-czekam na więcej
-czekam na więcej
Tradycyjnie gdy mam zapas czasu po kieszeniach, wyskakuję z autobusu w Komańczy i dalej dreptam już starą drogą przez Prełuki i Duszatyn, tym razem jednak coś mnie tknęło żeby spróbować dostać się do Azylowa inaczej... Z autobusu już wyczaiłem że "stoi na stacji lokomotywa" pod parą.. pewnie bedzie mijanka, więc najwyżej posiedzę sobie i jak nie ruszy w ciągu godziny to postąpię zgodnie z wcześniejszym planem. Skład udaje się na Słowację i towarówki są pouchylane na zaczepach... Dreszczyk podniecenia , otrzepałem się jak pies po wyjściu z kałuży i uderzyłem na tyły... udało mi się wśliznąć do jednego z ostatnich wagonów...ubrałem drugą parę spodni i skarpetek... Upewniłem się czy herbata w termosie smakuje tak jak bym chciał. Usłyszałem sygnał , i lekki huk z przodu, więc albo nas odpięli, albo coś jedzie z naprzeciwka... Po chwili minął mnie powoli i ociężale skład do Zagórza... Usłyszałem zgrzyt... stuk... i delikatnie ruszyliśmy z miejsca... przez uchylone ciągle drzwi wskakiwały cienie mijanych drzew.. hałas wiaduktu nad skrzyżowaniem.. sygnał... nabieraliśmy prędkości a wraz z nią rosły przy ścianach małe zaspy... Przesiadłem się żeby we mnie nie dmuchało i wsłuchując się w miarowy stukot kół rozmyślałem o tułaczce... Wyciągnąłem czołówkę, żeby nie katować wzroku półmrokiem i zatopiłem się w lekturze*
..Czytając ten fragment dzisiaj, mam nieodpartą pokusę wrzucić je do wątku o zakapiorach...Fakt że wielu ludzi, którzy idą włąsną drogą źle kończy, o niczym nie świadczy... Taki człowiek musi słuchać wewnętrznego nakazu, jakby to był demon szepczący mu do ucha o nowych i cudownych Ścieżkach. Niejednego zbudziło wezwanie tego głosu, co od razu odseparowało go od innych, bo poczuł , że stoi przed problemem, o którym inni nie mają pojęcia. W większości przypadków nie można wytłumaczyć im co się stało, gdyż odgradza ich mur uprzedzeń:''nie jesteś inny niż wszyscy'' - powiedzą chórem, albo: ''nic takiego nie istnieje''. A nawet jeśli istnieje, będzie natychmiast określone jako "chorobliwe"... Zostanie odsunięty i osamotniony, bo postanowił posłuchać głosu wewnętrznego nakazu. ''Jego własnego nakazu!''. - wszyscy zakrzykną. Ale on wie swoje: to jest właśnie ten jedynie słuszny nakaz... Życie tylko wtedy ma sens, kiedy zmierza do indywidualnego wypełnienia - w sposób ostateczny i bezwarunkowy - owego własnego szczególnego nakazu... Niewierność wobec niego określa, do jakiego stopnia człowiek sprzeniewierzył się sensowi swojego życia.
Żyjąca cząstka psyche to wciąż nie zbadany element naszej natury; klasyczna filozofia chińska nazywa to wewnętrzną drogą - Tao, i porównuje do wody płynącej nieprzeparcie do celu. Zanurzenie się w Tao oznacza samorealizację, pełnię, osiągnięcie celu, spełnienie misji, poczucie początku i końca oraz doskonałe urzeczywistnienie wrodzonego każdemu sensu bytu
(specjalnie na tę okazję Charliego Winstona "Like a Hobo" )
*C.G Jung - Collected Works 1954 fragment tłum.Blanki Kluczborskiej "The Śnieżna Pantera" Czytelnik 1988
Ostatnio edytowane przez trzykropkiinicwiecej ; 18-01-2010 o 17:58
trzykropek- a kiedy opis historii o kibelku w cisnej?? :) chyba ze planujesz ja opowiedziec w pociagu sunacym na krym :)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
Żeby jechać po "londonowsku" to się musisz ukryć, bo inaczej pierwszy lepszy dróżnik Cię wysypie.Oni mają radia.
Pozdrav
..o kibelku kiedy indziej, bo to była bardzo stacjonarna impreza... Co do dróżników to niestety racja ... do tego mają takie śmieszne telefony na korbkę i dalej ich używają. Kilka razy mi się zdarzyło podróżować pociągiem... i już się coś zmieniło, bo nie biorą chętnie maszyniści tak jak dawniej... kontrolami się tłumaczą, albo że im się nie chce..
Ostatnio edytowane przez trzykropkiinicwiecej ; 18-01-2010 o 20:29
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
Zgasły światła, na sali pusto a muzyka nadal gra... ładnie grasz, graj jeszcze.
Aj, tylko sceneria inna a jak bardzo znajomo!
Dzięki składam Hani na kacu i sąsiadom, że Cię tak pognali w pradawne czasy.
Bowiem stare, zasiedziałe skamieliny już niemal zapomniały, że też mogą tak delikatnie drzwi przymknąći ruszyć mrozowym tunelem do swojego małego świata.
O tak! Im też dzięki...wyraźnie młodość poczuli :)PS. Prośba techniczna do Zielonych, jak da się naprawić tytuł wątku z Kachani na KOchani.. to dziękuję ślicznie...
O! normalnie łyknołem w całości i kawa wystygła :)
tak mi się skojarzyło że pozwlę sobie fotką skomentować
Dzięki Ci Dobry Człowieku za to opowiadanie
pozdrawiam
bertrand236
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki