Wszyscy tu obecni musieli zetknąć się z twórczością tego Pana, choćby nawet niechcący. Temat jeszcze chyba nigdzie nie poruszany (z wyjątkiem forum stachuriady). Co już mi wiadomo:

Edward Stachura, Wszystko Jest poezją. Opowieść rzeka, Czytelnik, Warszawa 1984 (dżinsowa kolekcja).

str. 69. "Odpowiedź Michela, rozmazywanie i zaznaczanie istnienia, Biofizyk, Bieszczady, poezja i poznanie, tak"

Zatrzymał się w Zagórzu i autobusem "Wetlina" pojechał do Cisnej. Tam miał od rodziny Łaskudów dostać klucz od Olgierda (chyba chodzi o Olgierda Łotoczko) i z jego psem Hanką pójść do schroniska na Łopienniku (spłonęło w 1977 r). Oprócz psa towarzyszył mu w podróży również bratanek - Junior (Jerzy Stachura). Do schroniska nie doszli (za wysoki śnieg - przełom lutego i stycznia), zawrócili do Cisnej gdzie na nocleg przyjęła ich rodzina Łaskudów. Na drugi dzień podróż kolejką wąskotorową do Łupkowa (ciekawy opis). Biała lokomotywa rzeczywiście mogła być zainspirowana przez bieszczadzką ciuchcię.

Śnieg, którego końca nie było widać, przestał sypać następnego dnia i pojechaliśmy z miejscowości Majdan, którą Junior nazwał Dawson, przez bieszczadzkie Terytorium Jukonu do Nowego Łupkowa. Jechaliśmy ciuchcią leśną dokładnie wyładowaną olbrzymami buków, dębów, jodeł i świerków i z jednym osobowym wagonikiem na samym końcu składu. W wagoniku był piecyk typu koza, jak to bywa, w którym wesoło buzował ogień. Po tym, jak regulaminowo spisał nas z dokumentów wopista pełniący chyba codzienną służbę w przygranicznej kolejce, dołożyłem węgla do piecyka i usiadłem spokojnie obok na ławce. Zapaliłem papierosa i wyciągnąłem ręce w stronę ciepłego kręgu powietrza, falującego wokół rozgrzanej blachy. Drugą i ostatnią rękawiczkę posiałem na Łopienniku.
str. 76.

Wątek chyba do rozwinięcia zważywszy na to że "Gałązka Jabłoni" pochodziła z Zagórza, z którą trwał w związku małżeńskim przez kilkanaście lat. Musiał więc chyba odwiedzać teściów...?