki

    pozdroowka
    marekm

  4. #4
    Bieszczadnik
    Na forum od
    09.2002
    Postów
    71

    Domyślnie Re: Sprawozdanie Stałego Bywalca

    I ja jestem pod ogromnym wrażeniem, gratuluję polotu....i nieco zazdroszczę tych wszystkich dni spędzonych w Łez Padole:)

    pozdrawiam
    agnieszka

  5. #5
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,504

    Domyślnie Re: Sprawozdanie Stałego Bywalca

    Darku, zdjęć niestety nie mam. Ani ja, ani Wiesiek, nie wzięliśmy aparatów foto. A co do wykorzystania tekstu przez Ciebie, to proszę bardzo. Masz moją zgodę, publicznie wyrażoną (na Forum). Będę zaszczycony. Jednakże proszę go podpisać tylko pseudonimem "Stały Bywalec"
    Dziekuję za wyrazy uznania i serdecznie ozdrawiam.

    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  6. #6

    Domyślnie Re: Sprawozdanie Stałego Bywalca

    Witam!!!

    Wielkie dzięki. Miód w gębie. Ale tak potrafi tylko Stały Bywalec.
    Piękne wycieczki. Szkoda, że pogoda nie dopisała w 100%.
    Na Jasło nie poszliśmy (pogoda), ale byliśmy w pogotowiu.
    Jeszcze raz dziękujemy. Aneta właśnie wysłała mi smsa, że jest pod wrażeniem Twojej opowieści, bo ja znowu na Olszynce siedzę.


  7. #7
    Bieszczadnik Awatar Michał
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Opole
    Postów
    1,018

    Domyślnie Re: Sprawozdanie Stałego Bywalca

    Witam!

    Pięknie, pięknie ... (jak w tym kawale). Serdeczne dzięki za pozdrówka - rozumiem, że nie postawiłeś na mnie krechy.

    Co do Twoich fragmentów - niestety nie jest to pora dla mnie dobra (czas Kongresu) na wyjazdy. Szkoda - chętnie z Wami spotkałbym się - zaręczam, że złośliwości zostawiłbym przed progiem. Tematu "stonki i tak nie poruszłbym - dlaczego? Nie mam zamiaru ograniczać ruchu w tym rejonie - no bo i jak? Na szczęście są aktualnie (niestety to teraz może się zmienić) ludzie w tym rejonie, którzy wiedzą co czynić (vide parki krajobrazowe i rozszerzenie granic parku narodowego oraz strefy ochronne dla ptactwa - mn. orły).
    Co do zamiaru II Kongresu (nie czytać tego jako kryptoreklamy) - proponuję Wam stosunkowo niedaleko położone kapitalne miejsce - Jabłonki. Luknijcie na mapę! Spanie zapewnione dla 60 osób! Sala na pogaduchy też. A szef schroniska wiele ciekawego może opowiedzieć i oprowadzić po miejscach, że ah!
    Spróbujcie - napewno pozbędę się złośliwości, jeżeli z równym zapałem poświęcicie trochę czasu na inne sprawy poza podziwem tej ślicznej przyrody.

    Adres tego schroniska w moim profilu - kto chce - zajrzy.

    Jeszcze raz dzięki Stały Bywalcu

    Pozdrawiam

    Michał
    (vide Złośliwiec)


  8. #8
    Bieszczadnik Awatar T.B.
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    wiadomo - z Pyrlandii !
    Postów
    501

    Domyślnie Re: Sprawozdanie Stałego Bywalca

    Nie powiem nic nowego tutaj, tylko:

    jestem pod wrażeniem !!!


    P.S.
    Z tego wynika, że minęliśmy się o cały dzień, a nie o "chwilę" :)
    Ja z synem byłem w Dwerniku w piątek (6. września), ale byłem tak zasugerowany dyżurami piątkowymi, że nie dotarło do mnie, iż Ty z Asiczką spotkałeś się tam w sobotę. A że mogłem spróbować się umówić, to też prawda. Poprawię się. Mój starszy syn rozpoczął studia w Rzeszowie, więc może nie będę musiał czekać kolejne pięć lat na następny pretekst do wyjazdu w Bieszczady?

    Pozdrawiam

  9. #9
    DOROTA
    Guest

    Domyślnie Re: Sprawozdanie Stałego Bywalca

    Dzieki ze piekne opowiesci - Dorota

  10. #10

    Domyślnie Re: Sprawozdanie Stałego Bywalca

    No ładnie a ja nawet nie wiedziałam, że ta "obstawa" to przeze mnie;-))))
    hyhyhyh a ja taka niegroźna "dzika baba bieszczadu".

    Ukłony dla obstawy!


    SPRAWOZDANIE WSPANIAŁE skopiuję sobie!! A co!

    asiczka:mrgreen:
    okaz pod ochroną

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. List otwarty do Prezydenta KIMB Stałego Bywalca
    Przez Piskal w dziale Spotkania i sprawy forumowe
    Odpowiedzi: 29
    Ostatni post / autor: 08-08-2010, 12:25
  2. Dla Stałego Bywalca - miłośnika łapania
    Przez Michał w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post / autor: 02-03-2004, 18:38
  3. Nie było skarbu Stałego Bywalca
    Przez Stały Bywalec w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post / autor: 22-10-2003, 11:08
  4. Do Stałego Bywalca
    Przez dziczu w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 30-07-2003, 18:03
  5. Do Stałego Bywalca
    Przez Lupino w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 23-08-2002, 01:12

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •