Dzień ósmy. Otworzyłem oko i pierwsze co robię to zerkam za okno. Dalej pochmurno hmm niedobrze. Myślimy co dalej i wymyśliliśmy że nie będziemy się pchali dzisiaj w górę tylko podejdziemy możliwie najbliżej Czarnohory doliną. Najpierw czeka nas 4 km asfaltem do Lazestiny. Czasami coś kapie z nieba. Magazin po drodze poprawia nam humor.
W końcu nasza droga odbija z asfaltu w dolinę Lazestiny. Idziemy tak sobie przez wieś a wieś jest dość długa. Mijamy wiadukt kolejowy i zatrzymujemy się przy ostatnim sklepie przy przedszkolu. Sklep ma wiatę a na zewnątrz pada więc się dobrze składa.
Idziemy dalej i napotykamy punk kasowo-kontrolny z bramą i szlabanem. Wyłazi z domu strażnik i macha na nas. Bob idzie pertraktować. Wraca z wypisanymi biletami po 20 hrywien na głowę za przejście Czarnohory. I to jak dodał jest bilet na dwa dni. Więc już wiecie której doliny unikać w drodze na Czarnohorę. Idziemy tak sobie dalej i widzimy kawałek łąki na której nic nie ma ale wisi tabliczka "teren prywatny", oho zaczyna się, sobie myślimy. Jakaś trefna ta dolina. Zostaliśmy za to wynagrodzeni noclegiem w fajnym miejscu przy kolibie (była zajęta przez drwali :( ). Deszcz przestał padać, było ciepło, było ognisko, potok niedaleko.
Noc znowu bezchmurna więc jest nadzieja...
Ciąg dalszy nastąpi.....
Zakładki