..Oj ta Hyrlata to i mi kilka razy zafuczała... często tamtędy łaziliśmy z piszczałką, raz kumpel zarył śjakieś kości w transzei , w chwili gdy podniósł do oczu by się przyjrzeć, zaszeleściło, zawarczało... no i trzeba było się zmywać... nie zdążyliśmy nawet kopczyka usypać z kamieni... może i tak lepiej.. duchy swego strzegą.. włochate...
Zakładki