Bieszczadnik wiele godzin wędrował Otrytem. W lesie ciemno i głucho.
Po drodze żywego ducha. Smutno mu było, że nikogo nie spotyka, nie ma z kim słowa zamienić.
Nagle z krzaków wychodzi niedźwiedź.
- Bieszczadnik klęka i krzyczy radośnie: Boże ! Dziękuję Ci za to, że pozwoliłeś mi spotkać tę żywą istotę !!!
- Niedźwiedź też klęka i krzyczy równie radośnie: Boże dziękuję Ci za ten dar, który zaraz będę spozywał !!!
ps.
Tak naprawdę, to jest przeróbka innej historyjki.
Fragment wywiadu Wojciecha Jaruzelskiego dla dziennika "Izwiestia" :
'Generał w rozmowie z gazetą rosyjską broni dorobku PRL, przypominając, że doszło w nim do "eksplozji demograficznej" - ludność kraju, która po wojnie liczyła 24 mln, tylko do 1970 roku urosła do 38 mln. - W sklepach, jak mówiło się wtedy, był tylko ocet. Widocznie on okazał się jednak silnym afrodyzjakiem, jako że doprowadził do narodzenia się 14 mln nowych Polaków - mówił ironicznie były pierwszy sekretarz PZPR.'
Przychodzi Adamek do stolarza a tam na deskach Gołota leży
Siłę słonia
Płodność byka
Da Ci tylko...
TURYSTYKA!!!
www.picasaweb.google.com/domikoc
www.picasaweb.google.com/derkaterdreadlock
Dwie blondynki oglądają program TV.
- O,patrz!Benedykt szesnasty-mówi jedna
- Tak? a Kubica który?-pyta druga.
WUKA
www.wukowiersze.pl
Na akademii medycznej studenci mają zajęcia z anatomii i pierwszy raz mają być świadkami sekcji zwłok. Stoją wokół łóżka z ciałem. Prowadzący zajęcia nagłym ruchem ściąga prześcieradło i oczom wszystkich ukazuje się topielec w drugim tygodniu rozkładu. Dłonie studenciaków wędrują w kierunku ust, a profesor ze stoickim spokojem zaczyna wykład:
- Podczas tych zajęć dowiecie się jakie są dwie najważniejsze rzeczy cechujące lekarza. Po pierwsze: brak jakiegokolwiek obrzydzenia.
Po tych słowach lekarz wpycha palec w dupę topielca, po czym go wyjmuje i ku obrzydzeniu studentów, oblizuje.
- Teraz - mówi - wszyscy, którym zależy na zaliczeniu mają to powtórzyć!
Studenci medycyny (jak pisał Cornugon) to sami twardziele. Podchodzą i robią co im profesor kazał: palec w dupę, palec w buzię. Co drugi nie daje rady i powszystkim wymiotuje. Gdy wszyscy skończyli profesor mówi:
- I tak dochodzimy, do drugiej istotnej cechy dobrego lekarza: umiejętność obserwacji. Ja wsadziłem środkowy palec, a oblizałem wskazujący. Na przyszłość proszę o więcej uwagi.
Sapere aude.
Deszcz meteorytów. Obserwują zięć i teściowa. Zięć pomyślał życzenie, teściowa nie zdążyła...
Nie wiem czy nie za gruby ten kawał. A niech tam - z góry wszystkich przepraszam. A co bardziej wrażliwi niech nie czytają.
-----------
Rozmawiają dwie koleżanki:
- Ale mnie dzisiaj gardło boli...
- Jak mnie ostatnio bolało, to zrobiłam laskę mężowi i od razu przestało.
- Poważnie?
- No, spróbuj!
Po paru dniach znów się spotykają:
- I jak, pomogło?
- No, jak ręką odjął... ale twój mąż do końca nie chciał uwierzyć, że to ty zaproponowałaś...
Sapere aude.
Rozmowa z żoną:
Ż: Widziałeś faceta, który ma rację?
Ja: Żonatego nie.
* * * * *
Wchodzimy na zajęcia do jednej z ulubionych prowadzących. Siadamy, pani doktor oryginalnie zagaja w języku obcym:
- Ladies and gentlemen... - Tu przerywam niebanalnym, świeżutkim żartem:
- Yyyy Hęę? Bo ja słabo po węgiersku..
Po chwili wymuszonej wesołości pani doktor postanawia jednak zagłębić się w temat:
- Hm, prawdę powiedziawszy nie mam pojęcia, jak jest po węgiersku "Panie i Panowie"
Z boku błyskawiczna riposta kolegi, wygłoszona scenicznym szeptem i z udawanym akcentem spikera węgierskich wiadomości:
- Madziary i maciory...
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki