[quote=Pierogowy;100008]parę fotek dorzucam ,
z kolanek ,
hej
przecież byliśmy na tej samej wyrypce...
to gwoli wyjasnienia
(coś( obcieło przy ładowaniu poprzednioego tekstu)
pozdrawiam/quote]
[quote=Pierogowy;100008]parę fotek dorzucam ,
z kolanek ,
hej
przecież byliśmy na tej samej wyrypce...
to gwoli wyjasnienia
(coś( obcieło przy ładowaniu poprzednioego tekstu)
pozdrawiam/quote]
"Najlepsze miejsce na namiot .jest zawsze troszkę dalej..."
z niedzieli ostatniej 05,09,2010 znaczy od tygodnia pada , patzre za okno i bez zmian
DSCN4838.JPG
a tu chciało by się ognisko zapalić
DSCN4835.JPG
albo gdzieś polecieć
DSCN4837.JPG
a tu od wieków sprawy ostateczne
DSCN4825.JPG
dobrze wiedzieć kto do piekła trafi
DSCN4820.JPG
siąpi, pada ale jak tu nie zobaczyć jak to drzewniej bywało
DSCN4850.JPG
cerkiew, jedna z najpiękniejszych
zaglądnąć do kościoła
spojrzeć w górę
pora dalej, dalej na południe, ale wozy jak by niekompletne
w synagodze
fotografie pana Jerzego
a z boku spogląda śliczna niewiasta
jeszcze spacer na kirkut
grób cadyka i pora wracać , wszak wciąż pada
Ostatnio edytowane przez komisaRz von Ryba ; 09-09-2010 o 23:07
dawno nic nie pokazywałem wiec z ostatniego styczniowego weekendu, wyjazd miał być z zaożenia z dziećmi i lajtowy
co nie znaczy ze wrażen brakowało. Jako bazę wybraliśmy Radosne Szwejkowo i gdy cześć ekipy pojechała szusować, my wybraliśmy sie na "herbatkę" do sąsiedztwa
na dzień dobry las był jakis dziwny
droga zazwyczaj pusta tętniła życiem
dookoła za to pustka aż miło
na miejscu pijemy ciepłą herbatę
i kto powiedział że choinka ma być w pionie :)
widać ze gospodarz się do żniw przygotowuje
i wypatruje co tam na niebie słychać,
na jeden dzień atrakcji wystarczy tym barziej ze wieczór się przy kominku i gitarze zapowiadał
Będziesz miała brzoskwiniowy sad
Będziesz miała dom a w domu ład
Spalisz jakiś list, zwiędnie jakiś kwiat
Będziesz miała dom w domu ład
na marginesie po raz kolejny sie okazało ze najbardziej bieszczdzkie są szanty
następnego dnia postanowiliśmy sparwdzic co słychać na koncu torów
jak widać nieprawdą jest że nie ma ruchu na torach
na końcu była czarna dziura
zwiedziwszy czeluści i odnajdująć światełko w tunelu
postanowiliśmy się zrelaksować, lecz dzieceki stwierdziły ze będą się bawić w doktora
konkretnie w dr House i zaczeły zbierać lodowe organy, co chwila było słychać, mam serce! a ja wątrobę! itp
pewnym problemem było transportowanie organów
i już pod sam konic okazało sie to dramatyczne
na szczęscie okazało sie że w okolicy są hucułki i one pochłoneły wszystkich
początki były trudne
ale pod czujnym okiem z minuty na minutę było coraz lepiej
od lewej Nieboraczek w środku Saturn i z prawej Wentylek
Widzę że Kaśka najlepsze rumaki uruchomiła na tą przejażdżkę :)
Chciałeś dobrze a wyszło jak zwykle......:oops:
Jakoś tak w połowie lutego, umówiłem sie o poranku, w ogródku piwnym w którym można spozywać piwo. Słowo się rzekło, choć pogoda nie zachęcała, przybyłem chwilę przed czasem, wiec na dzień dobry wybrałem się do światyni, widać ze czasem ktoś świętuje lecz już inne obrzedy ....
Udałem się wiec pod latajace zielone paprotki, do wspomnianego wczesniej ogródka, pomimo pogody i wczesnej pory nie byłem pierwszy, tubylcy biesiadowali już w zacisznym kąciku.
Wyczekiwałem na resztę ekipy, w końcu w oddali, z zamieci wyłoniły sie czerwone postacie. Mogła to być tylko grupa GOPR lub... Czerwony Kapturek, nadzieję miałem na Kapturka.
Po chwili zjawiła się reszta ekipy. Skorzystawszy z ogródka zgodnie z przeznaczeniem, jednogłosnie ustaliliśmy ze o tej porze i w tych warunkach tylko kawa, czarna, gorąca ...
Udalismy sie do kwatery w Żurawinie.
Po śniadaniu, ogrzaniu, stwierdziliśmy ze wobec aury tylko krótki spacer nad San,
pogoda utrwalała nas w tym postanwienu.
Już blisko będąc, pogoda zmieniła zdanie, a my wraz z nią, czyniąc ostry skręt w lewo.
Postanowiłem podtrzymać chwilę granicę,
pojawiły się widoki..
W lesie pojawiła się SG, udzieliła nam kilku cennych informacji turystyczno-historycznych,
a my dotarliśmy do bram zrekultywowanej i prywatnej obecnie wsi.
Jako że dzień nie przestawa nas zadziwiać swą krasotą udaliśmy sie w strone cywilizacji.
Tam zaś nabyta została, nie co innego, tylko żurawinówka. Z lokalną ludnością próbowaliśmy ustalić ilość mostkow dzielących nas od noclegu, jeden nam sie nie zgadzał i był przedmiotem sporu, wiec postanowiliśmy obadać to doswiadczalnie, tym bardziej ze i tak tamtędy biegła nasza droga, wiec co mostek wznoslismy toast.
Jak to w Bieszczadach spotkalismy dziką, zupełnie nie płochliwą zwierzyną czyli jak demokratycznie ustaliliśmy żubry, a co do mostkow ... miejscowi liczyli dokładniej, albo nam sie skonczyła miarka
Nazajutrz jako że, była to niedziela postanowiliśmy odwiedzić bojkowską cerkiew, zachęceni możliwością poogladania jej wnetrza, tym bardziej że było to blisko za górką, poszliśmy wiec na skróty , lecz nim dotarlismy... Zawsze się zastanawiałem skąd się biorą chmury? , teraz juz wiem widziałem Fabrykę Chmur w oddali.
Droga co to krótką być miała, wiodła obok zmarzłego stawu
przez ostoję dzikiej acz sztywnej z lekka zwierzyny.
Światynia z zewnatrz dużo ciekawsza była.
Korzystajac z błekitnego nieba wybraliśmy inny, skrót przez zatoke wiódł,
my dla odmiany pośliśmy pod górę,
do ostoji zwierza dzikiego.
Okazało się z w ostoji zwierz ma dwa domki wypoczynkowe postawione zapewne przez miłosników przyrody,
dzwieki jakieś dziwne z za krzaków dochodziły a pod butami chrzęściły kości a raczej gnaty, może dobrze że przykryte białym puchem.
Droga powrotna już bez przygód prowadziła do jedynago budynku wsi Żurawin
Dziękujemy Komisarzu !
Niechybnie powstrzymałeś kolejne wymiany, a już groziła powtórka Akcji H-T
.
Postanowiłem podtrzymać chwilę granicę,
Obiecałem że relacja powstanie, więc się wywiązać staram.
Miesiąc temu, choć w roku ubiegłym postanowiliśmy skorzystać z uprzejmości i pobyć chwil kilka w sercu Bieszczad. Kto pierwszy ten miał zadbać aby kominek nie wygasł, śnieg był zmrożony co trochę parkowanie utrudniało ale się udało. Dokładamy drew, czekamy już chwilę. Widać światła, parkują ale coś opornie idzie z początku nie zwracamy uwagi, nam tez się za pierwszym razem nie udało ale po chwili idę zobaczyć. Się okazało że ich tylne koła postanowiły metodę na Zbycha zastosować czyli zwiedzić rów a odrobina lodu na drodze skutecznie utrudniała wyjechanie. Pchamy , gorący popiół sypiemy ...nic nie ma siły, godzina już późna aby u sąsiadów pomocy szukać, zostawić tak trochę strach bo jak o świcie z drewnem pojadą to na pewno nie wyhamują. Całą trójcą napinamy zwoje i zwały tłuszczy (czyt. mędrkujemy muskuły prężąc) ale wiele z tego nie wynika. Z góry głos się dało słyszeć „To wam pomogę”, wsiadła, jedynka, gaz delikatnie, i przy naszej pomocy auto było tam gdzie być powinno. Wieczór stał się taki jaki miał być, przy kominku i winie.
Nazajutrz było postanowienie „idziemy w góry na połoniny” więc idziemy, a gospodarz z kompanem zostają, ulepszać dom i przygotować go na zimę.
Jako że śnieg był i kwiaty cudne.
Droga mija w doskonałych humorach, polepszanych o czasu do czasu polepszaczami humoru.
Nie ma to jak poleżeć na śniegu
Jak popatrzyć w dal na góry, doliny. Jednym słowem wycieczka zapowiadała się wspaniale.
Wchodzimy do lasu. Pniemy się ku górze ale co to?
Chyba nie jesteśmy tu sami...
Więc czem prędzej i.. ciszej, w górę. W lesie się idzie dobrze ale poza granicą lasu się człek zapada po kolana albo i głębiej więc tępo marszu gwałtownie spada a słońce jak by przyspiesza.
grań wydaje się w zasięgu ręki, widać nawet turystów na grzbiecie
jesteśmy ale i jest już późno
słońce się już chowa
ale za to widzimy :) piękny widok
Na dół idziemy już w świetle księżyca. Jeszcze tylko 5 km drogą i ciepło :).
Wracamy i się okazuje że ekipa która pozostała na miejscu miała gości, konkretnie dwie kobiety, młodszą i starszą, chciały porozmawiać, a rozmawiać to nasz gospodarz lubi, oj lubi, więc zaprosił do środka.
Nie wiedziały niewiasty że w tym miejscu już nie raz naprawiono świat, przyśpieszając bądź zwalniając pęd kuli ziemskiej.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki