Strona 1 z 5 1 2 3 4 5 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 42

Wątek: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 13 września - 7 października 2009 r.

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,506

    Domyślnie Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 13 września - 7 października 2009 r.

    Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 13 września - 7 października 2009 r.

    Będzie w tej relacji wiele ciekawostek, m.in. o tym, jak przebiegły nasze dwa "pokimbowe" spotkania, jak Wojtek1121 przebył pieszo San (w obie strony, nie zdejmując butów), jak Jurko wpław przepłynął potok Hulski, jak Andrzej627 stał się traperem zamieszkałym w namiocie, jak Piskal prowadził dom otwarty, jak Ojciec Prowadzący bywał Ojcem Sprowadzanym, jak kotek Sabinek wlazł na drzewo i nie potrafił z niego zejść, jak dwaj oldboye (czyli Wojtek1121 i ja) pokazali klasę i poderwali dla dwóch młodszych, nieśmiałych kolegów dwie piękne młode turystki z Częstochowy, etc., etc.
    A wszystko to działo się w Bieszczadach końcem kalendarzowego lata oraz piękną, złotą polską jesienią A.D. 2009.

    O tym napiszę jednak dopiero w listopadzie, jako że zaraz po powrocie do Warszawy wpadłem w wir obowiązków zawodowych i nie mam teraz czasu na twórczość literacką na Naszym Forum, której poziom - jak zauważyliście - stale się podnosi. A zatem będę musiał się do tego pisania solidnie przyłożyć.
    Niniejszego wątku oczywiście nie zamrażam, wszelkie zapytania i uwagi już teraz będą mile widziane.

    Na razie podaję tylko zwięzłe kalendarium mojego niedawnego pobytu w Bieszczadach.

    13 września. Podróż "tam". Szybkie zaprzyjaźnienie się Piskala z moim kotkiem Sabinkiem, który dzięki temu nie sprawiał żadnych kłopotów podczas całodziennej podróży samochodem. W Sękowcu zjawiliśmy się tuż po godz. 17-tej.

    14 września. Spacerek ścieżką do Dydiowej, tam i z powrotem (samochody pozostawiliśmy przy drodze ze Stuposian do Mucznego, przy wypale).

    15 września. Spacerek stokówką z Sękowca do Chmiela.

    16 września. Siedzenie na miejscu w Sękowcu w oczekiwaniu na przyjazd żony.

    17 września. Wejście na Otryt stokówką z Sękowca, przejście przez cały Otryt, zejście do Chmiela.

    18 września. Zakupy w Ustrzykach Dln. a potem uroki jazdy terenowej.

    19 września. Sękowiec - Dwernik Kamień - Zatwarnica. Wieczorem 1-sza dogrywka VIII KIMB.

    20 września. Wyjazd żony. Nabożeństwo w cerkwi grecko-katolickiej w Ustrzykach Dln.

    21 września. Przejście z Mucznego przez Jeleniowaty do miejsca po leśniczówce Brenzberg, dalej stokówką i ścieżką aż do Dydiowej. Powrót krótszy: zejście ścieżką do szosy i marsz w kierunku Mucznego.

    22 września. Sękowiec - Hulskie - Zatwarnica (lasem nad Sanem i potokiem Hulski, powrót stokówką).

    23 września. Przejście przez całą Połoninę Wetlińską. Wejście od campingu BdPN w Górnej Wetlince, zejście od Przełęczy Orłowicza do Suchych Rzek.

    24 września. Odpoczynek. Wyjazd do Lutowisk.

    25 września. Wołosate - Tarnica - Halicz - Rozsypaniec - Przełęcz Bukowska - Wołosate.

    26 września. Spacerek z Tarnawy Niżnej do Dźwiniacza Grn. i z powrotem. Wieczorem 2-ga dogrywka VIII KIMB.

    27 września. Odsypianie zaległości. Żegnanie osób wyjeżdżających.

    28 września. Przełęcz Wyżniańska - Mała Rawka - Wielka Rawka - Kremenaros - Wielka Rawka - zejście w stronę Ustrzyk Grn.

    29 września. Sękowiec - Zatwarnica - Hulskie - Krywe (stokówką) - obejście całego Krywego - Hulskie - Sękowiec (ścieżką nad potokiem Hulski i nad Sanem).

    30 września. Odpoczynek.

    1 października. Przejście przez całą Połoninę Caryńską. Wejście w Brzegach Grn., zejście w Ustrzykach Grn.

    2 października. Znów zakupy w Ustrzykach Dln. Potem dłuższe szwendanie się po Lutowiskach.

    3 października. Wołosate - Tarnica - Szeroki Wierch - Ustrzyki Grn.

    4 października. Odpust w Łopience.

    5 października. Muczne - Bukowe Berdo - przejście aż do najwyższego szczytu, z którego niebieski szlak ostro skręca w prawo w stronę Tarnicy, zejście ścieżką przez Obnogę i Grandysową Czubę do szosy, którą przespacerowaliśmy się z powrotem do Mucznego.

    6 października. Znów podróż samochodem do Ustrzyk Dln. i Lutowisk. Potem powolne pakowanie się.

    7 października. Podróż "stamtąd". Wyjazd z Sękowca o godz. 8:25. Po drodze poważny "koci problem", rozwiązany dopiero w Lesku (zakup klatki). Z przykrością stwierdziłem, że Ojciec Prowadzący nie ma podejścia do zwierząt, w przeciwieństwie do Piskala (zob. zapis dot. dn. 13 września).

    Statystyka: 23 pełne dni pobytu w Bieszczadach (nie licząc dni podróży), z których 11 zostało przeznaczonych na dłuższe, w zasadzie całodniowe piesze wyprawy, 4 - na krótsze bieszczadzkie spacerki (takie do 10 km), a 8 - na wyprawy wyłącznie samochodowe (głównie aprowizacyjne), odpoczynek lub zwykłe lenistwo.

    Na szczegóły jednak trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.

    CDN
    Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 12-10-2009 o 08:16
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  2. #2
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,280

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 13 września - 7 października 2009 r.

    Cytat Zamieszczone przez Stały Bywalec Zobacz posta
    7 października. Podróż "stamtąd". Wyjazd z Sękowca o godz. 8:25. Po drodze poważny "koci problem", rozwiązany dopiero w Lesku (zakup klatki). Z przykrością stwierdziłem, że Ojciec Prowadzący nie ma podejścia do zwierząt, w przeciwieństwie do Piskala (zob. zapis dot. dn. 13 września).
    Trzeba było jednak mi opłacić jeszcze ten tydzień opobytu

    PS. Myślę, że będzie ta relacja bardzo dobrym uzupełnieniem niektórych wątków z mojej. Zwłaszcza,że SB notuje wszystko na bierząco, ja zaś zdałem się na moją, jakże zawodną pamięć i emocje. Szkoda tylko, że to dopiero w listopadzie.

  3. #3

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 13 września - 7 października 2009 r.

    Cytat Zamieszczone przez Stały Bywalec Zobacz posta
    Po drodze poważny "koci problem", rozwiązany dopiero w Lesku (zakup klatki).
    Współczuję Tobie i kotu. Problem powrotu kota był przez nas szeroko dyskutowany pod wiatą w Zatwarnicy. Wspomniałem wtedy o możliwości przewożenia kota w klatce, ale pomysł ten wtedy odrzuciłeś, jako "męczenie zwierząt". Można tę dyskusję tu obejrzeć:
    Opowieść Stałego Bywalca o kocie.

    Mam nadzieję, że powrót do Warszawy nie był jednak dla Sabinka zbyt męczący.

  4. #4
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,506

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 13 września - 7 października 2009 r.

    Cytat Zamieszczone przez Aleksandra Zobacz posta
    Proszę - Stały Bywalec wraca do świata żywych... i wkracza w sękowieckie opowieści. Czekamy na ciąg dalszy.
    A byłem w świecie innym niż świat żywych ? Nic mi o tym nie wiadomo.
    Choć o ten drugi świat też się właśnie ocieram - dziś za 3 godziny będę na pogrzebie (na Wólce Węglowej) kolegi z mojego stowarzyszenia, który parę dni temu ot, tak nagle, zszedł ...

    Jeszcze nieco cierpliwości. Już się w zasadzie "obrobiłem" z głównymi zaległościami spowodowanymi ponadtrzytygodniowym urlopem - niedługo i ja zacznę pisać o tym samym co Piskal.
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  5. #5
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,280

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 13 września - 7 października 2009 r.

    No, nie do końca o tym samym. Wspólnych wypraw mieliśmy sztuk- 1. Wspólnych kolacji nieco więcej.

  6. #6
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,506

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 13 września - 7 października 2009 r.

    13 września

    I wreszcie nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Przedwczoraj wieczorem wysłałem ostatnie e-maile i odbyłem ostatnie rozmowy telefoniczne w sprawach zawodowych, a wczoraj przez prawie cały dzień pakowałem się. Zresztą nie tylko "się" (siebie), ale i kota - musiałem wziąć dla tego hultaja nową kuwetę, wsad ("Pinio") do tejże, a także odpowiedni zapas specjalnego kociego żarcia. Wyjeżdżam na ponad 3 tygodnie, lista akcesoriów "nie do zapomnienia" okazuje się dosyć długa.
    I niczego nie zapomniałem. Chyba pierwszy raz mi się tak udało!
    Rano pożegnanie z córką, którą ujrzę dopiero na Święta Bożego Narodzenia, gdy przyjedzie nas odwiedzić. Bo moje dziecko już za kilkanaście dni wyjeżdża do Sofii, aby tam - w ramach programu Erasmus - zaliczyć cały IV rok studiów.

    Zniosłem na raty wszystkie klamoty do samochodu, a na końcu kota. Czarny czort jeszcze nigdy nie podróżował autem (nie licząc przywiezienia go rok wcześniej, jako 3-miesięcznego kociego smarkacza, z Bieszczadów), diabli wiedzą, jak się zachowa. Nie kupiłem mu klatki, aby go nie stresować.
    Żona jedzie ze mną na Dworzec Zachodni. Udaję się po Piskala, który już tam jest - przyjechał pociągiem z Torunia i zaniepokoił się moją nieobecnością.
    Żona trzyma kota, a kot miauczy.
    Witamy się z Piskalem, ładujemy Go do samochodu wraz z plecakiem (niewiele mniejszym od właściciela, choć ten jest dość słusznych rozmiarów) i jedziemy z powrotem w kierunku mojego domu. Po prostu inaczej nie można - i tak musimy tamtędy przejechać w kierunku wylotowej z Warszawy ul. Grójeckiej i Al. Krakowskiej. Przed blokiem żegnam się z żoną, ale tylko na 3 dni (już wkrótce wpadnie w Bieszczady na kontrolę).

    No więc w drogę.
    Piskal siedzi na tylnym siedzeniu i zawiera znajomość z kotem. I muszę przyznać, że przypadli sobie nawzajem do gustu. Sabinek nieco pomiaukuje, ale nie wyrywa się do mnie, mogę spokojnie prowadzić samochód. Już przed Radomiem obaj są w doskonałej komitywie, wręcz się zaprzyjaźnili.
    Punktualnie o godz. 10-tej zajeżdżamy w Radomiu pod blok, w którym mieszka mój kum Rysiek - ojciec chrzestny mojej córki. Jeszcze nie wie, że już za parę dni on sam zostanie ochrzczony - mianem "Ojciec Prowadzący".
    Pakujemy Rycha i Jego klamoty do samochodu.

    I znów jedziemy sobie spokojnie, warunki drogowe są dobre (dziś niedziela). Po oderwaniu się od dużych miast (Warszawa, Radom, Rzeszów) jazda sprawia wręcz przyjemność. Zwłaszcza że Piskal uruchomił swój podręczny sprzęt audio, z którego lecą nastrojowe ballady, utwory kabaretowe i poezja śpiewana. Dość często się zatrzymujemy - Piskal sika po piwie, a ja po kawie i red bullach. Ponadto Piskal nie lubi ciepłego piwa, a ponieważ nie mam w samochodzie lodówki, to kupuje najwyżej po dwie puszki. Starcza mu to na jakieś 30 - 40 minut, a potem znów się zatrzymujemy przy kolejnym wiejskim sklepie. Tylko Rysiek i Sabinek zachowują się statecznie: nie piją i nie sikają.

    I tak dojeżdżamy aż do Czarnej, a tam nagła, przelotna ulewa i ... korek na drodze. Czyżby bieszczadzka Czarna pozazdrościła wielkim aglomeracjom ? Nie, to wypadek drogowy. Jakiś palant niedawno przejechał człowieka idącego poboczem, jest tam teraz Policja, coś sprawdza, samochody przepuszczane są w sposób wahadłowy (stąd korek). Później się dowiedziałem, że samochód wpadł w poślizg, a potem na wędrującego poboczem człowieka. Musiał jechać zbyt szybko, działo się to w granicach Czarnej, na terenie zabudowanym, blisko skrzyżowania z drogą na Polańczyk i Lesko. Był to poważny wypadek, ofiara została podobno ciężko ranna. Jeśli ktoś z Was zna szczegóły owego zdarzenia (w niedzielę 13 września w Czarnej, po południu) - niechże coś napisze.

    Do Sękowca przyjeżdżamy tuż po godz. 17-tej. Podróż z Warszawy (ok. 460 km) zajęła mi więc aż 9 godzin, ale za to nie mam teraz kłopotów urzędowych (w przeciwieństwie do pewnego kolegi, który jechał tą trasą sporo krócej).
    Witamy się z Barbarą. Piskal udaje się do swojej willi nr 1, a my z kumem znosimy wszystkie bambetle na piętro leśniczówki. Kot nie pamięta, że w ubiegłym roku mieszkał tu przez tydzień i ze strachu rejteruje pod łóżko. Pies go ... (i małe pieski), nie zwracam na niego uwagi. Przygotowałem mu tylko po długiej podróży żarcie, picie i kuwetę z wsadem, czyli dostał to, co mu potrzeba na "wejściu" i na "wyjściu". Teraz w końcu i ja mogę wypić piwo. Obalamy więc z Rychem po dwie butelki w trakcie rozpakowywania się, co wprawdzie przedłuża ale i uprzyjemnia owe kwaterunkowe czynności.

    No i nawiązuję pierwsze kontakty towarzyskie. Rozmawiamy telefonicznie z Wojtkiem1121, który przyjedzie w środę, oraz z Andrzejem627, z którym spotkam się już jutro. A także umawiam się z wielką sympatią właściciela Naszego Forum - czyli z Lucyną (tak jest o Nią zazdrosny, że aż Ją trwale "zbanował").
    Lucy zapowiada też jutrzejsze spotkanie z Izą i Piotrem. Proponuję wspólną wycieczkę do Dydiowej, na co WPP Lucyna ochoczo się zgadza.

    Rycho jest niezadowolony, że w jego pokoju nie ma radia. Nie może słuchać Radia Maryja.. Wspaniałomyślnie ale i lekkomyślnie (zadręczy mnie później tą radiostacją) obiecuję Mu załatwić radio od Basi.

    A teraz jeszcze trzecie piwo i idę spać.

    CDN


    .
    Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 04-11-2009 o 20:11
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  7. #7

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 13 września - 7 października 2009 r.

    Poczułem się jak bym z wami tam "sikał".

  8. #8
    Bieszczadnik Awatar tomas pablo
    Na forum od
    01.2009
    Rodem z
    pod karpacie
    Postów
    1,461

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 13 września - 7 października 2009 r.

    S.B - chyba Piskal będzie zmuszony Ci towarzyszyć w czasie przewożenia kota !! Koty raczej żle znoszą podróże w klatce !! fakt-jest to bezpieczne dla nich , jak i ludzi...

  9. #9
    Bieszczadnik Awatar Pyra.57
    Na forum od
    08.2006
    Rodem z
    stolica Pyrlandii
    Postów
    1,596

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 13 września - 7 października 2009 r.

    Kazimierzu tak długi czas podróży jest usprawiedliwiony tymi postojami związanymi z uzupełnianiem złocistego płynu. Ale w dobrym towarzystwie czas szybko płynie a poza tym czekam na ciąg dalszy.
    pozdrawiam
    Marek

  10. #10
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,506

    Domyślnie Odp: Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 13 września - 7 października 2009 r.

    14 września

    Zgadzamy się z kumem na tradycyjny już podział naszych tutejszych obowiązków gastronomicznych: ja przygotowuję posiłki, a on potem zmywa naczynia.
    I w ogóle muszę szczerze napisać, że z Rychem w wielu sprawach się zgadzamy i nawzajem uzupełniamy.

    Poza, naturalnie, kwestiami światopoglądowymi, w których różnimy się znacznie, oraz politycznymi, w których różnimy się zasadniczo.
    Mnie można by nazwać tzw. postkomunistą - w przeszłości byłem w PZPR; od 1990 r. już wprawdzie do żadnej partii nie należę, ale swoje wyborcze sympatie nadal lokuję po stronie SLD lub SdPl. A przecież obie te partie współcześnie nie są ani komunistyczne, ani nawet socjalistyczne, lecz po prostu socjalliberalne i bardzo proeuropejskie. I mnie to odpowiada (mimo że jak patrzę na tego Napieralskiego, to mi kartofle w piwnicy gniją).
    Natomiast Rycho jest ... komunistą, choć zapewne nieświadomym tego faktu. Gdy bowiem rozmawiam z Nim na tematy społeczno - ekonomiczne, gdy wysłuchuję Jego szczegółowych "recept" na zreformowanie gospodarki czy likwidację bezrobocia, to odnoszę nieodparte wrażenie, że towarzysze Lenin i Trocki byliby bardzo zadowoleni z tego, co On wygaduje - na razie jako jeszcze "nieuświadomiony klasowo proletariusz". A gdyby zdołał ukryć przed nimi swój radykalny katolicyzm radiomaryjny, to śmiało mógłby się ubiegać o przyjęcie do partii bolszewickiej.
    I pomyśleć, że Rycho określa siebie jako przedstawiciela prawicy, a mnie - lewicy. W naszym kraju zaprawdę jeszcze wiele spraw jest postawionych zupełnie na głowie.

    Ale do wspólnego zamieszkania, kielicha, czy przede wszystkim górskich wycieczek, Rysiek jest kompanem niezastąpionym. Zgadza się na wszystkie zaproponowane przeze mnie trasy, ma dobrą kondycję. W drodze na szczyt Tarnicy był ode mnie lepszy o 17 minut (szedł tylko 55 min., a ja 1 godz. 12 min. - licząc od punktu kasowego w Wołosatem). Opiszę to odrębnie, gdy w tym moim bieszczadzkim dzienniczku dojdę do daty 3 października.
    Dajmy już kumowi spokój (na razie). Łączy nas tzw. szorstka męska przyjaźń - w bardzo pozytywnym słów tych znaczeniu. Znamy się przecież już od końca lat 60. ub. wieku. Facet miał b. trudne dzieciństwo. Takie osoby żyjące kilkadziesiąt lat wcześniej często zostawały zawodowymi rewolucjonistami.

    Spożywamy pierwsze bieszczadzkie śniadanie. Kończę też układać swoje klamoty.
    Kotek się kompromituje ze szczętem. Nie dość, że w mieszkaniu zachowuje się jeszcze bojaźliwie, to ... w ogóle nie chce wyjść na dwór. I pomyśleć, że to kocur bieszczadzki, pochodzący - wg wersji oficjalnej - z Ustrzyk Górnych, a wg spiskowej - z Tarnawy Niżnej. Gdyby kogoś zainteresowały okoliczności otrzymania go przeze mnie, może o tym poczytać w bieszczadzkiej relacji z ubiegłego roku
    ( http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=4672., post nr 7 opisujący dzień 10 września ub. r.).

    To się jednak już wkrótce całkowicie odmieni. Sabinek nabierze z czasem większej pewności siebie, a nawet odwagi. Być może dlatego, że w irytacji głośno nazwałem go "mysią dupą" i "mysimsynem". Bo to są chyba najstraszliwsze obelgi, jakimi można rzucić pod adresem kota.
    Na razie jednak stoi w drzwiach wyjściowych i miauczy przestraszony.

    Przyjeżdżają goście, tj. Andrzej627 z żoną Magdą. Na temat piękniejszej połowy Andrzeja trochę już słyszałem i muszę przyznać, iż Ją sobie zupełnie inaczej wyobrażałem ...
    Pijemy powitalną kawkę, a następnie wsiadamy do samochodów i walimy na bazar do Ustrzyk Dolnych po niezbędne zaopatrzenie, pochodzące głównie z tzw. małego importu przygranicznego. Obaj z kumem gustujemy bowiem w piwie chmilnym micnym i wódce artemiwskiej. Z tego, co zdążyłem później zauważyć, to i Andrzejowi627 oba te trunki również bardzo przypadły do gustu.

    Solidnie się obkupiwszy wyruszamy do Olszanicy po Lucynę.
    Wielka Pani Przewodnik otrzymuje do wyboru propozycję jazdy samochodem albo moim, albo Andrzeja. Jestem dumny jak paw, gdyż wybiera mój. Ukradkiem zerka na Rycha, ów widać zdaje ten wstępny, wizualny egzamin (wyglądem nieco przypomina Chucka Norrisa), więc Lucy woli jechać z nami. Już za parę godzin bardzo się rozczaruje, ale na razie jest jeszcze tego nieświadoma.

    Jedziemy aż do Mucznego. Tam dochodzi do umówionego spotkania z Izą i Piotrem.
    Jest prawie godz. 15-ta, a więc dnia na wędrówkę nie pozostało nam już zbyt wiele. Zgodnie z wczorajszym ustaleniami telefonicznymi z Lucyną, namawiamy wszystkich na wspólny spacerek do Dydiowej. Iza i Piotr się zgadzają, natomiast Magda i Andrzej - nie. Trudno, zatem żegnamy się z nimi.

    Podjeżdżamy dwoma samochodami (Izy i moim) w kierunku Stuposian, ale tylko do miejsca wypału węgla drzewnego. Tam pozostawiamy nasze automobile i w pięcioosobowym składzie wędrujemy sobie ścieżką do Dydiowej.
    Pogoda piękna. Po dojściu na miejsce pasiemy wzrok widokiem tej pięknej nadsańskiej doliny. Wpisujemy się do zeszytu w chatce, a potem pokonujemy pagórek i wędrujemy obok ... (ugryzłem się teraz w język) nad sam San. Jest tam w zachodzącym słońcu wręcz przecudnie.

    Niestety czas już wracać.
    Idę wraz z Izą i Piotrem, a ok. 200 metrów za nami Rysiek z Lucyną. Prawi Jej jakieś umoralniająco - religijne gadki, aż Lucy z trudem tłumi wściekłość. Czuję na plecach Jej palący wzrok - kogóż ja Jej przyprowadziłem ?
    A my z Piotrem spokojnie sobie dyskutujemy, na ogół omijając tematy mogące nas poróżnić (VIII KIMB oraz funkcjonowanie dwóch bieszczadzkich forów internetowych). Myślę, że od dziś damy już sobie nawzajem spokój. Ja w każdym razie pierwszy nie wznowię naszego małego, byłego już (mam taką nadzieję) konfliktu.

    Podjeżdża do nas na quadach Straż Graniczna. Zaczynam tak: "Nie znajetie wy, to uże Polsza ili jeszczo Ukraina? My tak idiom i idiom, uże oczeń dołgo..."
    Na szczęście (dla mnie) znają się na żartach, zresztą pewnie niedawno przejeżdżali obok wypału węgla drzewnego, gdzie stoją nasze samochody z gdańską i warszawską rejestracją.
    Pograniczników informujemy również, że za nami wlecze się jakaś podejrzana para, wyglądem przypominająca uchodźców z Zakaukazia (zwłaszcza kobieta). Ale też i na to funkcjonariusze nie dają się nabrać - widocznie od dżentelmena zatrudnionego przy wypale uzyskali dokładną informację operacyjną, kto zacz i w jakiej liczbie polazł był niedawno w kierunku Dydiowej.

    Przy szosie żegnamy się, już na dłużej, z Izą i Piotrem (jutro opuszczają Bieszczady) oraz na znacznie krócej z Lucy. Lucyna jest tak wściekła na Rycha, że obowiązkiem odwiezienia Jej zaszczyca nie mnie, ale Izę.

    A po powrocie do Sękowca lekko się z Rychem upiliśmy, tj. zbytnio zakropiliśmy naszą kolację. Testowaliśmy zakupioną artemiwską. Skutkowało to znacznym ograniczeniem naszych planów wędrówkowych w dniu jutrzejszym, ale o tym będzie mowa w następnym odcinku.
    Kot czuje się już dobrze, obwąchał i dokładnie zaznaczył całe zajmowane przez nas piętro leśniczówki. W celu zaznaczenia tego swojego nowego terytorium stosował na szczęście tylko tzw. ocieractwo sierścią na szyi i karku. A potem wlazł mi do łóżka, wpakował się na poduszkę i spaliśmy nosek w nosek.

    O Piskalu wiem dziś tylko tyle, że raniutko udał się do Leska po Wojtka Myśliwca, z którym mieli przyjechać do Ustrzyk Dln., gdzie planowaliśmy się wszyscy spotkać. Ten zamiar pokrzyżowały im, zdaje się, jakieś zmiany w rozkładzie jazdy PKS. Gdy zatelefonował do mnie z Leska, właśnie jechaliśmy do Mucznego na umówione spotkanie z Izą i Piotrem.

    CDN


    .
    Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 06-11-2009 o 07:31
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. 15 września - 6 października 2006 r.
    Przez Stały Bywalec w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 38
    Ostatni post / autor: 03-11-2010, 09:18
  2. 5-13 września 2009 - Góry Fogaraskie (Rumunia)
    Przez maycher w dziale Turystyka nie-bieszczadzka
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 02-08-2009, 13:55
  3. Relacja z pobytu w Bieszczadach w dn. 9 - 29 września 2007 r.
    Przez Stały Bywalec w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 54
    Ostatni post / autor: 22-12-2008, 07:27
  4. Relacja z pobytu w Bieszczadach od 15.09. do 6.10.2004 r.
    Przez Stały Bywalec w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post / autor: 19-10-2004, 20:50

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •