Pokaż wyniki od 1 do 10 z 113

Wątek: Pamiętnik znaleziony w Sanie (drugi)

Mieszany widok

  1. #1
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,287

    Domyślnie Odp: Pamiętnik znaleziony w Sanie (drugi)

    Wróciliśmy do stokówki na wysokości paśnika myśliwskiego. Sterta buraków, jakaś szopka, pewnie z sianem i dużo tropów, a po drugiej stronie ambona. Miło czyta się opowiadania myśliwskie dajmy na to takiego Janusza Meissnera, o tym jak to drzewiej się polowało, o nieraz kilkudniowym podchodzeniu zwierza, o ich zwyczajach, o myśliwskim kodeksie honorowym. Ale wybaczcie. Jeśli ktoś podjeżdża samochodem prawie na miejsce, gdzie jest podłożone zwierzęce żarło, gdzie przy flaszce wódki nie pozostaje nic innego jak tylko czekać, a potem bierze fuzję z noktowizorem i strzela? Gdzie w tym wszystkim romantyzm, który towarzyszył dawnemu obrzędowi, rytuałowi polowań? Wychodzi na to, że kłusownictwo staje się bardziej szlachetne o tyle, że daje zwierzęciu pewną szansę, wyrównuje proporcje pomiędzy obiema stronami.
    Ad rem. Nie znaleźliśmy, rzecz jasna, tej skrótowej ścieżki, doszliśmy aż do mostu na potoku Muczny. A potem do samej drogi idącej do Didiowej. Tam dopiero spotkaliśmy pierwszych ludzi, nie licząc drwali, ale to też bliżej cywilizacji. Ojciec Prowadzący zaczął objadać się kaliną, Lucyna na niego krzyczała, ale widać czuwał nad nim wszechmocny ojciec dyrektor, bo nic mu się nie stało. Albo to była zbawcza moc koniaku. Rysiu, poniżej cytat specjalnie dla Ciebie:

    Roślina trująca: Lekko trująca jest kora i liście, owoce tylko w dużej ilości[3]. Powodują mdłości, wymioty, zaburzenia świadomości i rytmu serca, duszności, pojawienie się krwi w moczu w wyniku uszkodzenia nerek oraz zapalenie narządów układu pokarmowego[3]. Według innych autorów owoce kaliny zawierają trujące saponiny, na które wrażliwe są bydło, konie i dzieci. Objawami zatrucia u dzieci są wymioty, zawroty głowy, zaburzenia mowy, utrata przytomności, w skrajnych przypadkach nawet śmierć[4]. Owoce bardzo rzadko zjadane są przez ptaki. Z powodu zawartości trującej wiburniny nie są surowcem leczniczym. Natomiast pozbawiona tej trującej substancji jest kora[5] Wg niektórych autorów owoce po przetworzeniu w formie dżemów, konfitur, kompotów, zwłaszcza po przegotowaniu - nadają się do spożycia[6]. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kalina_koralowa )

    Cali i zdrowi doszliśmy do Didiowej, do tego magicznego przygranicznego miejsca z widokiem na Ukrainę, jej góry z zagubioną wśród nich małą cerkiewką. Krótki odpoczynek przy chatce, wpisy do zeszytu, potem wycieczka do domku myśliwskiego. I zejście nad San, nad samą granicę. Lucyna się zbuntowała, nie szła z nami, czekała na nas przy polance koło której musieliśmy wracać. Znalazła kilka kań, kilka znalazłem ja, była więc usatysfakcjonowana. Słyszymy helikopter. Lucyna twierdzi, że to ratowniczy. Czyżby po Ojca Prowadzącego? Ale to był chyba śmigłowiec straży granicznej. Czyżby po nas?
    Pod piękną, samotną brzózką, jak z rysunków Jana Marcina Szancera robimy jeszcze jeden koniaczkowy postój, który ratuje być może życie Ojcu Prowadzącemu, ach ten koniak. Na taką ilość osób wychodzi po naparstku. Ruszamy w drogę, I po ruszeniu w drogę, po drodze, na drodze panowie dogaduję się co do pewnej sprawy.
    Wreszcie dochodzimy do szosy i tam się rozstajemy. Stały Bywalec i Andrzej idą do Mucznego po samochody, my zostajemy przy wypale. Tam razem z gospodarzem wypijamy resztę koniaku. W tej jakże bieszczadzkiej scenerii pięciogwiazdkowy koniak smakuje wyśmienicie. Porcje jak dla skrzatów, więc Wojtek 1121 znowu wpada na genialny pomysł. W nieprzebranych czeluściach swojego plecaka znajduje jeden ze swoich geocache’owych skarbów- małpkę spirytusu. Rozrabia z wodą i mamy jeszcze odrobinę poezji w płynie. Atmosfera jest serdeczna. Przyjeżdżają panowie, musimy jeszcze jechać do Lutowisk odwieźć Lucynę na autobus i po zaopatrzenie. Jutro mam imieniny, szykuje się znowu zakrapiana kolacja. Cholera, chyba rację miał Recon1- nieźle zmoczony ten pamiętnik.

    Lucyna spóźnia się na autobus, więc ekipa Stałego Bywalca odwozi ją do Ustrzyk Dolnych. Ale wcześniej realizują swój niecny plan, który obgadywali po drodze z Didiowej. Panowie umówili się, że za zakupione przeze mnie wiktuały na jutrzejszą kolację zapłacą oni. Ot tak, w ramach prezentu. Publiczne wam za to dzięki.
    Wracamy do Sękowca. Nie mogę się powstrzymać, żeby na kolację nie zrobić mojej dzisiejszej zdobyczy- rydzów.
    To był wspaniały dzień. Tak do głębi bieszczadzki. Uwielbiam to..

  2. #2

    Domyślnie Odp: Pamiętnik znaleziony w Sanie (drugi)

    Można obejrzeć
    Cytat Zamieszczone przez piskal Zobacz posta

  3. #3
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,287

    Domyślnie Odp: Pamiętnik znaleziony w Sanie (drugi)

    Rozdział X


    Po wczorajszej ambitnej trasie dzisiaj postanowiłem zostać w domu i przygotować domek do wieczornej imieninowej kolacji. Panowie, tj. SB, dwaj Wojtkowie i Ojciec Prowadzący poszli do Hulskiego a mnie nawiedził Andrzej i namówił na wyjście. Opierałem się krótko, tylko na czas umycia naczyń i poszliśmy na spacer nad wodospad Szepit na Hylatym. Po drodze zakupiliśmy piwko, które schłodziliśmy w naturalnej lodówce.

    Przypomina mi to zeszłoroczny pobyt w Karkonoszach, kiedy w schronisku pod Łabskim Szczytem zakupiliśmy piwo, niezbyt zimne, które mieliśmy spożyć w Śnieżnych Kotłach. Wysforowałem się nieco do przodu, znalazłem stosowne miejsce z płynącym strumieniem, i schłodziłem piwo ku ucieszę moich zmęczonych kolegów.

    Posiedzieliśmy nad wodospadem planując jutrzejszą wycieczkę. Padło na dawną wieś Ruskie, z desantem na drugą stronę Sanu, gdzie Andrzej mógł by sprawdzić buty, które kupił specjalnie po to. Aby przejść San. W pewnym momencie podjechał samochód na krakowskiej rejestracji. Para z samochodu speszyła się mocno na nasz widok, podobno szukali parkingu a dojechali na miejsce.
    - To co- zażartowałem do Andrzeja- wyciągamy legitymacje?
    Ale trudno, żeby się przestraszyli, wyglądaliśmy zdecydowanie na turystów- plecaki, rozłożone mapy i piwo. Zrobili kilka zdjęć i pojechali. Może się czepiam, nie jestem kierowcą, ale gdy widzę biały znak z czerwoną obwódką, to uważam, że nie należy wjeżdżać, nawet jak nie widziałem parkingu. Może jeszcze z parkingowym albo parkomatem?

    Umówiliśmy się co do jutrzejszego dnia, Andrzej powbijał te wszystkie punkty do gps’u, i udaliśmy się w drogę powrotną, zatrzymując się na chwilę koło sklepu. No i wtedy nadeszła ekipa z Hulskiego. W dodatku z dwiema ładnymi dziewczynami, Eweliną i Irminą, które zgarnęli po drodze. Wesoło się zrobiło. Za sugestią Stałego Bywalca zaprosiłem je na wieczór deklarując, że odprowadzimy je z powrotem. Nie wierzyłem zresztą, że przyjdą
    . Wojtek 1121, gdy się dowiedział , że zamierzam robić kotleciki bieszczadzko- piskalskie wg tego przepisu: http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=5125&page=4 kupił mi w prezencie dwa kilo kiełbasy, żeby w razie czego miał co jeść. Stały Bywalec opowiadał o kocie, wszyscy żartowali, co chwilę pojawiało się piwo i zrobiła się naprawdę bardzo sympatyczna impreza. Znowu zmarudziliśmy pod kultową wiatą, a tu widmo spóźnienia się z kolacją coraz nachalniej zagląda mi w oczy. Ale od czego ma się kolegów, zawsze mogę liczyć na pomoc mojego współtowarzysza. No i kiedy wróciliśmy do domku Wojtek Myśliwiec pierwsze co zrobił, to zamknął się w łazience, zaczął się kąpać, golić, perfumować i ogólnie upiększać. Czyżby dla mnie? Oj, chyba nie, tylko dla kogo? Zostałem więc z kolacją sam.

    Jakoś się wyrobiłem, po prostu część ziemniaków zamiast pokroić w plasterki i usmażyć -ugotowałem. Zeszli się już wszyscy z wyjątkiem dziewczyn. Naprawdę byłem przekonany, że nie przyjdą i Wojtek będzie zawiedziony, aż tu telefon od Eweliny, że są pod barkiem. W dodatku przyjechały okazją. Wysłałem Wojtka na dół po dziewczyny a przeprowadził jeszcze Kazia, mieszkańca Zatwarnicy, który „przypadkowo” jechał do Sękowca na piwo, chociaż wcześniej tego nie robił. Przypuszczam, że słyszał jak się z nimi umawiamy, był wtedy w sklepie, a że mieszczka niedaleko zatwarnickiego hotelu, czekał na nie. Czy to z chęci dobrego uczynku, czy też z chęci wypicia darmowej wódki. Co więcej, kiedy dziewczyny stwierdziły, że muszą już iść, powierzyłem Andrzejowi, jako codziennemu kolacyjnemu gościowi obowiązki pani domu, i kiedy odprowadziliśmy z Wojtkiem dziewczyny Kaziu już na nas czekał swoim samochodem. Tak więc podróż powrotną mieliśmy szybką i wygodną.
    Lecz kiedy wróciliśmy do domku prócz Andrzeja nikogo już nie było. Czyżby myśleli, że nie będzie nas do rana?

    PS. Taki spokojny dzień, a tu proszę, najwięcej materiału filmowego.
    http://www.youtube.com/watch?v=dNbGpxkzhK4&feature=PlayList&p=7ECF9BE9828 8DDAF&index=6

    http://www.youtube.com/watch?v=QX_2nuiEhiE&feature=PlayList&p=7ECF9BE9828 8DDAF&index=7

    http://www.youtube.com/watch?v=cIBGL4Qh4RU&feature=PlayList&p=7ECF9BE9828 8DDAF&index=8

    http://www.youtube.com/watch?v=6u4mKq5TLGI&feature=PlayList&p=7ECF9BE9828 8DDAF&index=9

  4. #4
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Pamiętnik znaleziony w Sanie (drugi)

    Cytat Zamieszczone przez piskal Zobacz posta
    Rozdział X

    Może się czepiam, nie jestem kierowcą, ale gdy widzę biały znak z czerwoną obwódką, to uważam, że nie należy wjeżdżać, ....
    Czepiasz się Ale tam bym nie wjechał
    Pozdrawiam
    bertrand236

  5. #5
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,519

    Domyślnie Odp: Pamiętnik znaleziony w Sanie (drugi)

    Cytat Zamieszczone przez piskal Zobacz posta
    (...) Wojtek 1121, gdy się dowiedział , że zamierzam robić kotleciki bieszczadzko- piskalskie (...) kupił mi w prezencie dwa kilo kiełbasy, żeby w razie czego miał co jeść. (...)
    Kotleciki przepyszne, smakują jak mięsne, idealne na zagrychę do wszystkich trunków (poza, naturalnie, słodkimi).

    Będę też nieco nieskromny i Cię lekko sprostuję: ową kiełbasę kupiliśmy z Wojtkiem na spółkę. I bynajmniej nie dla siebie, lecz z myślą o Tobie. Baliśmy się bowiem, że cała nasza szarańcza tak obeżre domek nr 1, że dla głównego gospodarza i zarazem kuchmajstra już nic jeść nie pozostanie.
    Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 30-10-2009 o 07:00
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  6. #6
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,287

    Domyślnie Odp: Pamiętnik znaleziony w Sanie (drugi)

    Cytat Zamieszczone przez Stały Bywalec Zobacz posta
    Kotleciki przepyszne, smakują jak mięsne, idealne na zagrychę do wszystkich trunków (poza, naturalnie, słodkimi).

    Będę też nieco nieskromny i Cię lekko sprostuję: ową kiełbasę kupiliśmy z Wojtkiem na spółkę. I bynajmniej nie dla siebie, lecz z myślą o Tobie. Baliśmy się bowiem, że cała nasza szarańcza tak obeżre domek nr 1, że dla głównego gospodarza i zarazem kuchmajstra już nic jeść nie pozostanie.
    A ja do tego wszystkiego dodam, że nie był to jedyny przypadek, żeby panowie wnieśli coś w jadłospis naszych kolacji. I to zarówno dla ciała- prowiant, jak i dla ducha- płyny.

  7. #7
    Forumowicz Roku 2018
    Kronikarz Roku 2018
    Forumowicz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2014
    Ekspert Roku 2013
    Korespondent Roku 2008
    Awatar sir Bazyl
    Na forum od
    09.2005
    Rodem z
    Resmiasto
    Postów
    3,182

    Domyślnie Odp: Pamiętnik znaleziony w Sanie (drugi)

    Cytat Zamieszczone przez piskal Zobacz posta
    ...

    [FONT=Verdana][SIZE=3]Posiedzieliśmy nad wodospadem planując jutrzejszą wycieczkę. Padło na dawną wieś Ruskie, z desantem na drugą stronę Sanu, gdzie Andrzej mógł by sprawdzić buty, które kupił specjalnie po to. (...)
    Jak napiszę to co napiszę, to wyjdzie na to, że mimo, iż Pikal napisał, to co napisał, to na złośliwca wyjdę ja, więc nie napiszę tego co napisać miałem
    E tam, w końcu słowo się rzekło, więc całkiem bez złośliwości, a z dużą dozą sympatii: cały Andrzej! (i kurcze - mi się to podoba!).
    A co do Piskala, to kotlecików ala'On nie jadłem, ale opowieść pożeram ze smakiem!
    "Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski

  8. #8
    Malkontent Roku 2009 Awatar Krysia
    Na forum od
    09.2006
    Postów
    3,380

    Domyślnie Odp: Pamiętnik znaleziony w Sanie (drugi)

    Czyli te buty a la yeti to Andrzeja były???
    "...Lecz ja wrócę tu, będę w twoim śnie.
    Nikt nie zabroni nam śnić..."
    Bogdan Loebl

  9. #9
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,287

    Domyślnie Odp: Pamiętnik znaleziony w Sanie (drugi)

    Cytat Zamieszczone przez Krysia Zobacz posta
    Czyli te buty a la yeti to Andrzeja były???
    Yeti był przyłapany przez Wojtka na szlaku, a buty Andrzeja do obejrzenia tutaj http://www.youtube.com/watch?v=50gLi...8DDAF&index=10 . To już do następnego rozdziału nie bedę wstawiał linka.

  10. #10
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,287

    Domyślnie Odp: Pamiętnik znaleziony w Sanie (drugi)

    Rozdział XI


    Ruszamy na poszukiwanie dawnej wsi Ruskie. W pierwszym numerze „Bieszczadów” był artykuł jak tam dojść z podanymi namiarami gps, ale my szliśmy na żywioł, na dedukcję, na przełaj. Było to efektem wczorajszej narady i analizowania map nad wodospadem Szepit. Idziemy w czwórkę- Andrzej, Jurek i Wojtek, wieloletni koledzy Andrzeja, jeszcze ze szkoły oraz ja.
    Koledzy po raz pierwszy w życiu idą wspólnie na szlak. Okazuje się, że Andrzej, to nie Andrzej, jak do tej pory błędnie przypuszczałem, a Rysiu. Taką miał ksywkę w szkole i tak siłą przyzwyczajenia zwracają się do niego Wojtek i Jurek. Idziemy wpierw stokówką w kierunku Nasicznego, mijamy scieżkę prowadzącą na Dwernik Kamień aż dochodzimy do punktu wskazanego przez gps. Tu powinna być ścieżka na dół do Sanu. Jest! Ledwie widoczna, w dodatku zasłonięta od strony drogi przez całe kubiki drewna. Cóż, wchodzimy na nią, z nadzieja, że doprowadzi nas do dawnej wsi. Przy ścieżce znajduję Phallusa impudicuc, czyli sromotnika bezwstydnego, pokazuję go kolegom, tłumacząc, co to za grzyb. Sesja zdjęciowa i idziemy dalej.

    Idziemy wciąż w dół, robi się coraz bardziej dziko i niedostępnie, pojawiają się dzikie jabłonki, paśniki, tropów zwierzyny mnóstwo ,tropu misia niestety nie ma. W końcu dochodzimy do polanki, słychać szum potoku, według mapy idziemy w dobrym kierunku. Na polance zadrzewione miejsce, wśród drzew jakieś fragmenty podmurówki, czyżby to miejsce po cmentarzu, cerkwi? Na cmentarz to trochę za mały obszar, cerkiew pasuje, ale tak niewiele tego zostało, że nie ośmielam się zgadywać, tym bardziej wyrokować. Z mapy wynika, że to rzeczywiście może być miejsce po cerkwi. Niedaleko znowu zdziczałe jabłonie, częstujemy się jabłkami, wyjątkowo smacznymi. W końcu dochodzimy do miejsca, gdzie dwa strumienie łączą się w jeden, to tutaj musiała być wieś. Przechodzimy strumień i udajemy się do Sanu. Kilkanaście metrów od ścieżki widzimy jakąś chałupę, lecz bardzo intensywny zapach gnijącego mięsa odstrasza nas od bliższej penetracji miejsca. Teraz żałuję, nawet jakbym poszedł sam, to panowie i tak by musieli na mnie czekać. Wreszcie docieramy do Sanu.
    Na przyszły rok rezerwuję tę trasę. Może wybierzemy warianty tras opisane w „Bieszczadach”. Bardzo lubię te miejsca w Bieszczadach, zresztą nie tylko w Bieszczadach, gdzie historia aż krzyczy.

    Przeprawa przez San. No i zaczęło się. Czy w tym miejscu, czy może iść dalej, czy z drugiej strony rzeki to na pewno droga, czy przerwa między drzewami. Nie oglądając się za szkolnymi kolegami ruszam. Tak płytkiego Sanu jeszcze nie widziałem, 2/3 rzeki można przejść suchą nogą, ale całkiem się nie da. Niewiele myśląc zdejmuje buty, związuję je sznurowadłami, zakładam sobie na szyję i zanurzam nogi w wodzie. Desantuję się bez przygód, woda ciepła, aż miło wymoczyć przepocone syrki . Panowie wreszcie się ruszyli, nie od razu, Andrzej, przepraszam- Rysiu musi przecież to wszystko sfilmować. No i wypróbować buty zakupione specjalnie w tym celu. Nazwa produktu: Buty do przechodzenia przez San. W końcu wszyscy dotarli bezpiecznie na drugi brzeg. Chwila z kanapką i ruszamy do Chmiela. Tam kilka chwil z piwem u ustalanie dalszego planu działania. Piwo temu sprzyja. Ustalono co następuje:
    primo-wracamy autobusem, co dla Andrzeja jest nie lada atrakcją. Nie jechał bowiem autobusem od lat, a w Bieszczadach nigdy. Wpadł w twórcze podniecenie, które go zaślepiło, obiecał był bowiem, że postawi nam bilety na tę niezwykłą podróż.
    Secundo- zapraszam panów na prawdziwka znalezionego w poniedziałek na zboczu Jeleniowatego. Kawał z niego było prawdziwka. Dzwonię do Wojtka Myśliwca, który zrobił był sobie dzień odpoczynku, z prośbą, żeby obrał ziemniaki.

    Po przyjściu na przystanek nastąpiło trzęsienie ziemi, a potem napięcie zaczęło rosnąć. Naopowiadałem Andrzejowi jak to kiedyś autobus , też w Chmielu przyjechał 10 minut przed czasem, gdy więc był minutę spóźniony Andrzej zaczął objawiać oznaki niepokoju. 5 minut- poddenerwowania, 10-paniki, 15-zniechęcenia i rozczarowania. Zwątpienie przeżerało całe Andrzejowe jestestwo. Aż żal było patrzeć, jak z przyjaciela pozostaje tylko smuga cienia. W końcu po 25 minutach, gdy już mieliśmy wrócić do sklepy autobus przyjechał. W Andrzeja wstąpił nowy duch, odmłodniał o 4o lat. A to wszystko do obejrzenia tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=fg-pg...8DDAF&index=11

    Dojechaliśmy do Sękowca głodni, ale szczęśliwi, zwłaszcza Andrzej. I tam nastąpił ewangeliczny cud. No, może o nieco mniejszym kalibrze. Jednym grzybem najadło się pięciu dorosłych głodnych facetów. Prawdziwka pokroiłem w plastry wzdłuż kapelusza i korzenia. Mąka, jajko, bułka i na patelnię, tak jak kanie. Do tego świeże pieczywo i piwko .Dwa takie plastry z trudem mieściły się na dużej patelni. Jakby to było pięknie, gdybym zbierał tylko takie grzyby. Houwk!
    Pozdrawia was średnio (na razie) stary grzyb spod Torunia.

    PS. Mam nadzieję, że nie obrażasz się Andrzeju na te przyjacielskie przytyki, konieczne do wzbogacenia formy niniejszej opowieści. Pozdrawiam Cię serdecznie!

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Ballada podtopiona w Sanie
    Przez Piskal w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 59
    Ostatni post / autor: 15-07-2013, 22:09
  2. Drugi wypad
    Przez janek1984 w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 18-07-2010, 22:26
  3. co z sytuacja na Sanie?
    Przez DOROTA w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 9
    Ostatni post / autor: 15-12-2002, 06:56
  4. Katastrofa ekologiczna na Sanie
    Przez Stachu w dziale Fauna i flora Bieszczadów
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 05-12-2002, 09:47

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •