Pokaż wyniki od 1 do 10 z 324

Wątek: Bieszczady w filmie (albo odwrotnie:))

Mieszany widok

  1. #1
    Bieszczadnik Awatar Marcin
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Zagórz
    Postów
    1,218

    Domyślnie Odp: Bieszczady w filmie (albo odwrotnie:))

    Wino truskawkowe
    w końcu (niestety) pooglądałem... Reżyser i Stasiuk próbowali zrobić fajny film na podstawie... wyszła kupa. Skrzyżowanie serialu Ranczo i Przystanku Alaska.(,) Ale/i sens ucieka gdzieś bokami. Tylko forma próbuje nadrabiać... Jednak jak tu spie...ić zdjęcia w pięknym Beskidzie Niskim mając helikopter i kręcąc tak długo (około 4 lat). W opowieściach Galicyjskich nie ma głównego bohatera jest portret zbiorowy mieszkańców Beskidu Niskiego. W winie truskawkowym zaryzykowano i stworzono głównego bohatera. Aktorzy są mało wiarygodni. Atletycznie zbudowany główny bohater nie pasuje do statystów (się czepiam... miał zagrać Stasiuka to musiał jakoś wyglądać). Statyści to najlepsi aktorzy w tym filmie bo są rodem stamtąd i ich gra mówi jedno: dali pieniądze, kazali siedzieć w barze... fajnie tylko żeby się nie rozmyślili – to było najbardziej naturalne w tym filmie. Jaśliska wcale tak dużego baru nie mają i wcale tak dużo osób tam nie siedzi jak to pokazują w filmie nawet wybór asortymentu jest o wiele skromniejszy nawet w chwili obecnej. Jest to kolejny film w 2009 r. którego akcja toczy się w południowo wschodniej Polsce, ukazujący prowincjonalny alkoholizm w mocno przerysowanej formie. Wygląda też na to że ten alkoholizm jest naszym atutem bo...: czas płynie wolniej, ludzie są szczersi i bardziej ludzcy itd... ech ci artyści.... Scenariusz całkowicie poprzestawiany w stosunku do prozy i trzeba najpierw przeczytać Opowieści Galicyjskie żeby wiedzieć o co chodzi z rzeźnikiem Kościejnym, cyganem Zalatywojem i Babką, która została zmarginalizowana, a moim zdaniem powinna stać się centralną osobą tej sagi. Aby wyczaić wszystkie motywy w tej książce trzeba przeczytać ją parę razy, albo raz i do tego to coś http://www.wojcieszak.ovh.org/opowiesci.html może trochę rozjaśni niektóre wątki, a na pewno wątek rodzinny...
    To nie pierwszy film na podstawie prozy Stasiuka. Pierwszy to „Gnoje” na podstawie (okrzykniętej książką pokoleniową) „Białego kruka”. Całkiem fajnie to wyszło. Chociaż nie jest to arcydzieło kina, to nie ma tam takiego nadęcia jak w „Winie truskawkowym” i całkiem przyjemnie się to ogląda (skromny, ale z pazurem). Sama ścieżka dźwiękowa kapeli „Jak wolność to wolność” jest słuchana przeze mnie do tej pory. Wracając do Wina... Ten film to następny smutny przykład adaptacji dobrej powieści na potrzeby filmu... Nic tylko powiedzieć kolejny raz: książka jednak jest lepsza. I nawet muzyka Lorenca nie pomogła.

    Ps. Przepraszam... jedna rola wpada w oko... Marian Dziędziel ma urodę Himilsbaha i chyba zobaczymy go jeszcze w nie jednym filmie Smarzowskiego

  2. #2
    Bieszczadnik Awatar sarmata
    Na forum od
    03.2008
    Postów
    117

    Domyślnie Odp: Bieszczady w filmie (albo odwrotnie:))

    A ja dziś rano do kawki zobaczyłem "Wesołych Świąt":

    Dwóch gości jedzie z choinkami do Warszawy, każdy ma jednak jeszcze jakiś inny cel...
    Morał z filmu? - najlepiej w Bieszczadach!

    http://www.youtube.com/watch?v=tnyf7...eature=related

    W opowiadaniu Jerzego Janickiego jest więcej miejsca poświęconego na przygotowanie wyjazdu i opis bohaterów, warto więc też poczytać.
    "I znów na Grenlandię wzięliśmy kurs a za nami kochany dom..."

  3. #3

    Domyślnie Odp: Bieszczady w filmie (albo odwrotnie:))

    [quote=Marcin;98600]Wino truskawkowe
    w końcu (niestety) pooglądałem... Reżyser i Stasiuk próbowali zrobić fajny film na podstawie... wyszła kupa. Skrzyżowanie serialu Ranczo i Przystanku Alaska.(,) Ale/i sens ucieka gdzieś bokami.

    Nie zgadzam się z Tobą.
    Ja ten film obejrzałam po kilkakrotnej lekturze "Opowieści galicyjskich".
    Doskonale wiedziałam kto jest kim. Ponownie wróciłam do lektury i mocno się rozczarowałam - nie filmem, lecz lekturą.
    W filmie wątki zostały pogłębione i rozwinięte; poza tym Stasiuk jako współscenarzysta filmu dodał to, czego nie napisał w książce - dodał wiele takich "smaczków", ale żeby je odkryć należy film ten obejrzeć nie jeden raz i to z negatywnym nastawieniem.
    Świetne role (nie tyko Dziędziela), znakomita muzyka, świetne zdjęcia.
    Reżyserowi udało się odtworzyć klimat miejsca i czasu.
    Zważ, że akcja filmu nie rozgrywa się w roku 2008, ani w 2005...
    Trzeba było zaglądnąć (za komuny) do knajpy która mieściła się w byłym Ratuszu - tam te klimaty były. I ci ludzie. Niestety knajpy już nie ma, więc trzeba było jakoś ją stworzyć - odtworzyć. No i została pokazana w filmie.
    Dla mnie ten film jest kontynuacją Opowieści galicyjskich - lepszą, pełniejszą - po prostu piękną.

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar Marcin
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Zagórz
    Postów
    1,218

    Domyślnie Odp: Bieszczady w filmie (albo odwrotnie:))

    Cytat Zamieszczone przez dorota z krakowa Zobacz posta

    Nie zgadzam się z Tobą.
    Ja ten film obejrzałam po kilkakrotnej lekturze "Opowieści galicyjskich".
    Doskonale wiedziałam kto jest kim. Ponownie wróciłam do lektury i mocno się rozczarowałam - nie filmem, lecz lekturą.
    W filmie wątki zostały pogłębione i rozwinięte; poza tym Stasiuk jako współscenarzysta filmu dodał to, czego nie napisał w książce - dodał wiele takich "smaczków", ale żeby je odkryć należy film ten obejrzeć nie jeden raz i to z negatywnym nastawieniem.
    Świetne role (nie tyko Dziędziela), znakomita muzyka, świetne zdjęcia.
    Reżyserowi udało się odtworzyć klimat miejsca i czasu.
    Zważ, że akcja filmu nie rozgrywa się w roku 2008, ani w 2005...
    Trzeba było zaglądnąć (za komuny) do knajpy która mieściła się w byłym Ratuszu - tam te klimaty były. I ci ludzie. Niestety knajpy już nie ma, więc trzeba było jakoś ją stworzyć - odtworzyć. No i została pokazana w filmie.
    Dla mnie ten film jest kontynuacją Opowieści galicyjskich - lepszą, pełniejszą - po prostu piękną.
    masz prawo do tego...
    kluczem sukcesu opowieści galicyjskich jest język tej książki... trudno przerobić tą opowieść na obraz. Na przykład:

    Mam niejasne przeczucie, że system, którego daleką filią był Józkowy PGR, rozpadł się nie dzięki sprzeciwowi nielicznych, sublimujących cnotę, prawdę, uczciwość. Te wartości są, i owszem, piękne, lecz zbyt abstrakcyjne i nie wystarczające do skonstruowania żywej egzystencji. Logiczna, mechaniczna i tez abstrakcyjna struktura systemu rozpadła się w drobny mak, bo żył w niej Józek, jego bracia i siostry, legion wydziedziczonych i uwolnionych od uciążliwych nakazów moralności, religii i pamięci. Oddani instynktom, wsłuchani w zachęcające pomrukiwania natury stanowili masę, której nie mogła zamknąć najprzemyślniejsza struktura.
    Uważam że film ten był ograniczony przez niemożliwość oddania tekstu.
    Dodatkowo zbyt współcześni byli ci aktorzy... I mieli już jakąś twarz filmową: Radziwiłowicz (Zawsze w nim będę widział "Człowieka z marmuru"), Stuhr (komediant), Macháček (Samotni)... jakby to byli nie znani aktorzy, bez charakterystycznych dla siebie manier, tacy zwyczajni... może by coś z tego było.
    Smaczkiem niezrozumiałym dla mnie do końca jest motyw tej dziewczynki co się pojawia na końcu filmu koło lipy.
    Ostatnio edytowane przez Marcin ; 08-04-2010 o 19:39

  5. #5
    Bieszczadnik
    Na forum od
    06.2006
    Rodem z
    Wielkopolska
    Postów
    23

    Domyślnie Odp: Bieszczady w filmie (albo odwrotnie:))

    Cytat Zamieszczone przez Marcin Zobacz posta
    Smaczkiem niezrozumiałym dla mnie do końca jest motyw tej dziewczynki co się pojawia na końcu filmu koło lipy.
    Film oglądałem już jakiś czas temu i mogę się mylić, ale wydaje mi się, że ta dziewczynka to córka głównego bohatera-policjanta, która zmarła(?) lub którą zostawił w Warszawie.

  6. #6
    betsi
    Guest

    Domyślnie Odp: Bieszczady w filmie (albo odwrotnie:))

    Uważam że film ten był ograniczony przez niemożliwość oddania tekstu.
    Dodatkowo zbyt współcześni byli ci aktorzy... I mieli już jakąś twarz filmową: Radziwiłowicz (Zawsze w nim będę widział "Człowieka z marmuru"), Stuhr (komediant), Macháček (Samotni)... jakby to byli nie znani aktorzy, bez charakterystycznych dla siebie manier, tacy zwyczajni... może by coś z tego było.
    Smaczkiem niezrozumiałym dla mnie do końca jest motyw tej dziewczynki co się pojawia na końcu filmu koło lipy.
    [/QUOTE]



    Film i literatura to dwa zupelnie odmienne swiaty, film nigdy nie bedzie w stanie oddac finezji i zawilosci prozy (i nawet nie powinien miec takich ambicji), nigdy tez nie oczekiwalam iz film w jakikolwiek sposob (poza oczywiscie opowiadana "historia") bedzie korespondowal z dzielem literackim. Dlatego nie rozumiem oczekiwan odbiorcow,(w tym Twojego Marcinie), ktorzy chcieliby wlasne przezycia i wyobrazenia zwiazane z czytaniem "zobaczyc" w kinie

    Co do aktorow - co by nie mowic, obsada "Wina truskawkowego" nie skladala sie jakichs mega-opatrzonych gwiazd.
    Jesli widz widzi w aktorze jego inne role to mam dwie koncepcje, jak to wytlumaczyc - albo aktor jest kiepski, gdyz nie umie wyjsc poza pewne, sztywne ramy, albo widz nieuwazny...


    W "Winie truskawkowym" ktore w zalozeniu tworcow mialo byc chyba pewnego rodzaju "bajka" razila mnie jednak zbytnia doslownosc, nawet muzyka, choc piekna, byla nazbyt czytelna i egzaltowana, niektore ujecia dzielila od kiczu milimetrowa granica....mam mieszane uczucia.

  7. #7
    Bieszczadnik Awatar Marcin
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Zagórz
    Postów
    1,218

    Domyślnie Odp: Bieszczady w filmie (albo odwrotnie:))

    W tym momencie rozpoczyna się dyskusja o gustach. Możemy sobie podowalać że Twój gust jest taki o sobie, a mój jest lepszy... ale chyba nie o to chodzi... Generalizując: mi-się film średnio podobał... i mam prawo do swojego misia. Nie jest to film nazbyt wybitny, a próba wysmakowania go środkami wyrazu, sztuczkami, które mnie osobiście nie chwytają za jaja/serce jest trochu infantylna (cudowne fujarki Lorenca, przepiękny Beskid-Niski wygląda w tym filmie trochu jak sprzedajna ladacznica, pauzy/antrakty - używane nagminnie do podkreślenia wzniosłości chwili, itd.). Sam film jednak przypomina mi trochę serial „Rancho” - tylko że lekko podrasowany. W filmie tym jest zawarta taka podprogowa informacja, której nie da się zignorować... informacja ta jest w formie takiego parcia: „ten film musi być w pytę bo sama książka jest fajna”. Moim zdaniem autorzy filmu postawili sobie wysoką poprzeczkę, której nie przeskoczyli ponieważ się nie wysilili.

    Film i literatura to dwa zupelnie odmienne swiaty
    może i tak... są jednak adaptacje książkowe, którym nic bym nie zarzucił bo mi-się po prostu podobają i naprawdę dobrze się je ogląda pomimo tego że zna się fabułę. Nie szukając daleko „Bracia Karamazow” reż. P. Zelenka. Jeżeli ktoś w czołówce umieszcza informacje że jest to film na motywach jakiejś książki to jednak oczekuje się że reżyser przynajmniej na swój oryginalny sposób przerobi ten twór literacki.

    ktorzy chcieliby wlasne przezycia i wyobrazenia zwiazane z czytaniem "zobaczyc" w kinie
    o nie... to już jest twoja interpretacja mojej recenzji... jak dla mnie tam nawet nie musiało być fabuły... ale fakt oczekiwałem znacznie więcej od tego filmu i się zawiodłem.

    nigdy tez nie oczekiwalam iz film w jakikolwiek sposob (poza oczywiscie opowiadana "historia") bedzie korespondowal z dzielem literackim
    dlaczego? nikt Ci/mi tego nie zabroni..! chyba że Ty sama postawisz sobie taki limes.

    W "Winie truskawkowym" ktore w zalozeniu tworcow mialo byc chyba pewnego rodzaju "bajka" razila mnie jednak zbytnia doslownosc, nawet muzyka, choc piekna, byla nazbyt czytelna i egzaltowana, niektore ujecia dzielila od kiczu milimetrowa granica....mam mieszane uczucia.
    Ładnie to ujęłaś. Bo „Opowieści Galicyjskie” to jest bajka z czasów kiedy Stasiuk używał fabuły do tworzenia swoich książek. Od Dukli zmieniło się to. Dukla zabiła fabułę... Później w pisaninie A. S. było już tylko gorzej. Moim zdaniem jeżeli należała mu się jakaś nagroda za książkę to tylko za „Opowieści Galicyjskie”.

  8. #8
    betsi
    Guest

    Domyślnie Odp: Bieszczady w filmie (albo odwrotnie:))

    Sam film jednak przypomina mi trochę serial „Rancho” - tylko że lekko podrasowany. W filmie tym jest zawarta taka podprogowa informacja, której nie da się zignorować... informacja ta jest w formie takiego parcia: „ten film musi być w pytę bo sama książka jest fajna”. Moim zdaniem autorzy filmu postawili sobie wysoką poprzeczkę, której nie przeskoczyli ponieważ się nie wysilili.

    Czy obecnosc informacji w czolowce iz film jest na motywach ksiazki zobowiazuje do czegokolwiek tworcow? Absolutnie nie, czasami mam wrazenie iz wzmianka taka jest tylko po to, by uniknac posadzenia o plagiat:) To po pierwsze...Dlatego nie spieralabym sie o to czy film spelnil czy tez nie czyjekolwiek oczekiwania - nie w tym rzecz i w sumie niepotrzebnie zabieralam glos...


    A teraz przejdzmy do meritum. Nie pisalam w ogole co sadze o tym filmie - otoz rzecz ujmujac pobieznie : nie podobal sie - ale nie dlatego iz nie koresponduje w sposob odczuwalny z proza Stasiuka gdyz jak juz pisalam nie szukam nigdy w filmie tego, co znalazlam w ksiazce, nie oczekuje tego przed pojsciem do kina (tak na marginesie - od ludzi tez juz nie mam zadnych wymagan:).
    "Wino truskawkowe" jest dla mnie jak Martini - produkt przeslodzony, rozreklamowany masowo do tanca i do rozanca - tak by w smaku pasowal jak najszerszemu gronu odbiorcow, podczas gdy prawdziwe, galicyjskiei dukielskie "Wino truskawkowe" winno byc wytrawnym trunkiem dla koneserow, produktem cierpkim acz prawdziwym, niczego nie udajacym...


    W "Winie.." ogladanie niektorych scen bylo dla mnie zbyt meczace, skora cierpla z poirytowania i zazenowania. Chocy scena "milosna" znad wodospadu - brakowalo tylko dwoch pasacych sie jeleni, orla szybujacego nad koronami jesiennych drzew - i cud-makatka gotowa:) Rezyser zdolal umiescic tam wszystko co az nazbyt razi doslownoscia rodem z tanich scenerii slubnych fotografii oprocz jednego - uczucia miedzy tym dwojgiem ludzi, nie ma go ni cienia (przepraszam za "pasozytniczy" dobor wyrazow:)....


    Co do porownania z "Ranczem" - przyznam ze niezle pofikolkowales w wyobrazni ale po zastanowieniu musze stwierdzic iz "Ranczo" jest lepsze - nie udaje iz jest czyms wiecej niz popoludniowa rozrywka, nie ma jakichkolwiek ambicji poza tym, by bawic (choc pewnie wladze TVP utrzymuja iz to program misyjny:)))).....

    Moze wspomne jeszcze o muzyce Lorenca - dla mnie kalka klimatow z "Bandyty" - a szkoda, bo ostatnia partytura tego pana do "Rozyczki" udowadnia iz potrafi wgrac w fabule dzwieki przejmujace acz nienachalne ...

    Wspominasz jeszcze o swoim rozczarowaniu kierunkiem w jakim podaza proza Stasiuka. No coz, nie jest to temat do watku filmowego ale skoro juz rozmawiamy o "winie" to Stasiu je przypomina. Im starszy.......tym wytrawniejszy:)

    PS.W tym tygodniu w "Przekroju" Piotr Marecki pisze o prowincji w polskim filmie, poczytaj .... - nie sposob sie z nim nie zgodzic, zreszta jego sposob odczuwania i osadu rzeczywistosci ma prawo byc mi bliski z racji i jego wieku, i pochodzenia...

  9. #9
    Bieszczadnik Awatar Marcin
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Zagórz
    Postów
    1,218

    Domyślnie Odp: Bieszczady w filmie (albo odwrotnie:))

    No to zjechaliśmy ten film do spodu...
    Ja tam się dalej będę upierał że książka mogłaby/powinna by/... być co najmniej kontekstem filmu... a jeśli nie to po co umieszczać w ogóle info o tych „motywach”...? Jakby nie było żadnej informacji o tym że to na podstawie... to i tak film by mi się nie podobał między innymi dla tych powodów, które Ty wymieniłaś w swoim poście.

    Trafiłem na film Gnoje w całości w internecie na Youtube http://www.youtube.com/watch?v=0h-j0...eature=related . I tak sobie jeszcze raz pooglądałem. Po projekcji naszło mnie kilka refleksji...:
    oczywiście film mi się nadal bardziej podoba niż Wino truskawkowe,
    zdałem sobie sprawę że było w tym okresie kręconych wiele filmów gdzie pojawiała się cała gama niecenzuralnych słów (Psy I/II, Samowolka), gdzie główni bohaterowie byli przechu..mi – to już był nawet taki schyłkowy okres popularności tych filmów, zanim w Polsce zagościły na dobre komedie romantyczne.
    Stachura ma białą lokomotywę, Wojaczek ma białą pannę, Stasiuk ma białego kruka, Ala ma kota... każdy jakieś hobby ma
    Etos pijacki to domena południowo wschodniej Polski (tu rzeczywiście lepiej się chleje)
    Stasiuk używa stylu życiopisania, lub drogopisania (za to pierwsze słowo by się chyba obraził) nawet w filmie
    wyważone zdjęcia zimowego Beskidu Niskiego (okolice Gorlic, Czarne, chyba Nieznajowej, cerkiew w Króliku) są ładne, ale bez fotoszopa
    oczywiście jakby ktoś nie wiedział akcja filmu toczy się w Bieszczadach:

    Danuta Stenka (partnerka Cześka w Bieszczadach), Jerzy Nowak (Hryćko, staruszek w Bieszczadach), Sławomir Orzechowski (mieszkaniec Bieszczad), Edyta Olszówka (Katarzyna, była dziewczyna Cześka), Artur Sokołowski, Anna Majcher (mieszkanka Bieszczad)
    wg Internetowej Bazy Filmu Polskiego http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/126493

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Dojo albo sala do fechtunku
    Przez Pierogowy w dziale Spotkania i sprawy forumowe
    Odpowiedzi: 166
    Ostatni post / autor: 09-12-2012, 22:35
  2. Krótki pachnący Sen...albo San?
    Przez trzykropkiinicwiecej w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 9
    Ostatni post / autor: 13-02-2011, 14:03
  3. Zimowa włóczęga w Bieszczady albo i gdzie indziej
    Przez Chwileczka w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 04-12-2007, 22:47

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •