Strona 3 z 3 PierwszyPierwszy 1 2 3
Pokaż wyniki od 21 do 23 z 23

Wątek: Na dnie jeziora !!!!

  1. #21
    Bieszczadnik Awatar taxus10
    Na forum od
    10.2009
    Postów
    138

    Domyślnie Odp: Na dnie jeziora !!!!

    ja również jestem po spożyciu jak to już ktoś pisał, mnie osobiście wciągła niesamowicie pomimo tych 600 stron przeczytałem w 3 dni, każdy kto interesuje się historią regionu powinien przeczytać, polecam, warto a teraz zabieram się za książkę pt" Rzecz o majorze Antonim Żubrydzie" :)
    Kamil

  2. #22
    Bieszczadnik Awatar agnieszkaruda
    Na forum od
    01.2008
    Rodem z
    Kampinos
    Postów
    519

    Domyślnie Odp: Na dnie jeziora !!!!

    Właśnie zaczynam... coś na zimowe wieczory... :)
    Chciałeś dobrze a wyszło jak zwykle......:oops:

  3. #23
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2005
    Rodem z
    Kraków (Prądnik Czerwony, na Nową (C)huć zamieniony...)
    Postów
    327

    Domyślnie Odp: Na dnie jeziora !!!!

    Rzadko tu zaglądam, jeszcze rzadziej piszę. Co gorsze, jeszcze rzadziej jeżdżę w Biesy - miałem ponad dwa lata przerwy w związku z urodzeniem się moich bliźniaczek. Ale teraz zaczynam odrabiać zaległości... wyjazdowe i lekturowe. Książkę porwałem jak diabeł dobrą duszę w księgarni w UD na rynku, jakoś łatwiej mi takie rzeczy kupić na miejscu niż w necie (choćby dlatego, że przed każdym zakupem w sieci muszę odwiedzać bank, by zasilić konto).

    Z zawodu jestem historykiem. Dlatego nie mogę się zgodzić z recenzją Marcina, z pierwszej strony tego wątku. Książka jest bardzo ciekawa, czyta się nie najgorzej mimo stylistyki narracji, a zwłaszcza dialogów, wypisz wymaluj jak z serii "Żółtego Tygrysa". Owe walory dotyczą jednak - IMHO - głównie początku książki, do rozdziału "Służba graniczna" włącznie. Potem, poczynając od rozdziałów "Wrzesień 1939" i "Okupacja", autorowi zrazu powoli, a potem coraz częściej włącza się autocenzura albo, jak to Marcin eufemistycznie ujął, ów podział na dobrych i złych. I wychodzi z tego coś dziwnego. Oto lista moich zastrzeżeń, pisana na teraz z głowy na szybko, więc może i niepełna, i nieusystematyzowana według hierarchii ważności:
    1. ostatnie dni pokoju, sierpień 1939, do Pawłusiewicza przybywa... No właśnie, kto? według książki - pułkownik Kaczor, dowódca 1 pułku kawalerii. Chodzi zapewne o dowódcę 1 pułku kawalerii KOP, podpułkownika Feliksa Kopcia; wnosząc z miejsca akcji (powiat wieluński) chodzi o tę właśnie jednostkę - w tym rejonie na przełomie sierpnia i września 39 nie było żadnego innego polskiego pułku kawalerii. Błędnie podane jest więc nazwisko dowódcy, a w nazwie jednostki zabrakło informacji, że to pułk Korpusu Ochrony Pogranicza. Niby drobiazg z punktu widzenia zasadniczego tematu książki (nazwisko dowódcy mogło się zatrzeć w pamięci autora), ale przemilczenie skrótu "KOP" jest już symptomatyczne. "Za komuny" formacja ta była wszak "na indeksie".
    2. Autor opisuje marsz swego pododdziału na koncentrację wołyńską. Proszę zwrócić uwagę na sposób opisu wkroczenia Sowietów 17 września. Autor zaledwie o tym wspomina mimochodem, i to zupełnie obojętnie - a przecież jako oficer zawodowy WP, uczestnik walk o niepodległość z bolszewikami w 1919 roku, człowiek wychowany w duchu patriotycznym i nie mający raczej kontaktów ze środowiskiem socjalistycznym czy komunistycznym przed wojną musiał to bardzo mocno przeżyć. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej.
    3. kolejne przemilczenie to kwestia losów oficerów branych do niewoli sowieckiej we wrześniu. Autor nie wspomina o tym jednym słówkiem, a o tym, że Sowieci brali oficerów do niewoli, wspomina jedynie mimochodem, wkładając tę informację w usta przypadkowo napotkanego rezerwisty - rozbitka. Informacja ta wywiera na nim spore wrażenie, o czym świadczy porozumiewawcza wymiana spojrzeń jakiej dokonał w tej chwili z kolegą. Potem jednak o losach tych wziętych do niewoli nie ma nic, a przecież niemożliwe jest, był autor nigdy niczego nie słyszał o Katyniu. To przemilczenie jest bardzo istotne - mimo ze z pozoru też nie dotyczy zasadniczego tematu książki - składa się bowiem na obraz, a raczej brak obrazu, stosunku Autora (przypominam, oficera zawodowego WP i patrioty) do Sowietów i ich polityki wobec Polski i Polaków. Dodam, że wrześniowy przełożony Pawłusiewicza, ppłk Kopeć, zginął w Charkowie.
    4. Autor działał w konspiracji, uczestniczył m. in. w przerzutach ludzi przez "zieloną granicę" na Węgry i dalej do Francji, potem ukrywał Żydów, współorganizował i walczył w oddziale partyzanckim. Rząd i armia Sikorskiego na emigracji są w książce wspominane, ale nigdzie nie padają nazwy SZP, ZWZ czy AK. Tymczasem niemożliwe jest, by autor nigdy się z tymi organizacjami nie zetknął albo przynajmniej o nich nie słyszał. NIe ma też jednego słowa o tym, jaki był jego stosunek do rządu na emigracji i w/w wojskowych organizacji podziemnych, tudzież Państwa Podziemnego w ogóle.
    5. Cisza zupełna w książce na tema konspiracji akowskiej i akowskich oddziałów partyzanckich. A przecież istniał Obwód Sanocki AK, z placówkami m. in. w Baligrodzie i Czarnej, a więc na terenach, gdzie działali ludzie związani z Pawłusiewiczem; istniał zmobilizowany na terenie Obwodu oddział partyzancki OP-23, przekształcony następnie w 2 pułk strzelców podhalańskich AK. O tej jednostce nie ma w książce ani jednego słowa, a przecież operowała na terenie, gdzie działał oddział Pawłusiewicza (w składzie oddziału Kunickiego).
    6. Nie ma zupełnie informacji o tym, kto to był Kunicki (poza jedną wzmianką, że był Polakiem) i kim byli jego partyzanci, a o tym skąd wziął się jego oddział są tylko wzmianki. O tym, że było w nim dużo Polaków z Wołynia, od Pawłusiewicza się nie dowiemy.
    7. Z powyższymi przemilczeniami ostro kontrastuje wielokrotnie podkreślana i powtarzana niczym mantra konieczność wstąpienia do partyzantki sowieckiej.
    8. Obraz UPA i podziemia ukraińskiego jest bardzo uproszczony, peerelowsko - propagandowy, żółtotygrysowo - gerhardowski. Ponurzy, okrutni, krwawi oprawcy, rizuny, mordercy, tchórzliwi kolaboranci prześladujący bezbronnych z poduszczenia greckokatolickich księży i nic więcej. Szkoda, że autor wyeksponował tylko tę jedną stronę działalności OUN - UPA, pomijając zupełnie ich strukturę organizacyjną, siły, akcje militarne itd.
    9. Słowa jednego nie ma, co się stało z tym światem po przejściu frontu. W szczególności, nie ma słowa o tym jak przeżyła przejście frontu partyzantka ukraińska i polska oraz co stało się z - licznymi przecież - przyjaciółmi Autora, którzy byli narodowości ukraińskiej. Ich losu w latach 1945 - 47 można się domyślić - śmierć z rąk UPA, śmierć z rąk WP/KBW/UB albo wysiedlenie w ramach Akcji "Wisła". Szkoda, że nie ma ani słowa o - na pewno tragicznych - dalszych losach tych ludzi, którzy zapewne drogo zapłacili za swą uczciwość, wierność i lojalność wobec polskich sąsiadów i przyjaciół. Było na to miejsce w posłowiu Autora.
    10. Cisza też zupełna o tym, jak zachowywała się na tym terenie Armia Sowiecka. A szkoda, bo skądinąd wiadomo że wcale nie była lepszym okupantem niż Niemcy.

    Autor już na niebieskich połoninach, więc się nie obroni i nie można go zapytać o jego ówczesne uczucia, emocje, motywacje, oceny - a szkoda, bo losy jego były raczej nietypowe. W końcu, niewielu przedwojennych oficerów zawodowych wstąpiło do sowieckiej partyzantki, a następnie do LWP i dosłużyło się tam stopnia pułkownika. Mnie osobiście wielce ciekawią jego motywacje i stosunek do wydarzeń politycznych z ówczesnej historii Polski, które przewijają się w tle jego książki i mają oczywisty wpływ na jego losy, nawet jeśli autor starannie o nich milczy albo - równie starannie - unika ocen...

    Wszystkie powyższe zarzuty/pytania dotyczą Autora, ale i wydawcy, może nawet w większym stopniu. Zasygnalizowane tu tematy powinny być opatrzone komentarzem redakcyjnym - czy to w we wstępie, czy to w przypisach, czy to w posłowiu od redakcji. Redakcja książki jest tymczasem bardzo skąpa, a przypisy nieliczne. Szkoda, bo zaopatrzenie jej w nieco szerszy komentarz naświetlający tło opisanych w niej zdarzeń i przybliżenie wielu szczegółów sprawiłoby, że na pewno by zyskała, zwłaszcza w oczach czytelników nie mających szerszej (albo i żadnej) wiedzy o regionie i epoce. I wcale nie chodzi tu o to, by robić ze wspomnień Pawłusiewicza pracę naukową, tylko o to, by zapełnić szereg stworzonych przez Autora klasycznych "białych plam". W końcu żyjemy w wolnej Polsce podobno i prosowiecka optyka już nie obowiązuje.
    Pozdrawiam
    mj

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. CHATKI GÓRALSKIE W POLAŃCZYKU (OK.100m OD JEZIORA)
    Przez majeczka111x w dziale Nocleg oferuję
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 05-05-2011, 22:21
  2. Droga z Dołżycy w okolice jeziora Solińskiego...
    Przez stary zgred w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post / autor: 21-07-2010, 00:37

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •