- Spokojnie, mam bardzo dobre środki odurzające. Wsypałem mu trochę do herbaty, trochę do wódki. Pod ich wpływem wszędzie widzi Asiczkę, ciebie też wziął za nią. A teraz to albo jeszcze śpi, albo leży z pierońskim kacem. Maryniu ty moja kochana ...
- Uspokój się, musimy jak najdalej stąd odejść. Idźmy tam, gdzie nas nikt się nie spodziewa. Kierunek: Otryt.
- Żartujesz chyba kochanie, ja nie mam takich rakiet śnieżnych, jak ty. Już teraz ledwo za tobą podążam.
- Dasz radę. W Chacie Socjologa czeka na ciebie nagroda. Moja w tym głowa. No, ..., może nie głowa.
- Naprawdę ? Obiecujesz mi ? To daj teraz jakiś zadatek !
- Jazda naprzód szlak przecierać ! Bierz mój plecak i dźwigaj ! Dobre sobie - zadatek ! Chcesz, żebym się przeziębiła ?
I tak się przekomarzając, Karol i Marynia brnęli po śniegu. Myśli Karola skupiły się tylko na jednym, na obiecanej nagrodzie w Chacie Socjologa. Tymczasem Marynia miała o wiele bardziej dalekosiężne zamiary. Karol był jej potrzebny tylko w charakterze pionka na szachownicy, którego już niedługo zamierzała poświęcić.