Pokaż wyniki od 1 do 10 z 15

Wątek: ...pogoń za sztukmistrzem z Lutowisk w krótkich odcinkach czasu skacząc to tu to tam.

Mieszany widok

  1. #1
    Bieszczadnik Awatar Misieg
    Na forum od
    08.2006
    Rodem z
    Kraśnik/Rzeszów/Lesko
    Postów
    625

    Domyślnie Odp: ...pogoń za sztukmistrzem z Lutowisk w krótkich odcinkach czasu skacząc to tu to

    Cytat Zamieszczone przez don Enrico Zobacz posta
    Ech !, pizzaa w Orliku !
    O tak!

  2. #2
    Literat Roku 2013

    Awatar trzykropkiinicwiecej
    Na forum od
    04.2007
    Rodem z
    Nigdziebądź nad Osławą
    Postów
    1,841

    Domyślnie Odp: ...pogoń za sztukmistrzem z Lutowisk w krótkich odcinkach czasu skacząc to tu to

    ..ech bouldery w krzaczkach ...ech Pizza ...ech dwa wagony Lucky Srajków i kilka butli Nemiroffa i Olimpa.
    Dropcio miał układy w samym niebie i wykradał Bogom butelki z nektarem po czym wymieniał na dutki z zainteresowanymi. Przebitka jak się patrzy, społecznie od 15% do 50% w zależności od stopnia zjelenienia odbiorcy.
    Pamiętam raz wspomagałem druha w pracach logistycznych, mniej więcej 6 km za granicą wyskoczyliśmy z auta, by przekraść się pomiędzy kurzym i kaczym łajnem do małej stodoły, przy której to czekała na nas babcia o złocistym uśmiechu. Gestem nieznoszącym sprzeciwu nakazała ciszę i ze skrzypieniem starych drewnianych wrót z tablicą z zakazem palenia, zaprosiła nas do swojego królestwa. Oczom ukazała nam się , co niesamowite i niewytłumaczalne - całkiem zwykła stodoła , tyle że od środka.
    Po starej sieczkarni przemykał czarny kot. Przez szpary między deskami sączyło się jasne południe, oświetlając wiązką dziwną konstrukcję na środku, szczelnie obwiniętą niebieską plandeką. Wyglądało to niczym sarkofag, albo ukrywany potajemnie pojazd kosmiczny. Szereg zabiegów rozszczelniających odkrył przed nami starą wielką wannę wypełnioną przezroczystą cieczą o mocno wibrującym zapachu. Nic innego , tylko (jak mawiają na jednym z mrocznych osiedli w Skarżysku) najwydestyluwachniejszy spirytus przemysłowy! Nasza przewodniczka po tajemnicach Ukrainy (pseudonim "Babcia") zdjęła z gwoździa zwykły plastikowy dzbanek typu GS, jakich używa się w stołówkach i barach mlecznych , i jęła czerpać ze źródła przelewając do plastikowych butelek po wodzie mineralnej. Poganiani przez prawa fizyki uwinęliśmy się szybko. Babcia zakryła sarkofag i wygoniła nas ze stodoły bo za chwilę miała nastąpić kolejna ściśle tajna transakcja z przybyszami z Polski. Na podwórko zajeżdżał właśnie volkswagen passat kombi z brzozowskimi rejestracjami (RBR) i przyciemnianymi szybami . Wysiadający kierowca porozumiewawczym spojrzeniem dał znać że jest gotowy do wymiany zawartości swojego portfela na paliwo rakietowe i zniknęli nam z oczu.
    - Ech... piękny kraj nieprawdaż?
    - oj piękny... długo tak już.. ten romans z Babcią?
    - w maju będzie trzy lata... ale to nie jest tak codziennie, Babcia ma dostawę raz na kilka tygodni, bo jej syn pracuje jako kierowca cysterny we Lwowie, i raz na jakiś czas zajeżdża i nalewa do pełna, wtedy babcia rozsyła szyfrem informacje do swoich agentów w terenie, i w ciągu 2 godzin wszystko znika.
    Oparci o maszynę, czekaliśmy niedaleko skrzyżowania w Krościenku na Dropcia, wtem zatrzymał się VW passat kombi z rejestracjami leskim (RLS) i wytoczył się lekko podchmielony Dropcio z plecakiem. Dokonaliśmy wymiany na szybko, dwie paprykówki, wagon fajek i kilogram krówek. Spakowaliśmy do auta i ruszyli, każdy w swoją stronę, My kierunek Lutowiska, a nasz dostawca kierunek Ustrzyki, gdzie to miał umówione kolejne ważne spotkanie biznesowe.

  3. #3
    Literat Roku 2013

    Awatar trzykropkiinicwiecej
    Na forum od
    04.2007
    Rodem z
    Nigdziebądź nad Osławą
    Postów
    1,841

    Domyślnie Odp: ...pogoń za sztukmistrzem z Lutowisk w krótkich odcinkach czasu skacząc to tu to

