Biorę kolejnego autora w obronę na początek użyje takiego nieścisłego kwantyfikatora: Niektórzy uważają G. Motykę za pisarza pro ukraińskiego. Po książce W kręgu „Łun w Bieszszadach” niektórzy (z „niektórych”) mogą zmienić zdanie, gdyż autor tej książki wypowiada kilka ogólnych tez, które są bardzo odważne.... Polecam jednak przeczytać bo zdania wydarte z kontekstu to zły pomysł w przypadku tej książki. Ale... Książka ta ma przede wszystkim za zadanie rozbicie pewnych mitów polskich zbudowanych na fundamentalnym dla PRLu źródle historycznym jakim była książka „Łuny w Bieszczadach”. Wiele osób do tej pory powtarzało jak mantrę: „Łuny..” zmitologizowały obraz Ukraińca w kulturze polskiej jako krwawego rezuna. Nikt jednak do tej pory nie zabrał się do naukowej weryfikacji tej tezy. Chwała więc Motyce że wybrał się na ten księżyc gdzie stopa ludzka jeszcze nie stanęła. Skrupulatnie wymienia więc nasz bohater wszystkie historyczne zonki. Przytacza wszystkie książki z „Serii z Tygrysem”, prozę R. Bratnego i żułkiewskiej jako popłuczyny i sequele „Łun...” udowadniając że zaiste jest to książka, która wpłynęła zaiste na pewną formację kulturową (czyt. naród polski) i ten wpływ jest ciągle widoczny. Autor dopowiada parę rzeczy do tego co napisał w „Tak było w Bieszczadach” - widać w tej książce jeszcze większą wiedzę i jeszcze większą pewność tego o czym pisze. Nie ma w tej książce jakiś rewolucji, jakiś niespotykanych dotąd źródeł. Udało się Motyce poskładać ciekawe i nie za długie kompendium wiedzy o tematach bieszczadzkich związanych z polsko – ukraińskim konfliktem. Polecam więc początkującym zamiast „Tak było w Bieszczadach” i zaawansowanym jako argument pogromców mitów.

Na koniec opinia G. M., z którą się nie do końca zgadzam, ale ma coś w sobie:

Moim zdaniem można (...) zarzucić komunistycznym władzom opieszałość w zwalczaniu UPA, lekceważenie zagrożenia, jakie stanowiła ona dla polskiej ludności, a w końcu użycie do jej likwidacji zapożyczonych z ZSRR stalinowskich metod. Jeśli bowiem polscy komuniści faktycznie uważali ukraińskie podziemie za tak niebezpieczne dla bezpieczeństwa miejscowych Polaków i integralności terytorialnej państwa, to dlaczego rozprawili się z nim dopiero po rozgromieniu polskiej partyzantki i PSL Stanisława Mikołajczyka? Odpowiedź jest oczywista: ponieważ głównym wrogiem dla nich nie była Ukraińska Powstańcza Armia, ale Polskie podziemie i partyzantka.
Str. 169-170
Armia Krajowa walczyła na różnych frontach po wyborach... i walczy do dziś. Komunistą nigdy nie udało się z nimi rozprawić, więc nie wiem czy jest sens mieszać te dwa fakty. Książka ta jednak wydana przez wydawnictwo „Oficyna Wydawnicza Rytm”, a specjalizuje się w: http://www.rytm-wydawnictwo.pl/
więc takie akcenty były chyba konieczne w tej książce.

G. Motyka, W kręgu "Łun w Bieszczadach", Oficyna Wydawnicza Rytm, 2009.