Stanisław Orłowski, Tołhaje, czyli zbóje w Bieszczadach, Wydawnictwo Carpathia, Rzeszów 2009
Właśnie tacy ludzie powinni pisać książki popularnonaukowe o Bieszczadach. Aktywny przewodnik najwyższej klasy, założyciel i szef stowarzyszenia przewodników „Karpaty”, od kilku dekad związany z PTTK i przede wszystkim historyk z wykształcenia i z zawodu. Zawsze podobały mi się jego publikacje, bo zawsze miały jakieś potwierdzenie w źródłach pisanych. Nie wiem, nie jestem pewien, ale to chyba w jakimś stopniu Pan Stanisław był odpowiedzialny za akcję PTTK „Śladami sławnych piór” - były rajdy, były tablice pamiątkowe, były publikacje itd. chociaż nie brałem w tym udziału, bo było to dawno, to podoba mi się ta akcja.
Przyszły nowe czasy i Pan Stanisław potrafił się przystosować i iść dalej zamiast bazować na jednym pomyśle. Wraz z mieszkańcami Orelca wymyślił kolejną akcję... równie pozytywną. Wyrzeźbiono Tołhaja, zrobiono festyn, wytyczono ścieżki, stworzono legendę, płyta obiecującego zespołu Tołhaje już była (basista tej formacji pochodzi z Orelca), no i Staszek napisał tą książkę. Wszystko to połączyło się w ładną całość. To jest niemal że komplementarny produkt turystyczny. „Niemalże” bo problem zawsze w Bieszczadach jest ze sprzedażą i marketingiem – nad tym jeszcze trzeba popracować...
Pan Stanisław często bywa członkiem komisji egzaminacyjnej na egzaminie na przewodnika beskidzkiego... kto dobrze przykłada się do egzaminu, niewątpliwie powinien posiadać tą książkę. Pierwsza jej połowa to tło historyczne: szlaki komunikacyjne, etnografia, problemy religijne. Jest nawet rozdział o szkolnictwie Ziemi Sanockiej (to przez tzw. szkołę katów w Bieczu). Sam temat zaczął drążyć Pan Stanisław już ponad 25 lat temu. Autor wgłębił się w wiele źródeł, ksiąg metrykalnych, sądowych, aktów grodzkich itd. Druga część to syntetycznie podane wnioski po analizie źródeł pisanych (bez wymyślania, bez ściemniania w stylu Nicponia). Kawał dobrej roboty historyka piszącego dla potrzeb pospólstwa. W Bibliografii 119 pozycji, nie licząc map.
Sam autor nie uważa swojej książki za wyczerpujące kompendium wiedzy, ponieważ korzystał jedynie z materiałów dotyczących Ziemi Sanockiej. Problem jest jednak szerszy bo zbójnictwo to zajęcie transgraniczne. Jest to więc ciągle temat otwarty.
Carpathia robi szablonowo swoje książki. Barszczu przyzwyczaił nas do ciekawie wydanych pozycji. Stąd też mało punktów za estetykę. Pełny, logiczny tekst „Tołhaji...” czyta się dobrze. Polecam tą książkę osobom, które lubią oglądać Janosika (serial) raz w roku, czytali przynajmniej fragmenty „Na Wysokiej Połoninie” (i się podobało), przyszłym lub obecnym przewodnikom...
Zakładki