[QUOTE]Nie bójmy się słów! Po dwuletnim wspólnym bez ślubu mieszkaniu śmiało mogę napisać- konkubina.][/I]
A ja wręcz uwielbiam to słowo i zaskoczone, zniesmaczone, oburzone miny ludzi którym mówiłam - mam konkubenta. Az żal mi się z nim rozstawać - z tym słowem oczywiście.
mAAtylda
Gratulacje i wszystkiego dobrego mAAtyldo:)Az żal mi się z nim rozstawać - z tym słowem oczywiście.
Ach te czeskie klimaty! Zapomniałeś jeszcze dodać o swojej miłości do czeskiego kina (którą podzielam).Szkoda,że tak krótko byliście!!
WUKA
www.wukowiersze.pl
Świetnie się z Wami do tych Czech jechało;-))
dziękuję
"...Lecz ja wrócę tu, będę w twoim śnie.
Nikt nie zabroni nam śnić..."
Bogdan Loebl
Dzięki za namiary na spektakl!
Uwielbiam Cieszyn
Mam tam sporo znajomych, też lubię się włóczyć uliczkami starego miasta.
A tak w ogóle to nie nam żyje najjaśniejszy pan !
Wiwat Śląsk i Galicja
To przecież te same "klimaty" co we Lwowie, w Czerniowcach i w Krakowie.
Które ja osobiście uwielbiam.
B.
No dobra, nie ma na co czekać. I tak kiedyś trzeba stamtąd wyjechać.
Wyjeżdżamy o wpół do ósmej. Bielsko- Biała, Wadowice, Kraków. Po prawej ręce cały czas mam piękne Beskidy, zza gór wygląda słońce. Dzień znowu zapowiada się pogodnie. I znów wracają wspomnienia sprzed kilku lat. I robi się smętnie na duszy, bo teraz góry zobaczę dopiero w maju. Chyba że...
W Bielsku objazdy na drogę krakowską, w Wadowicach postój, planowany wcześniej. Bo jak tu nie zjeść kremówki papieskiej. Pewnie będą. Są. Wszędzie, gdzie tylko zarzucisz okiem. I wszędzie, zapewniam, to TE właśnie.
Na rynku, przed przepiękną bazyliką stara studnia z geo cachem, ale to sprawdziłem później. Dom Papieża, tuż obok bazyliki. Ładne miasteczko, chociaż za dużo do zwiedzania nie ma. Byłem tu dawno temu, jeszcze jako gówniarz.
Przyspieszamy z opowieścią, nic się zresztą nie dzieje. Przez Kraków przejechaliśmy koncertowo, z widokiem na Wawel, żadnych korków. Z Krakowem też mam moc wspomnień, kiedy to przyjeżdżałem do Piwnicy pod Baranami, jeszcze kiedy żył Piotr. Cóż, podróż sentymentalna.
Umawiamy się z klientem, przekazujemy, co mieliśmy przekazać i jedziemy dalej. Olkusz, Będzin i znów jesteśmy na "jedynce". W ciągu dnia jedzie się łatwiej, pomimo większego ruchu.
W Łodzi znowu się gubimy, ale na krótko, po chwili wracamy na trasę. Obiad, tankowanie (nie mam tu na myśli piwa), powoli się ściemnia. Wreszcie zatrzymujemy się przed Włocławkiem, to już prawie dom. Niby nic, ot, przydrożny bar. I tylko promocja ciekawa, pizza duża plus cola 17,90 (przekreślone) 17,80. I jeszcze na dole dużymi literami OSZCZĘDZASZ 10 GR.!
Jedziemy dalej, żeby wreszcie po przejechaniu ponad 1000 km. zabłądzić w... Toruniu.
No, z tym zabłądzeniem to przesada. Spadła mi gąbka do wycierania szyb, zanurkowałem za nią aż Julia się pyta:
-W prawo, czy prosto.
Prawo na Gdańsk, prosto na Bydgoszcz.
-Prosto, mówię, przypuszczając, że droga w prawo będzie prowadziła na most autostradowy. No i zjechaliśmy z "jedynki". Nie na długo jednak. Na naszej Pradze, czyli " z tamtej" strony Wisły pracowałem 5 lat. Wkrótce więc, bocznymi ulicami wróciliśmy na trasę.
Jak będzie mi się kiedyś chciało, obliczę, ile dokładnie kilometrów zrobiła Julia, świeży (pół roku prawo jazdy)kierowca piętnastoletnim pierdzielem. Po podjęciu decyzji o wyjeździe w 3 sekundy.
I to już koniec, chociaż do piskalówki z Torunia jest jeszcze 25 kilometrów, to Toruń uważam za swój dom. Urodziłem się tu i mieszkałem przez kilka lat, jeszcze niedawno. A przyjeżdżam od lat kilkudziesięciu.
Tymczasem jesteśmy już na "osiemdziesiątce" i jedziemy w kierunku Bydgoszczy. Latem napisałbym, że jedziemy w kierunku zachodzącego słońca, jak samotni kowboje na prerii, ale słońce już dawno zaszło. Została tylko Bydgoszcz, gdzieś tam w ciemności.Jedziemy, by za chwilę wpaść w objęcia naszego kota...
PS. Wyprzedzając pytanie Stałego Bywalca odpowiadam- kot miał zapewnioną opiekę.
Pozdrawiam!
Aho, Piskalu! Szkoda, że byliście tylko "przelotem"! Z przyjemnością spotkałabym się z Wami i poprowadziła do bielskiej czeskiej gospody, gdzie można zjeść pyszny smażeny syr s tatarskou omackou a hranolkami (lepszy jadłam tylko w rasowej czeskiej gospodzie na Żiżkowie), napić się czeskiego piwa, posłuchać czeskiej muzyki (dechovki też - raz w miesiącu nawet na żywo, w wykonaniu czeskiego bendu), a wszystko to w dobrym, czeskim klimacie - czasami można się załapać na iście hrabalowskie nastroje![]()
Może nadarzy się znowu okazja! Pozdrowienia dla Was.
Nazdar! Alenka.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki