Dzień siódmy. Budzi mnie łomotanie w namiot. "Oho no to już po wschodzie słońca" sobie myślę. Wyglądam z namiotu, pochmurno, szaroburo, wilgotno, pogoda barowa. Chmury coraz bardziej gęstnieją i widoczność spada. Zarządzamy szybką ewakuację i trzeba szybko przebiec do Bratkowskiej. Cholera lubię tą górę i akurat taka wstrętna pogoda. Z czasem deszcz ustaje ale mgła gęstnieje i im wyżej włazimy tym silniejszy wiatr. Na Bratkowskiej wiatr jest już niemal porwisty, trzeba się momentami gimnastykować żeby złapać równowagę. Mamy cichą nadzieję że z Bratkowskiej jest jakaś wyraźna ścieżka na przełęcz Okole.
Huhu jesteśmy uratowani, z Bratkowskiej była ścieżka i nawet szlak na Okole. Im niżej tym mgła słabnie ale deszcz się wzmaga. Monotonie lasem z nielicznymi polankami dochodzimy do przełęczy Okole. Przy zamkniętym budynku obiadek, jest chociaż kawałek zadaszenia a deszcz nie chce dać za wygraną.
W planach mieliśmy przeskoczyć na Świdowiec ale w tych warunkach to bezcelowe. Postanawiamy zejść do cywilizacji czyli kierunek Jasinia doliną Czarnej Cisy. Droga jak to droga w dolinie, monotonna. Drogowskaz "Jasinia 22 km" utwierdził nas w przekonaniu że będzie wesoło. Po drodze spotykamy drwali przy goriłce i jednym samochodem pełnym drewna. Hontas się zastanawiała jak oni się zabiorą wszyscy z powrotem jak w kabinie max 3 osoby im wejdą. Niedługo potem już wiedziała, reszta wlazła na drewno i jazda.
![]()
Deszcz powoli przestaje padać a my zaczynamy czuć kilometry w kościach. Szczęśliwie trafił nam się gruzawik pełen otoczaków z potoku. Graty na górę i w drogę.
![]()
Wysiedliśmy w połowie wsi Czarna Cisa. Do Jasinii jeszcze kilka km. Odwiedzamy najbliższy Magazin w celu uregulowania soli mineralnych i witamin z chmielu. Garby na plecy i dalej tuptamy.
Zmrok blisko więc w Jasinii na szybko znajdujemy jakiś hotelik koło cerkwii. Sucho, ciepło, łazienka, więcej nie trzeba. Jak to w takich sytuacjach każdy wypakowuje swoje toboły więc gratów w pokoju mamy po kolana. Każdy szuka swojego mydła. Umyci, pachnący idziemy na podbój Jasinii tzn. do baru który jest nieopodal hotelu. Bar wygląda dosyć wytwornie, jakieś mrugajace światełka, ładny wystrój, ludzie ładnie ubrani a ja w klapkach i upapranych do kolan spodniach :) Ładna pani podała nam po piwie i wróciliśmy do naszego lokum. W hotelu uzupełniliśmy resztę płynnych witamin i poszliśmy spać.
Ciąg dalszy nastąpi....









Odpowiedz z cytatem















Zakładki