Prouziaki/proziaki mi się marzą, takie z masłem zrobionym z mleka czerwonej polskiej krówki, wypasanej na koniczu rosnącym na madach rzecznych w widłach Wisłoki i Ropy. Do tego świeże, jeszcze ciepłe mleko od tejże krowy, ech... Duch takie proziaki piecze, też niezłe.
A propos sąsiedniego wątku i "Karpackiej Troi" - dawniej to się nazywało Wały, pod okiem starszego kuzyna zbierałem tam pierwsze w życiu grzyby, były to gołąbki, smażyłem je na blasze i jadłem same albo kładzione na prouziakach - pycha
Gołąbki z Karpackiej Troi - jak to dumnie brzmi, he he :)
Zakładki