Pokaż wyniki od 1 do 8 z 8

Wątek: Dwa dni jesienią

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    09.2009
    Rodem z
    Radom
    Postów
    23

    Domyślnie Dwa dni jesienią

    Dzień pierwszy



    A właściwie najpierw powinien być dzień zerowy, tak krótko tytułem wstępu:
    02.10.09
    O 10.40 wsiadam do pksu relacji Wwa-UD, mąż odprowadza mnie choć nie jest zachwycony moim pomysłem. Mimo że miła pani z informacji pks zapewniała że miejsc będzie w bród, zajętych miało być ponoć tylko 20, okazuje się że gdyby dwie czy trzy osoby nie wysiadły w Radomiu, pewnie nie zmieściłabym się.Do dworca w UD docieramy jednak już tylko w szóstkę- ja i pięciu chłopaków z okolic Wawy, którzy też jadą do UG. Rozmawiamy chwilę czekając na kolejny autobus, okazuje się mieli jechać w sześciu, ale kolega wykruszył się w ostatniej chwili i dysponuja wolnym pokojem na kwaterze.Niewiele myśląc przyjmuję zaproszenie, dzięki czemu zaraz po przyjeździe i odszukaniu właściwego domku, nie martwiąc się o kąt do spania, mogę wyruszyć razem z Żabą i resztą ekipy na podbój ustrzyckich lokali gastronomicznych. Tam też następuje wstępna integracja połączona z konsumpcją lokalnych przysmaków- piwa,żurku, piwa... Panowie zostają dłużej, a ja wracam ok.23 na kwaterę.



    03.10.09 czyli Dzień Pierwszy Właściwy

    Nasza gospodyni witając nas wczoraj pokazała gdzie mieści się pokrętło do regulacji ogrzewania , zapewniła że temperatura ustawiona jest odpowiednia, ale oczywiscie w razie gradobicia czy zamieci śnieżnej możemy podkręcić kaloryfery. Nie wygladajac za okno, kwadrans przed 5 rano stwierdzam że ta zamieć musiała jednak mieć miejsce dziś w nocy. Śpiwór, koc i kołdra na wierzchu nie wystarczają, chłód jest tak przejmujący że nie zdołam powtórnie zasnąć. W związku z tym parę minut po 6 jestem gotowa do wymarszu, jeszcze tylko gorąca herbatka na rozgrzewkę i do termosu, i o 6.30 maszeruję już szosą w kierunku Wołosatego. Trawa jest oszroniona, krajobraz trochę przypomina wczesno-zimowy:


    Choć pojawiają się już i kolorowe akcenty:http://picasaweb.google.pl/iwona.x01...38140448130514

    Marsz po asfalcie upływa mi w akompaniamencie niedźwiedzich porykiwań, wypatruję miśków w chaszczach, ale żaden nie chce pozować do zdjęć. Pierwszy postój i śniadanie robię przy nowej wiacie ogniskowej. Parę minut po ósmej dochodzę do budki BdPN-u, zakupuję karnet (jak się potem okazuje na ścieżki przyrodnicze,a nie szlaki turystyczne) którego niestety nie zdołam wykorzystać do cna. Tutaj też, zanim szlaki się rozwidlą mam chwilę dla zastanowienia czy iść czerwonym czy może jednak dać sobie luz i pójść niebieskim? Jednak biorąc pod uwagę wczesną porę, piękną pogodę i mój wyśmienity humor, decyduje się uderzyć na Przełęcz Bukowską, Rozsypaniec i Halicz. Jeśli zejście z Tarnicy do UG okaże się ponad moje siły, to zawsze mogę tym niebieskim zejść z powrotem do Wołosatego i łapać stopa...
    Do końca asfaltowej ścieżki szlak wznosi się niezauważalnie, tylko oglądając się za siebie można stwierdzic z całą pewnością że idzie się pod górkę.Mija mnie jeep starży granicznej, a kilka minut później GOPRu. Dwie i pół godziny mijają niezauważalnie, nowo budowana wiata wyłania się zza drzew tam gdzie szlak skręca w lewo. Pięć minut przerwy i ruszam dalej, nie zmieniwszy tempa. Oczywiscie od razu łapie zadyszkę, i chwilę trwa zanim znajdę swój rytm wchodzenia na Rozsypaniec. Widoczność jest rewelacyjna, panoramy oszałamiające: http://picasaweb.google.pl/iwona.x01...38332181375074


