Krzyż w hołdzie pomordowanym przez UPA to symboliczny pogrzeb
Wojciech Zatwarnicki
Rozmowa z Antonim Derwichem, pomysłodawcą ustawienia na Jeleniowatym krzyża w hołdzie pomordowanym przez UPA Polakom.

Antoni Derwich
(Fot. Wojciech Zatwarnicki)
- Uroczystość na Jeleniowatym można potraktować, jako spóźniony o 66 lat pogrzeb?
- Tak. W moim przekonaniu można mówić o pogrzebie. Symbolicznym, bo przecież ludzie ci nigdy nie zostali pochowani.
- Czy postawienie krzyża i obelisku może dziś zakłócić stosunki z Ukraińcami, którzy inaczej patrzą na UPA?
- To zależy od odbiorców. Naszym obowiązkiem jest zachować pamięć o rodakach, w dodatku krajanach. Obłudnym byłoby twierdzić, że zmarli z nieznanych przyczyn, kiedy sprawcy zbrodni są znani. Wskazanie ich jest obowiązkiem moralnym.
- Ustawienie pomnika nie jest nawoływaniem do jakichkolwiek rozliczeń?
- Absolutnie nie! Nie nawołujemy do ukarania winnych, nie potępiamy nikogo. Po prostu czcimy pamięć osób cywilnych i bezbronnych, którym nie dano szans na przetrwanie. Mamy do tego prawo. To jest nasz obowiązek. Potwierdzeniem tego jest fakt naszej opieki nad zniszczonymi cmentarzami wiejskimi w Dźwiniaczu Górnym, Bukowcu, Beniowej i w Siankach. Na cmentarzach spoczywają dawni mieszkańcy tych wiosek: Rusini (jeszcze nie byli wtedy Ukraińcami) i Polacy.
Uważam, że tak należy postępować, nie wdając się politykę i zaszłości historyczne.
Zakładki