Januszu ! O której grupa krośnieńska wyruszyła i jaką wersję trasy obraliście ?
bo przecież nie szliście szlakiem.
"Wieczorem po ciężkim dniu" (The Beatles), pamiętasz Enrico ten przebój ? Poszliśmy spać.
Skoro świt, ok. godz 8 czasu polskiego (nigdy jak jestem tam to nie przestawiam zegarka) wyruszyliśmy na Pikujaaaaaaaa,przez most z szyn (fot)..a następnie drogą zrywkową w górę .Kiedy droga zrywkowa się skończyła to szliśmy dalej w kierunku południowym , wg. kompasu (nie używam Gupiesa ..jak na razie) ,w śniegu po same jaja...ojjjjjj,a baby mówiły ,że po uda .Na grań pasma Pikuja trafiliśmy ok godz 12 w odległości ok 800 -1000 m od Pkuja na zachód.Po 4,5 godz. od startu dotarliśmy na Górkę i to tylko dla tego dlatego, że trafiliśmy na skalne wychodnie.
Reasumując, wejście w tych warunkach trwało od 8 do 12:30 , 4,5 godz, pobyt przy obelisku jakieś 15 minut i zejście. W turbazie byliśmy ok. 15 :30 tj, w 3 godz.
w zał.chronologicznie fot.
"dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
Pozdrawiam Janusz
Ale tak naprawdę to szliśmy szlakiem ale tylko w lesie, bo później to już na czuja... w lesie czasem pojawiało się coś w rodzaju znaków...
Przypuszczam że mogliście iść przez Szydło.
Tak jak to jest błędnie naniesiony żółty szlak na mapie Krukara - rzeczywisty szlak prowadzi (czasem znaki) na Wielki Menczył - trawersuje czubek i idzie granią do polany Kosaryszcze.
A wy szliście prawdopodobnie na wschód od potoku Omiłów granią Szydło.
Pytałem o przebieg, bo nasza grupa obrała z Biełaszowic wersję północną czyli przez polanę Kosaryszcze (gdzie weszliśmy na szlak), ale już wcześniej zaczął pod nogami rosnąć śnieg, najpierw 10 cm potem więcej i jeszcze więcej. (fot)(fot)(fot)
.
Gdy byliśmy na wysokości ok 1000 m.npm śniegu mieliśmy już po kolana i zaczęła się zabawa z przebijaniem trasy po załamującej się skorupie.
Szliśmy nad potokiem Zełemeny , a wyszliśmy na grań gdzieś w okolicy Połoniny Szerdowskiej.Idąc na Wełyki Menczył chyba nie "wcelowali byśmy " w Pikuja.
Słupek nr 20/4 na cmentarzu w Husnem Wyżnym (fot. Machoney) właśnie pochodził z między Menczył a Perehib , na północny wschód od Pikuja.
"dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
Pozdrawiam Janusz
Po wyjściu powyżej 1000-metrów i osiągnięciu pułapu chmur wszystko wydawało się w zasięgu ręki.
Niewiele było widać ale świadomość ostatniej prostej stromej ale ostatniej mobilizuje.
Zostało co prawda jeszcze do pokonania jeszcze te drobne 400 (w pionie), ale cóż to jak się ma silną wiarę.
Każdy kto szedł w czołówce osłabiał swą wiarę już po paru metrach przebijania śladu na wysokim śniegu z utwardzoną pokrywą.
Gośka sunąca przodem utrzymywała się na tej pokrywie niczym małpka na drzewie.
Kolejni zawodnicy wpadali po ja..... po uda, tak jak to opisywał Joorgi.
Wystarczy zresztą popatrzeć na ten krótki filmik
http://www.youtube.com/watch?v=_pIz42nTB-A
Z tyłu grupy - tej idącej po przebitym śniegu zaczął się szerzyć destrukcyjny wpływ Rafalko swoim fetyszem.
znowu filmik
http://www.youtube.com/watch?v=foPcNc20-kI
.
oba te króciutkie filmiki dostępne również w wersji HD
.
Mimo zalegających chmur ciągle idziemy do przodu , w górę, aż dochodzimy do grzędy skalnej, która wygląda niczym okop z pierwszej wojny, oczywiście przysypany równo śniegiem.
Krótka przerwa na odpoczynek i próba znalezienia się na mapie.
Powinniśmy być tuz tuż.
Tomek patrząc na swój cudowny zegarek ogłasza że jesteśmy na wysokości 1390 m. Zostało by nam raptem kilkanaście metrów do szczytu. Trudno to potwierdzić bo nic nie widać. Chmura w której siedzimy kompatybilnie zgrywa się ze śniegowym podłożem.
Ruszamy lekko w dół a następnie stromo pod górę. Różne są metody pokonywania tej stromizny , na czołgistę, na czworaka, na siedząco, i na małpkę.
Gdy wycieńczeni docieramy do grani jesteśmy już pewni że to grań Pikuja.
Trzeba odpocząć i coś zjeść.
Tylko obelisku nie widać z żadnej strony i nie wiemy gdzie go szukać - z prawej czy lewej strony.
Coś trzeba jednak wybrać , wybór pada na lewo. Przodem ciągnie Bazyl silną wolą pociągając grupę. Niestety grań opada w dół.
To taki punkt gdy przychodzi uświadomić sobie że nie wiemy gdzie jesteśmy. Gorzej - nie wiemy gdzie jest szczyt Pikuja, blisko? daleko?
Cudowny zegarek podaje że osiągnęliśmy pułap 1540 m. npm.
Fantastycznie !!!, pierwszy raz w życiu jestem ponad 100 metrów na Pikujem i dalej go nie czuję.
Przy widoczności kilku metrów widać jakieś kolejne zbocze, ale co to jest i gdzie prowadzi.
To taki punkt gdy przychodzi uświadomić sobie że nie wiemy gdzie jesteśmy. Tym bardziej że jest godz. 14 i wkrótce dzień będzie się kończył.
Trzeba podjąć tą nielubianą, ale rozważną decyzję.
WRACAMY - i to po własnych śladach, aby nie zgubić się.
Ostatnio edytowane przez don Enrico ; 07-03-2010 o 22:51
Ostatnio edytowane przez joorg ; 07-03-2010 o 23:26
"dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
Pozdrawiam Janusz
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki