Cudo!!!
Kup sobie coś z dłuższym szkłem jeszcze i wtedy będziemy dopiero z zazdrości palce obgryzać
Cudo!!!
Kup sobie coś z dłuższym szkłem jeszcze i wtedy będziemy dopiero z zazdrości palce obgryzać
"...Lecz ja wrócę tu, będę w twoim śnie.
Nikt nie zabroni nam śnić..."
Bogdan Loebl
Popod skały
Przychodzi taki czas, że wiosenny fen nie daje spokoju, że śnieg niknie w oczach, a błonia nad rzeką zmieniają się w rozlewiska. Od rana mnie nosiło, więc nie było innego wyjścia jak wdziać na nogi jedyne słuszne obuwie terenowe i ruszyć z Funiakiem popod skały.
Fenowe chmurki przyćmiewały słońce. Zalane wodą błonia były puste. Ani pliszki, ani czajki, ani kwiczołów czy krzyżówek nawet. Jakiś foksterierek podbiegł ostro szczekając i szukając zaczepki, ale szybko został spacyfikowany przez Funiaka i wrócił do swego pana. Spokojnie mogliśmy iść sobie brodząc w stronę rzeki. Nadrzeczną ścieżką dotarliśmy do skał. Woda duża, roztopowa i mętna. Wczepiłem się pazurami w wietrzejący piaskowiec i jakoś przelazłem bez zmoczenia pod skałami. Funiak też sobie poradził. Przez zimę sporo świeżych okruchów oderwało się od ściany. Łupkowe piarżysko u podnóża osuwiska wdarło się trzy metry w rzekę. Gdzieś pomiędzy łupkami wypatrzyłem pierwszego podbiała. Za ostatnim nawisem skalnym wdrapaliśmy się do lasu - ciepłego wielogatunkowego grądu. Na wawrzynkach pękają już pąki. Walnęliśmy się na powalonym omszałym dębie i wygrzewaliśmy się w promieniach, wreszcie wiosennego, słońca. Do kieszeni wziąłem tylko pięć garści słonecznika, a można było tak leżeć i leżeć wpatrując się w korony paklonów, jaworów, lip, dębów i grabów godzinami. Spomiędzy zeszłorocznych liści w ściółce powychodziły śnieżyczki wabiąc ospałe pszczoły, które pierwszy raz w tym roku wyleciały z uli. Wisenne kwiaty leśne najlepiej ogląda się z perspektywy gruntu, niektórzy ją żabią nazywają, ale ja myślę, że raczej najefektowniej wyglądają z perspektywy skoczogonka. Brunatne liście wydają się wtedy wzgórzami, a śnieżyczki są niczym wielkie białe drzewa rozświetlające las...
Marcin
Nareszcie!! Marcin znalazł wiosnę przycupniętą przy skałkach
...No ale nie można leżeć wiecznie. Opuszczamy śnieżyczkowy las by zejść do łęgu nad rzeką. Widać z góry, że bobry naspuszczały sporo wierzb. Schodząc po gliniastej skarpie dostrzegam turzycę palczastą wypuszczającą młode kwiatostany. Przedzierając się poprzez powalone wierzby i zarośla leszczyny dochodzimy do przewróconego dębu. Leży już tak od kilkunastu lat i coraz bliżej mu do ziemi. Kiedyś przechodziło się pod nim. Teraz można go już przekroczyć i nawet nic sobie nie obetrzeć podczas tego manewru. Przy pniu znajdujemy pióra. Krótka analiza pozostawionych śladów i udaje mi się odtworzyć historię ze szczegółami. A więc było to tak:
Pewnego zimowego dnia sójka ze swojej zimowej spiżarni wyciągnęła kolejnego żołędzia. Żeby nie jeść go na ziemi postanowiła, że wykorzysta do tego pień powalonego dębu. Zajadając się tak wnętrzem żołędzia popełniła swój ostatni błąd w życiu. Przez lukę w drzewach z ukrycia w lesie uderzył na nią od tyłu jastrząb. Śmierć była szybka. Nawet stołówki nie musiał zmieniać. Tylko zamiast jarskiego zamówił sójkę w pierzu nadziewaną żołędziami.
Tak to już bywa w przyrodzie. Ruszyliśmy dalej łęgiem szukając śledziennic i młodych liści czosnku niedźwiedziego...
Marcin
...Znów wdrapaliśmy się kawałek do góry. Kiedyś rosło tutaj sporo wejmutek. W pradawnych czasach, kiedy Polska miała niewielki dostęp do morza, a w Lesku był nie tylko zamek, ale i hrabia, który w nim mieszkał, lasów w okolicy było znacznie mniej. Hrabia, leśnik lubował się w lasach i w związku z tym dbał o nie z wyjątkową starannością. Zgodnie z duchem ówczesnych czasów sadził również drzewa u nas wcześniej niespotykane, a przynajmniej takie, które od czasów plejstoceńskich zlodowaceń nikt u nas nie widział i stąd w możemy spotkać jedlice, żywotniki, sosny czarne, banki i wejmutki właśnie. Teraz większość wejmutek jest już tylko w postaci obumarłych kłód sterczących jeszcze bez kory lub murszejących na dnie lasu, ale niktóre mają się dobrze i całkiem spore rozmiary osiągnęły.
Znów zeszliśmy do rzeki, by na niewielkich omszałych skałkach odszukać zanokcicę murową. Pośród wilgotnych mchów na skale młode pędy wypuścił rozchodnik wielki. W rozetkach rzeżuchy piaskowej pojawiły się już pąki białych z lekkim odcieniem różu kwiatów. I tu poznałem swój zimowy błąd, gdy mylnie wziąłem rzeżuchę piaskową za sałatnicę leśną w czasie wyprawy ku wodospadom (maciejka ).
Znad rzeki dobiegał jakiś dziwny skrzeczący głos. To jeden z łabędzi niemych próbował coś zakumunikować, chyba swoje niezadowolenie z naszej obecności. Skarpa powoli się wypłaszczała, by przejść w rozległe błonia. Bobry urządziły sobie rajd w głąb lasu ku żerdziowinie jodłowej, generalnie nie przepuszczając żadnej jodle. Jakby ktoś żerdzi potrzebował na ogrodzenie to ma już gotowe, nawet okorowane...
Marcin
A lepiężniki wylazły?
...Ścieżką wdrapaliśmy się na górę. Coś w zimie nawiedziło dziuplasty dąb i dobrało się do gniazda szerszeni. Zatrzymaliśmy się jeszcze przy wielkim dwupniowym dębie i poszliśmy dalej. Gdy doszliśmy do osuwisk postanowiłem, że zbadamy to, co trudno dostępne. Połaziliśmy pomiędzy skalistymi grzbietami i wąskimi stromymi jarami. Miejscami dało się zejść prawie do samych skałek, do powyginanych dębów, sosen i ostatniego jałowca. Jałowiec rośnie na skale, jest powyginany i obdarty z kory, ale jeszcze rośnie. Jakieś sto lat temu rosły tu prawie same jałowce - do teraz pozostały po nich zbielałe suche szczątki. Zeszliśmy ścieżką do rzeki i znów brodziliśmy przez rozlewiska. Jeszcze tylko rów melioracyjny i byliśmy w wiosce.
Marcin
Cygnusy dostojne,ale co te fiolety?
WUKA
www.wukowiersze.pl
Które fiolety? Wszystko opisane.
Marcin
nr 5 w poprzednim. Jakoś się nie doczytałam dokładnie
WUKA
www.wukowiersze.pl
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki