Chris:
A jakieś źródło na te zadziwiające stwierdzenia? Poza tekstem Agnosiewicza, który w tej samej formie jest powielony na wielu stronach internetowych. Jakieś pozycje książkowe? Czy tylko tak sobie radośnie bredzisz?
Chris:
A jakieś źródło na te zadziwiające stwierdzenia? Poza tekstem Agnosiewicza, który w tej samej formie jest powielony na wielu stronach internetowych. Jakieś pozycje książkowe? Czy tylko tak sobie radośnie bredzisz?
OT Fia - na początek zacznij od "Kultury wieków średnich" Ptaśnika (2 tomy + przeobfita bibliografia). Lektura obowiązkowa.
Ja kiedyś przeczytałem o Chłędowskim, jakże związanym z Austrowęgrami, Galicją, że to "pisarz katolicki", heh, więcej dziś takich oświeconych ludzi ....![]()
http://www.allegro.pl/item930983700_...a_5_tomow.html
i od lektury zacznijmy
(tylko tyle czytania, blee, ale może chociaż słowo wstępne, posłowie jakieś?![]()
..pozwolę sobie zacytować w tej sprawie fragment bloga Radka O...trudno się z nurtem myśli po części nie zgodzić.. ale...Kłopot w tym, że z Bieszczadami wiązana jest tradycja muzyczna, z którą się zupełnie nie utożsamiam. Więcej, mógłbym wobec środowisk tak zwanej piosenki turystycznej wytoczyć kilka oskarżeń. Po pierwsze, trudno mi znaleźć jakąkolwiek płaszczyznę korespondencji pomiędzy estetyką zespołów w rodzaju Starego Dobrego Małżeństwa a specyfiką Bieszczad. Te góry są nieprzyjazne, ponure, szorstkie w kontakcie, myśląc zarówno o przyrodzie, jak i o ludziach. Tymczasem środowisko poezji śpiewanej opowiada o czymś zupełnie innym, niż Bieszczady w moim odczuciu są. Po drugie – i to zarzut poważniejszy, bo już nie subiektywny, uważam, że stworzony w latach osiemdziesiątych XX wieku mit Edwarda Stachury i całe środowisko jego wyznawców, bezwzględnie i bez skrupułów zabiły jego poezję, filozofię i muzykę.
Ostatnio edytowane przez trzykropkiinicwiecej ; 12-03-2010 o 15:36 Powód: ???
To jest w jakimś stopniu prawda - choć zależy też od miejsca i od pory roku - przy czym pora ciepła nie trwa tu długo, zwłaszcza w wyższych położeniach. Gdy wyruszyłem na poważniejszą wyprawę, mającą na celu lepsze poznanie Bieszczad, też mi się to rzuciło w oczy. Łąki wysokogórskie - to nie był wiosną "tęczą kwiatów barwny połoniny łan" - tylko tundra arktyczna.Po pierwsze, trudno mi znaleźć jakąkolwiek płaszczyznę korespondencji pomiędzy estetyką zespołów w rodzaju Starego Dobrego Małżeństwa a specyfiką Bieszczad. Te góry są nieprzyjazne, ponure, szorstkie w kontakcie, myśląc zarówno o przyrodzie, jak i o ludziach. Tymczasem środowisko poezji śpiewanej opowiada o czymś zupełnie innym, niż Bieszczady w moim odczuciu są.
http://ch.nstrefa.pl/stachuriada/sta...kowboje-5.html
Ale trzeba rozróżnić dwie sprawy - odbiór estetyczny środowiska przyrodniczego - i to, co się w Bieszczadach wówczas działo, co powodowało, że nawet ta szorstkość nabierała jakby charakteru wspaniałej, niezwykłej próby. Piszę o tym w mojej książce "Stachura i kowboje":
Góry były wielką miłością pokolenia westmanów. Miłością z niczym dziś nieporównywalną i niezrozumiałą w czasach, gdy są one tylko produktem, umożliwiającym odstresowanie. Jedyne, z czym gotowi byliśmy od biedy porównywać góry, to chrześcijańskie Niebo, czekające na tych, którzy sprawdzili się w życiu doczesnym. Kultowym miejscem na Ziemi były zaś dla westmanów Bieszczady, uchodzące za „polski Dziki Zachód”1.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki