Powoli nie spiesząc się wędrujemy sobie w głąb doliny. Niestety nic nie wyszło z naszych nadziei spotkania dużej zwierzyny. Nic z tego. Może nasza rozmowa je wypłoszyła. Kiedyś będąc tutaj pierwszy raz trafiłem na rykowisko. Ale to było dawno już. I tak niepostrzeżenie doszliśmy do miejsca po cerkwi. Z cerkwi zostały się ino schody i kawałek blachy. Z przycerkiewnego cmentarza też niewiele zostało. Trochę jestem zdziwiony tym faktem, bo wiem, że mieszkańcy pobliskiej większej miejscowości aspirującej do miana Uzdrowiska mają tutaj pochowanych swoich krewnych…Tutaj robimy sobie odpoczynek, ale nie za długi. Tyle tylko, żeby zadumać się nad tym miejscem i przemijaniem czasu…Po chwili ruszamy dalej. Teraz szukam pewnego miejsca po prawej stronie od drogi. Niebawem je znajduję i skręcam pod górę. Po kilku minutach jesteśmy pod małą skałką. Tutaj mam zaplanowany dłuższy postój. W pobliskich zaroślach znajduję suchy materiał na ognisko. Po chwili płonie niewielki ogień. Jakoś w terenie nie rajcują mnie duże ogniska. Moje ognisko jest w sam raz na usmażenie dwóch porcji kiełbasy. Ognisko płonie, kiełbasa skwierczy na patyku, „Tyskie” czeka na swoją porę a z dołu słychać… ujadanie psa. To z pobliskiego nowego gospodarstwa. Nie wiem jak to się stało, ale jeden sympatyczny skądinąd facet dostał pozwolenie na budowę gospodarstwa, czy innego domostwa w tej dolinie. Po jakimś czasie psisko się uspokoiło. My zjedliśmy kiełbaski i ugasiliśmy ogień, który w zasadzie sam zgasł bo nie był duży. /Tak jak to moje ognisko/. Po solidnym odpoczynku zeszliśmy ze wzniesienia i ruszyliśmy dalej. Teraz już nie jest tak ładnie. Po lewej ręce mamy ogrodzenie. Nowy właściciel części doliny ogrodził solidnym drucianym płotem swoją posiadłość. Na usta cisną mi się różne Panie lekkich obyczajów. Cóż w poprzednim odcinku napisałem: „Niebawem dolina nie będzie już taka pusta…” Idziemy sobie wzdłuż długiego płotu dalej podziwiając różne dziwne drzewa. Dochodzimy do następnych schodów ukrytych wśród traw. Pewnie niewielu z Was wie, ze schody te prowadziły do wnętrza…..Karczmy. Jak Karczma, to karczma. Piwo musi być. Wyjmuje z plecaka ostatnia puszkę i wypijam złoty nektar wewnątrz karczmy, to znaczy w miejscu, w którym kiedyś było jej wnętrze. Teraz jest tu cicho i spokojnie. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić karczmarza z długimi pejsami nalewającego miejscowym chłopom arak, czy okowitę do szklanych lub glinianych kubków. Cóż było minęło. Ostatnio, kiedy tu byłem, to młodzi ludzie na quadach pędzili koło tych schodów nawet ich nie zauważając…



/. Po solidnym odpoczynku zeszliśmy ze wzniesienia i ruszyliśmy dalej. Teraz już nie jest tak ładnie. Po lewej ręce mamy ogrodzenie. Nowy właściciel części doliny ogrodził solidnym drucianym płotem swoją posiadłość. Na usta cisną mi się różne Panie lekkich obyczajów. Cóż w poprzednim odcinku napisałem: „Niebawem dolina nie będzie już taka pusta…” Idziemy sobie wzdłuż długiego płotu dalej podziwiając różne dziwne drzewa. Dochodzimy do następnych schodów ukrytych wśród traw. Pewnie niewielu z Was wie, ze schody te prowadziły do wnętrza…..Karczmy. Jak Karczma, to karczma. Piwo musi być. Wyjmuje z plecaka ostatnia puszkę i wypijam złoty nektar wewnątrz karczmy, to znaczy w miejscu, w którym kiedyś było jej wnętrze. Teraz jest tu cicho i spokojnie. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić karczmarza z długimi pejsami nalewającego miejscowym chłopom arak, czy okowitę do szklanych lub glinianych kubków. Cóż było minęło. Ostatnio, kiedy tu byłem, to młodzi ludzie na quadach pędzili koło tych schodów nawet ich nie zauważając…
Odpowiedz z cytatem
Zakładki