    Plecak o dziwo nie przeszkadza w maszerowaniu, choć obawiałam się że pod takim obciążeniem (tuż przed wyjazdem 11kg) będzie mi się szło dużo trudniej niż z małym plecaczkiem z jakim do tej pory chodziałam. Szczerze mówiąc mniej odczuwam ten, niby cięższy i większy, niż mały ale bez pasa biodrowego. Tylko buty robią się jakby coraz mniejsze.

    Przed południem wchodzę na Halicz, i pędzę dalej do przełęczy pod Tarnicą. A tam tłumy, już z daleka widać sznureczek ludzi idących i w górę i w dół. Dla zasady tylko pcham się w ten tłumek, bo jakoś tak głupio nie wejść :) Pierwszy raz na Tarnicy byłam bodajże w 1997r a od tamtego czasu sporo się zmieniło- tablicy pamiątkowej pod krzyżem przybyło kilka pęknięć, bariery okalają szczyt, jest jakos tak bardziej cywilizowanie. W licznym towarzystwie jem drugie śniadanie, na dopchanie się do barierek i rzut okiem na krajobraz raczej nie mam szans, więc idę dalej. Zchodzę z Tarnicy i trochę przeraza mnie że czerwonym szlakiem muszę znów iść pod górę. Niby wiem że to już ostatnie podejście, do tego niewielkie, ale zmęczenie jednak daje się we znaki, widzę już tylko drogę przed sobą, reszta jest jakby za mgłą. Przysiadam na moment na Przełęczy Sidło żeby zerknąć w mapę i postanawiam następny postój zrobić w punkcie widokowym na Szerokim Wierchu.

    Staram się utrzymać dobre tempo, jednak coraz częściej muszę robić choćby kilkusekundowe przerwy na wyrównanie oddechu. Od 6.30 rano właściwie idę bez dłuższej przerwy, przydałoby się pół godziny odpoczynku. W zaplanowanym miejscu postoju naotykam trzech meżczyzn, rozkładam swoją kari niedaleko nich. Kanapka, redbul, trochę czekolady (jeden z powodów dlaczego tak kocham góry- mogę ją jeść bezkarnie, bez wyrzutów sumienia!) i... oczywiście nie wytrzymuję nawet 20 minut i wyrywam dalej. Chyba nie potrafiłabym chodzić w większej grupie, czekać aż wszyscy będą gotowi żeby dalej iść. Trzej panowie nie zdażyli odejść daleko, więc już po chwili wymijam ich i pędzę dalej. Do spowolnienia marszu zmuszają mnie ponownie miśki, które ryczą niemiłosiernie i wydawać by się mogło bardzo blisko. Dlatego też za każdym razem zatrzymuję się i nasłuchuję z nadzieją że może choć mignie mi któryś pomiędzy drzewami. W ten sposób daję się dogonić Maćkowi, jednemu ze wspominanej już trójki. Od tej chwili idziemy już razem, całkiem sympatycznie nam się rozmawia. Maćku, serdeczne pozdrowienia dla Ciebie!
    Do kwatery dochodzę chyba przed 16, wydaje mi się że jak już polegnę na łóżku, to nie będę w stanie wstać. Boli mnie każdy mięsień i tak naprawdę dopiero teraz czuję że żyję :)
    Prze 18 mam mocne postanowienie że zwlokę się jakoś i dotoczę do sklepu i knajpy, pociesza mnie myśl ze będę miała z górki. Na miejscu okazuje się jednak że sklepy zamykane są już o równej 18, a nawet wczesniej, i nie mam gdzie kupić pieczywa, nie wspominając o jakochś rozgrzewaczach. Na szczęście chociaż knajpy są czynne, a przynajmniej za takie chcą uchodzić. Zamawiam placki po bieszczadzku, ale 'po bieszczadzku' wyszły, i zostały same placki. Pieczywa tez nie ma, choćbym zamówiła 10 żurków to nie dostanę ponoć do nich nawet kromki chleba. Trochę mi to krzyżuje plany, bo następnego dnia chciałam wyruszyć o świcie, a niezbyt podoba mi się wizja wędrówki bez suchego prowiantu. W Lutowiskach sklep z pewnością jest jeszcze czynny, informuje mnie pan za barem, tam można kupic chlebek. Z rozpaczy zamawiam piwo, po którym mysli się rozjaśniają i dzwonię do Żaby, może po raz kolejny chłopaki uratują mnie przed totalną katastrofą. I nie mylę się, ekipa jest the best, mogę na nich liczyć :) Wracamy razem na kwaterę, i rozgrzewamy się soczkiem pomarańczowym 'po bieszczadzku'W międzyczasie słyszymy w radio o przegranej naszych siatkarek, ale niektórzy i tak tryskają optymizmem (niebezpodstawnie, jak się okaże), wierząc ze zdobędziemy choć brąz.
    Nigdy jeszcze nie widziałam takich gwiazd jak tamtej nocy nad UG.

    c.d.n...

  2. #2
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Dwa dni jesienią

    Czytało si fajnie, choć w te miśki to.... A może to byki były? Gratuluje kondycji. czekam na cdn.
    pozdrawiam
    bertrand236

  3. #3
    Bieszczadnik
    Na forum od
    09.2007
    Rodem z
    Puławy (te lubelskie)
    Postów
    265

    Domyślnie Odp: Dwa dni jesienią

    Brawo Iwona!
    Dopiełaś swego.
    Czekam na resztę opowieści.

  4. #4
    Malkontent Roku 2009 Awatar Krysia
    Na forum od
    09.2006
    Postów
    3,380

    Domyślnie Odp: Dwa dni jesienią

    Ano, gratuluję
    "...Lecz ja wrócę tu, będę w twoim śnie.
    Nikt nie zabroni nam śnić..."
    Bogdan Loebl

  5. #5
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,278

    Domyślnie Odp: Dwa dni jesienią

    Cytat Zamieszczone przez bertrand236 Zobacz posta
    Czytało si fajnie, choć w te miśki to.... A może to byki były? Gratuluje kondycji. czekam na cdn.
    pozdrawiam
    Mnie też się wydaje, że gdyby taki misiek ci się ukazał, to miałby piękny wieniec. Ale relacja fajna.

  6. #6
    Poeta Roku 2010
    Poeta Roku 2009
    Poeta Roku 2008

    Awatar WUKA
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    Toruń
    Postów
    3,907

    Domyślnie Odp: Dwa dni jesienią

    To kolejny świetny reportaż co nas wodzi po ścieżkach ukochanych.Pięknie!

  7. #7
    Bieszczadnik
    Na forum od
    09.2009
    Rodem z
    Radom
    Postów
    23

    Domyślnie Odp: Dwa dni jesienią

    Tyle komplimentów, aż się zaczerwieniłam .Cieszę się że się podoba.

    Co do miśków to nie mam pewności,czy to na pewno były ich odgłosy.Opieram się na zdaniu napotkanych turystów, którzy wyglądali na bardziej doświadczonych. Ja niedźwiedzie widziałam tylko w zoo

  8. #8
    Bieszczadnik
    Na forum od
    09.2009
    Rodem z
    Radom
    Postów
    23

    Domyślnie Odp: Dwa dni jesienią

    04.10 czyli Bloody Sunday


    Budzę się coś koło 4 nad ranem, w pokoju obok i w kuchni życie wre. Chłopaki szykują śniadanie, choć może to kolacja, hm? Trochę dziwnie na mnie patrzą, kiedy pół godziny później pojawiam się na korytarzu w pełnym rynsztunku i oddaję im klucze do mojego pokoju.

    Księżyc prawie w pełni oświetla mi drogę, idąc powoli zastanawiam się jeszcze nad ostatecznym wyborem trasy. Pierwotny plan zakładał wejście z UG na Wielka Rawkę i dalej przez Rabią Skałę do Wetliny. Ale ta droga w dużej części wiedzie przez las, a ja chcę nacieszyć oczy. Połoniny kuszą mnie od wczoraj, kiedy to wschodzące słońce tak pięknie je oświetlało:
    http://picasaweb.google.pl/iwona.x01...38344322827954

    Postanawiam odczekać jeszcze chwilę przy budce BdPNu aż zacznie się nieco rozjaśniać, bo nie mam latarki. Księżyc wędruje po nocnym niebie, nie miałam pojęcia że na naszym niebie jest tyle gwiazd. O 5.30 jest już na tyle jasno, że uznaję iż mogę już ruszać na Caryńską. Świt zastaje mnie w lesie, i tylko pomarańczowe błyski rozświetlają mi drogę wśród drzew. Obawiałam się trochę iść na Połoniny i to jeszcze w niedzielę, wiadomo, trasa dość popularna. Jednak pierwsze żywe istoty(nie licząc zwierząt rzecz jasna) spotykam dopiero na rozwidleniu szlaków, gdzie zielony schodzi do Przełęczy Wyżniańskiej. Wcześniej jednak, po wyjściu powyżej linii lasu, doceniam swoją zdolność przewidywania. Oj, jak ja się cieszę że w ostatniej chwili spakowałam do plecaka mężowskie kalesony (no co, przecież nie posiadam własnych kalesonów), rewelacyjnie zdają egzamin na wietrze. Czapka też się przydaje, brakuje mi tylko rękawiczek których nie zdążyłam już kupić, i ręce marzną. Wietrzysko próbuje mnie przewrócić, kaptur zrywa z głowy co chwilę, i nawet aparatu nie chce mi się wyjmować przy takiej pogodzie. Zresztą i tak baterie padają po kilku zaledwie zdjęciach, zostały mi już chyba tylko dwa komplety z ośmiu zabranych.

    Idzie mi się dość ciężko, zarówno przez wiatr, jak i obtarte wczoraj nogi. No ale to w końcu niewielkie uciążliwości, piękne widoki rekompensują mi ten dyskomfort.

    W pewnym miejscu na czerwonym szlaku, chyba jakieś pół godziny od Berehów, stoi wiata, gdzie zatrzymuję się na śniadanie. Z dołu dochodzą jakieś hałasy, po chwili z lasu wyłania się Wampir, a za nim sunie Żaba i reszta ekipy. Tak oto żegnamy się jeszcze raz, (chłopaki, thnx f all!(: ).
    Kilka minut po 10 jestem w Brzegach Górnych, sprawdzam pks rozważając czy aby na pewno chcę się ładować jeszcze na Wetlińską. Z rozkładu wychodzi mi że za jakieś trzy godziny będzie autobus, więc w Wetlinie miałabym siedzieć bezczynnie jeszcze prawie pięć godzin. Eee, chyba nie jestem jeszcze aż tak zmęczona. Jakby na potwierdzenie podjętej decyzji, kiedy zakładam z powrotem plecak, na przystanek podjeżdża bus do Wetliny. Uśmiecham się pod nosem i mijam go idąc z powrotem na szlak.
    Na parkingu ruch całkiem spory, parę osób wspina się już na Wetlińską. Jak się potem okazuje, wspina się również malinka74 z naszego forum, mijamy się chyba nawet kilka razy. Następnym razem syndrom stresu forumowego mnie też dopadnie i będę się zastanawiać kogo znam z forum a kogo nie

    Schodki trochę dają mi się we znaki, mam wrażenie że bardziej używam przy tym podejściu rąk niż nóg, barierki okazują się bardzo pomocne. Na jednym z ostatnich odcinków schodów widzę że idący przede mną pan w okularach robi mi zdjęcie, więc korzystając z okazji proszę go żeby zrobił też moim aparatem, bo właściwie z tego wypadu mam tylko jedno zdjęcie na którym jestem. Niestety baterie ostatecznie odmawiają posłuszeństwa i zdjęcie nie wychodzi, ale o tym przekonam się dopiero na przystanku w Wetlinie, kiedy jest już za późno żeby skorzystać z propozycji miłego pana że prześle mi swoje zdjęcia na maila. Ale kto wie, może Pan to teraz czyta i jednak wyśle?

    Do Chatki dochodzę kilka minut po 12, zamawiam herbatkę z cytryną, którą przelaną do termosu dowiozę aż do Radomia :). Kilkanaście minut odpoczynku, rzut okiem na znaki, które do Przełęczy Orłowicza pokazują 2.15, i o 12.30 ruszam dalej. Mam wrażenie że wlokę się niemiłosiernie, po półtorej godziny zastanawiam się po co w ogóle wstawałam dziś z łóżka, o tym co się dzieje z obtartymi piętami wolę nawet nie myśleć. Obiecuję sobie że gdy wreszcie dotrę do Orłowicza to rozłożę sobie kari i poleżę z pół godziny zanim pójdę dalej.

    Do przełęczy dochodzę o... 14.40. Sprawdzam dwa razy, nie, to chyba niemożliwe. Pewnie zegarek mi się przestawił :) Pokrzepiająco działa na mnie czas przejścia szlakiem żółtym do Wetliny, na mojej mapie jest 1.15 a na znaku 2.0. Ta drobna różnica sprawia że po 10 minutach na Przełęczy rozpoczynam wędrówkę w dół. Trasę pamiętam sprzed miesiąca i wiem ze pozornie łatwe zejście do Wetliny dłuży się nieco, szczególnie na końcowym odcinku.

    W Wetlinie jestem chyba grubo po 16, a mam jeszcze zadanie do wykonania. Nigdy nie bylam w słynnej Bazie, a dostałam polecenie żeby coś tam odnaleźć. Pod sklepem dość bezpardonowo ładuję się do busa słysząc że kierowca pyta własnie o Bazę. Niby tylko kilkaset metrów, ale już tak bardzo mi się nie chce iść. Na miejscu okazuje się że Baza Ludzi z Mgły jest zamknięta. No tak, ale w końcu jasno jest napisane:'Czynne od otwarcia do zamknięcia' więc czemu się dziwić? Nie pozostaje mi nic innego jak doczłapać się do kolejnego przystanku i poczekac na autobus do Krosna.

    Autobus niby już stoi, ale siedzący na przystanku Mateusz uprzejmie informuje mnie że nie mam po co nawet próbować, kierowca ma prikaz nie wpuszczać. Siedzimy więc sobie w zapadającym zmierzchu, widok mamy na Połoninę, i rozprawiamy o górach i nie tylko. Okazuje się że dzień wcześniej szliśmy niemal razem od UG do Tarnicy, i dopiero tam nasze szlaki się rozeszły.Dowiaduję się też że w piątek w Kremenarosie rzeczywiście nie mieli już miejsc, i odprawiali z kwitkiem. I tak w miłym towarzystwie docieram do Krosna, tam przesiadka do kolejnego pksu, i o 4.30 jestem w Radomiu.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Dwa dni w krzakach:-)
    Przez diabel-1410 w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 4
    Ostatni post / autor: 06-07-2012, 18:03
  2. Bieszczady jesienią
    Przez wolfgang87 w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 19
    Ostatni post / autor: 15-10-2010, 20:57
  3. Bieszczady jesienią
    Przez siwy44 w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 8
    Ostatni post / autor: 04-08-2010, 07:56
  4. Bieszczadzka samotonośc jesienią?
    Przez keikobad w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 27
    Ostatni post / autor: 22-10-2005, 23:43
  5. "Dwa żywioły, dwie pasje"
    Przez yareq w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post / autor: 03-06-2003, 18:33

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •