2 Październik udało mi się skrzyknąć mieszczuchów i wyruszyć w Bieszczady na początek cel podróży Zalew Soliński start w WAW 2 w nocy o 8 rano już czekamy na statek Białej Floty i płyniemy po zalewie jest chłodno ale widoki zapierają dech w piersiach , wszyscy słuchają opowieści o zalewie Solińskim .Skały drzewa i woda jak szafir warto jeszcze trochę pomarznąć dla nacieszenia oczu .Kolejny przystanek na kwarterach Sakowczyk szybki rozładunek bagaży i dalej w kierunku Wetliny tam na bacówce czeka przepyszny baranek no na samą myśl o pieczystym ślinka cieknie , po drodze obmyślamy plan następnej wycieczki ale najpierw oficjalne pieczenie baranka i piwko....3 Październik pobudka była ciężka nocne obżarstwo daje znać wiec łyk żurku i o 10 jedziemy pod Welką Rawkę czeka nas spacerek 1304 m.n.p.m troszkę ciężko po wczorajszej nocy ale nikt się nie wyłamuje i po paru godzinach wszyscy są na szczycie. Pogoda jest łaskawa słońce pięknie świeci, błękitne niebo trochę białych chmórek a w oddali widok na Połoninę Wetlińską i Caryńską przez lornetkę podglądamy chatkę puchatka i żałujemy że czasu mało na dróga wyprawę w kierónku Połonin .Za to na Małą Rawkę jeszcze sie przejdziemy .Trasa powrotna idzie troszke szybciej lądujemy w schronisku Pod Małą Rawką tam są pyszne pierogi ukraińskie jeszcze pare fotek bo dyby które stoją kuszą do wygłópów , kolejny przystanek w Ustrzykach Górnych .Wpadamy do Lacha tam szok nie ma rzeźb nowi ludzie za barkiem nie ma sosu w chlebie po Bieszczadzku no a placek po Bieszczadzku to kompromitacja tego barku, klimat wieje chłodem atmosfera nawet nie barowa to robimy krótki spacer i na kwatery Piwko cd .... 3 Październik wszystko co dobre kiedyś się kończy czas pakować się i zpowrotem do Wawy ale jeszcze wpadamy obejżeć wodospad Hylaty na Zatwarnicy do sołtysa po złoty miodek zbierany przez bieszczadzkie pszczółki , spowrotem na Wetlinę po serki niędzu czasie ostatnie rozmażone spojżenie na góry pożegnanie z Zalewem Solińskim kilka pamiątek i na trasę . 24 znowu jesteśmy w Warszawie, ale ten szalony weekend wart był 32 godzin bez snu paru bombli na stopach . Bo nigdzie nie jest tak przepięknie jak w Bieszczadach. Jeszcze wrucimy.
Zakładki