Historyczne i prawdziwe. Erich Koch, były hitlerowski gauleiter Prus Wschodnich, zmarł w polskim więzieniu w Barczewie w 1986 r. Siedział tam z prawomocnie zasądzonym wyrokiem śmierci, formalnie niewykonywanym ze względu na stan jego zdrowia.
Historyczne i prawdziwe. Erich Koch, były hitlerowski gauleiter Prus Wschodnich, zmarł w polskim więzieniu w Barczewie w 1986 r. Siedział tam z prawomocnie zasądzonym wyrokiem śmierci, formalnie niewykonywanym ze względu na stan jego zdrowia.
Serdecznie pozdrawiam
Stały Bywalec.
Pozdrawia Was także mój druh
Jastrząb z Otrytu
Przepraszam - to, że "spoza szlaku" - to oczywiste. Ja mam od chaty do Barczewa ok. 15 km. Znałem (co najmniej jednego) człowieka, którego ktoś z rodziny / bliskich był w tamtejszym ZK "klawiszem". Niektórzy z nich mieli jakieś kontakty z Kochem. W sumie to smutna historia... Czy aby na pewno to jest "humor" ? IMHO - jakiś czarny chyba...
Oczywiście, że to tzw. czarny humor. Pozwoliłem sobie nań tylko z uwagi na jeszcze bardziej "czarną" osobę skazanego. Z jakichś powodów, być może chciano od Kocha wyciągnąć tajemnicę miejsca ukrycia Bursztynowej Komnaty, wyroku śmierci nie wykonywano. Oficjalnie - właśnie z powodu złego stanu zdrowia osoby skazanej na śmierć. Moratorium na wykonywanie w Polsce wyroków śmierci datuje się dopiero od 1988 r. Wcześniej trzeba było wymyślić inne uzasadnienie. Wykoncypowano więc, iż zawisnąć na szubienicy może tylko skazaniec zdrowy. Ostatecznie Koch zmarł w więzieniu w 1986 r.
PS. Baczo, masz rację. To oczywiście czarny humor. Ale nie mam skrupułów. Poczytaj (choćby w Wikipedii) o działalności Ericha Kocha. W regionie, w którym mieszkasz. Nb. więzienie w Barczewie zostało rozbudowane w czasie wojny właśnie na polecenie Kocha. Masz chyba świadomość, kogo i za co tam wtedy więziono.
Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 13-08-2021 o 13:15
Serdecznie pozdrawiam
Stały Bywalec.
Pozdrawia Was także mój druh
Jastrząb z Otrytu
Jeden z moich szkolnych kolegów był "klawiszem" w Barczewie właśnie w tamtym czasie. To był(i pewnie nadal jest) dobry chłopak ale nauka to nie była jego działka.
W tamtych czasach PRL promował odważnych, więc najlepiej wyszli ci co opuścili domy i wyjechali na Śląsk lub tak jak Andrzej wstąpili do hufca pracy i dość szybko założyli rodzinę.
Trzech jego braci, ciągle kawalerów, nadal mieszka w rodzinnym domu i klepie biedę.
Przypadki chodzą po ludziach czego dowodem może być to, że w Niemczech w małym miasteczku niedaleko Heilbronnu poznałem dawną mieszkankę Barczewa(będącą wtedy dzieckiem) o panieńskim nazwisku Barcik, (Barczewo - Barcik!!!) której tata służył w oddziałach specjalnych SS.
Polak który mnie z nią zapoznał (nawiasem głupi dureń) przywiózł jej z Polski w prezencie talerzyki ze swastykami. Ta dobra kobieta powiedziała mu, że jeżeli ich sobie nie weźmie z powrotem, to go ze swojego domu wypieprzy razem z tymi talerzami.
Anita rzeźbi i maluje, dom ma nieduży, za to ma dużo antyków i obrazów oraz dużo rozumu.
Zmieniamy humor na nie-czarny. A konkretnie na jaki? Ano na różowy.
Podpity mąż, w przypływie szczerości, wyznaje żonie:
Wiesz kochanie, muszę ci się do czegoś przyznać. Zanim cię poznałem, bywałem czasami w burdelu.
Żona odpowiada:
Aaa, to już teraz wiem, skąd twoja twarz wydawała mi się znajoma, gdy byliśmy na naszej pierwszej randce.
Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 14-08-2021 o 12:47
Serdecznie pozdrawiam
Stały Bywalec.
Pozdrawia Was także mój druh
Jastrząb z Otrytu
Lekarz do pacjenta:
- Niezmiernie mi przykro, ale badanie laboratoryjne wykazało pańską trwałą bezpłodność.
Pacjent:
- Ojej, panie doktorze! Jak ja teraz wytłumaczę się przed żoną, że nie jestem ojcem naszych dzieci!
Serdecznie pozdrawiam
Stały Bywalec.
Pozdrawia Was także mój druh
Jastrząb z Otrytu
Dowcip nieco sprośny, ale za to z najwyższych sfer - angielskiej arystokracji.
Jego Lordowska Mość zażywa kąpieli. Łazienka o powierzchni polskiego M3, duża i wygodna wanna.
Korzystając z intymności i będąc po ciężkostrawnym obiedzie lord pozwolił sobie puścić bąka. W tych warunkach - takiego długiego, bulgocącego „podwodniaka”.
Po około minucie drzwi łazienki otwierają się, wkracza kamerdyner John i na tacy podaje lordowi zmrożoną butelkę whisky i oczywiście szklaneczkę.
- Janie, czytasz w moich myślach. Dziękuję, choć cię o to nie prosiłem.
- Jak to nie? Przecież wyraźnie słyszałem. Akurat przechodziłem za drzwiami łazienki.
-Tak? A co niby usłyszałeś?
- Przecież Wasza Lordowska Mość wyraźnie powiedział:
„One bottle of Bourbon, please !”.
Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 20-09-2021 o 18:05
Serdecznie pozdrawiam
Stały Bywalec.
Pozdrawia Was także mój druh
Jastrząb z Otrytu
Wpadka Lini lotniczej.
400 pasażerów I tylko 200 obiadów załadowano na lot Warszawa-Toronto. Załoga naziemna popełniła błąd. Szefowa stewardes na 30 min przed rozdaniem posiłków wpadła na pomysl! Nerwowo oglosila
-szanowni Państwo nie wiem jak to się stało ale mamy 400 pasażerów na pokładzie a tylko 200 obiadów!
"Każdy kto byłby na tyle miły i zrezygnował z jedzenia dla kogoś innego, otrzyma darmowy alkohol przez cały lot!"
Jej następnie ogłoszenie było wydane 6 godzin później:
"Szanowni Państwo jeśli ktoś chce zmienić zdanie mamy jeszcze 200 obiadow"
Morał tej historii jest taki
PIJĄCY MAJĄ BARDZO WIELKIE I DOBRE SERCA
Wywiad z czołowym sprinterem, mistrzem świata w biegu na dystansie 100 m.
- Jest pan niesamowity. Proszę powiedzieć. kto i kiedy pierwszy odkrył pański talent.
- Ooo, już dawno temu, w dzieciństwie. Moi rodzice. Zauważyli, że na jedzenie przybiegam do kuchni przed naszym kotem.
Serdecznie pozdrawiam
Stały Bywalec.
Pozdrawia Was także mój druh
Jastrząb z Otrytu
A propos szybkiego biegania ...
dzisiaj jadąc samochodem drogą publiczną w terenie zabudowanym wyświetlił mi się napis
50 zł
0 punktów
Aktualnie 2 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 2 gości)
Zakładki