    Następne piętnaście minut upłynęło nam na... milczeniu. Milczenie nie zawsze oznacza ciszę. Pojazd wypełniło mlaskanie i szelest papierków z Kriłek , a po chwili na trawienie wleciało odrobinę paprykówki Nemiroffa, w skali smakowej całość porównywalna do pizzy w Orliku. Minął nas trąbiąc jakiś VW . Nie wiem co za model ale idę o zakład że passat kombi. Wyjątkowo zakwitły ostatnimi laty w strefie nadgranicznej, posiadają ponadwymiarowy zbiornik paliwa w związku z czym, jak znalazł gdy ktoś zamierza handlować paliwem od wschodnich braci. Im dalej na południe tym zimniej i więcej śniegu za oknami. Śnieg jest śnieg, wypić zawsze można... Nawiew nie należał do sprawniejszych w tym modelu, ale za to centralne płynne spisywało się na medal. Ululaliśmy się na sto i dwa, nim dojechaliśmy do Czarnej, załoga kanapy numer dwa , czyli Igor i Ja!
    - odpuszcza co nie?
    - oj, daj Boże odpuszcza...
    - kierowca! patataj patataj... - co w slangu wrogów porannego kaca znaczy ni mniej ni więcej jak to że dobrze się jedzie i oby tak dalej. Przed nami misja nietuzinkowa. Igor ma jeszcze dziś wieczorem wystąpić w roli korespondenta na żywo , jednej ze znanych i lubianych rozgłośni radiowych, tłumacząc wyższość podróżowania autostopem nad publiczną komunikacją. Zadzwonił dwa dni wcześniej że jedzie w Bieszczady na stopa, bo mu w redakcji kazali. Tymczasem kulisy tego zlecenia majaczą coś o zaśnięciu podczas mszy w konfesjonale, przy ważnej uroczystości państwowej z udziałem władz i znakomitych gości. Może by i się upiekło, ale zapomniał skręcić volume, a lubi sobie pochrapać. Skwitował tłumacząc że "większość twierdzi że większość to idioci". I racja.
    ...Spytacie gdzie ta pogoń, kim jest sztukmistrz z Lutowisk. Ano nazbyt tajemnicza postać aby o niej samej opowiadać. Widziałem Go tylko raz.. i chyba ostatni, ale nie wykluczam możliwości, że się to kiedyś jeszcze raz wydarzy. Szybki kwaterunek w ośrodku BPNu, i równie szybkie wyjście do miasteczka. Igor miał tu znajomych , którzy objechali autostopem całą Europę i wybrali się kiedyś starym hippisowskim szlakiem do Indii za 30 dolarów. Trasa obrosła w legendę, tłuką się nią głównie Niemcy i Holendrzy, podążając camperami na Goa, ale co jakiś czas, jakiś szalony Polak wybiera się w podróż , która odmienia. Przyznam że sam nie raz o tym myślałem, kto wie, cytując Foresta Gumpa "Życie jest jak pudełko czekoladek"*.
    Spryt to podstawa, urabiając się do potęgi -entej Igor wymanewrował się z telefonicznej relacji, przeprowadzając wywiad ze znajomymi, w którym sam lekko ciepły, powiedział może ze trzy zdania, a resztę dokończyli już ludzie, dla których bycie na drodze jest czymś więcej niż tylko przemieszczaniem się z punktu A do punktu B. W chwili gdy my tu sobie gadu gadu, Oni są już w Ekwadorze. Pamiętam zdanie którym zakończyli opowieść: "Jeśli ktoś chce zacząć podróżować, niech przestanie w końcu na coś czekać, tylko zacznie żyć!" Kotłowały mi się te słowa w głowie następne pół godziny, gdy wracając na nocleg, mijaliśmy puste, ciemne i zimne ulice Lutowisk. Wiatr kołysał latarniami i grał w kilku piszczących tonacjach. Klimat, jak w zapyziałej dziurze na Alasce, z tą różnicą że to zapyziała dziura w Bieszczadach, i choć mróz, to wspomnienie o niej rozgrzewa serducho. Światło w Barze Ryś zapraszało na grzańca, grzech było odmówić.. w środku za zasłoną z kocy siedziało dwóch miejscowych i miła obsługa, w telewizji leciał jakiś głupkowaty program , jak oni stękają czy coś w podobny deseń. Rozmowa kręciła się w okolicach reinkarnacji, by po chwili zejść na Chasydów... Opowiadałem jak zeszłorocznej zimy, również w tym samym miejscu wylądowałem z Danielem, i pijąc w ośrodku grzańca przed snem, słuchaliśmy na pełny regulator aktorów teatru "Rampa" i muzyki ze spektaklu "Sztukmistrz z Lublina", postanowiliśmy rano mimo śniegów wybrać się na cmentarz żydowski.
    Chwiejnym krokiem, wspierając się o siebie, pełznąc na kwaterę, śpiewaliśmy Chwalmy Pana. Po otworzeniu drzwi, pod nogami przebiegł nam spory szczur, na co mój kompan drąc się: - sztukmistrz z Lutowisk, łapiemyyyyyyyyy....!!!! Jął krzyczeć i biegać po holu... nie długo, niemalże wrodzony brak równowagi wyrżnął Igorkiem o ścianę do tego stopnia, że zapał mu jakby zgasł....

    Pogoń... tak.. ale za wspomnieniami... za czymś nieuchronnie ulotnym...

    Kunec

    * "Ogry są jak cebula" tak mawiał Shrek

  4. #4
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,217

    Domyślnie Odp: ...pogoń za sztukmistrzem z Lutowisk w krótkich odcinkach czasu skacząc to tu to

    Niczym Wojski ...............
    wszyscy myśleli, że opowiadanie trwa jeszcze,
    .................... a to echo grało.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Chreptiów wraca do Lutowisk
    Przez Henek w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 41
    Ostatni post / autor: 24-10-2017, 00:02
  2. Do Łopienki przez Hyrczę – opowiadanie w 5 odcinkach.
    Przez Wojtek Pysz w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 27
    Ostatni post / autor: 07-10-2015, 20:23
  3. Pytania o naturę czasu...
    Przez trzykropkiinicwiecej w dziale Poezja i proza Bieszczadu...
    Odpowiedzi: 7
    Ostatni post / autor: 10-02-2013, 14:56
  4. Ukraina rezygnuje ze zmiany czasu
    Przez machoney w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 27-09-2011, 08:58
  5. Dzwony z Lutowisk
    Przez batmanek w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 7
    Ostatni post / autor: 19-10-2009, 19:06

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •